[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Morgase coś się załamało.Nim się zorientowała, co robi, cisnęła w nią pucharem, rozlewając poncz po dywanie.- Wynoś się! - krzyknęła.- Wszyscy się wynoście!Możesz przekazać moje przeprosiny Tallanvorowi, panie Gill.Breane spokojnie starła poncz z sukni, po czym wcale się nie śpiesząc, podeszła do Lamgwina i ujęła go pod ramię.Basel aż przestępował z nogi na nogę, starając się jak najszybciej wypełnić jej rozkaz.Ku zdziwieniu Morgase Lini też wyszła.To było do niej niepodobne; powinna zostać i zbesztać dawną pupilkę, jakby ta nadal miała dziesięć lat.Morgase wprost nie pojmowała, dlaczego się na to wszystko godzi.Omal nie poprosiła Lini o pozostanie.Wszyscy jednak wyszli, drzwi zostały zamknięte - miała ważniejsze powody do zmartwień niż to, czy przy­padkiem nie zraniła uczuć Lini.Spacerowała po dywanie, usiłując pozbierać myśli.Ailron zażąda koncesji handlowych - i może również tej “ofiary”, o której mówił Niall - w zamian za pomoc.Na udzielenie koncesji była skłonna się zgodzić, jednak Niall zapewne ma rację co do liczby żołnierzy, jaką Ailron skłonny był jej uży­czyć.W pewnym sensie łatwiej byłoby spełnić żądania Nialla.Który zapewne zażąda wpuszczenia do Andoru nieograniczo­nej liczby Białych Płaszczy.A także przyznania im wolnej ręki w procederze wypleniania Sprzymierzeńców Ciemności, któ­rych potrafili znaleźć na każdym strychu, zgody na bezkarne podburzanie motłochu przeciwko kobietom, które oskarżali o bycie Aes Sedai, przymknięcia oczu, gdy będą mordować prawdziwe Aes Sedai.Niall mógł nawet zażądać banicji kobiet zamierzających studiować w Białej Wieży.Białe Płaszcze zapewne uda się potem jakoś przegnać, choć będzie to zadanie trudne i krwawe w skutkach, zwłaszcza gdy już zdążą na dobre osiąść w Andorze, ale czy w ogóle trzeba ich wpuszczać? Rand al'Thor był Smokiem Odrodzonym ­w to nie wątpiła, niezależnie od tego, co mówił Niall; przy­najmniej jej wątpliwości były w tej kwestii doprawdy nieznacz­ne - na ile się jednak orientowała, Proroctwa Smoka nie mó­wiły nic o jego władzy nad narodami świata.A zatem Smok, Odrodzony czy fałszywy, nie mógł zdobyć Andoru.Tylko jak to sprawdzić?Ciche skrobanie do drzwi kazało jej się odwrócić.- Wejść! - powiedziała ostrym tonem.Drzwi otworzyły się powoli, by wpuścić szeroko uśmiech­niętego młodzieńca w złoto-czerwonej liberii, z tacą w rękach, na której stał świeży dzban ze zmrożonym winem; srebro zdą­żyło już zgromadzić paciorki chłodu.Spodziewała się raczej Tallanvora.Spostrzegła, że na straży w korytarzu stoi samotny Lamgwin.Stał, ale oparty niedbale o ścianę, niczym jakiś za­bijaka z tawerny.Machnęła ręką na znak, że młodzieniec ma postawić tacę.Gniewnie - Tallanvor powinien był przyjść, powinien był przyjść! - zaczęła znowu przemierzać komnatę.Basel i Lamgwin usłyszą może jakieś plotki w najbliższej wiosce, ale to będą tylko plotki i całkiem możliwe, że posiane przez Nialla.To samo dotyczyło pałacowej służby.- Czy wolno mi coś rzec, moja królowo?Morgase odwróciła się, zdumiona.Andorański akcent.Młody człowiek klęczał z uśmiechem, który z niepewnego sta­wał się zawadiacki i na odwrót.Byłby przystojny, gdyby nie nos, kiedyś złamany i niewłaściwie nastawiony.Lamgwinowi taki nos, nawet jeśli wskazywał na niskie pochodzenie, doda­wał groźnego wyrazu; ten chłopiec zaś wyglądał tak, jakby się o coś zwyczajnie potknął i upadł, kalecząc sobie buzię.- Kim jesteś? - spytała podniesionym tonem.- Jak tu wszedłeś?- Jestem Paitr Conel, moja królowo.Z Market Sheran.W Andorze? - zawiesił głos pytająco, jakby ona o tym nie wiedziała.Zniecierpliwiona dała znak, że ma mówić dalej.­Przybyłem do Amadoru z moim wujem Jenem.Jest kupcem z Czterech Króli i myślał, że znajdzie tu jakieś taraboniańskie barwniki.Są kosztowne, przez te wszystkie niepokoje w Ta­rabonie, a przypuszczał, że tu mogą być tańsze.- Zacisnęła usta, więc pospiesznie mówił dalej: - Usłyszeliśmy o tobie, moja królowo, że jesteś tutaj w pałacu, że w Amadicii udzie­lono ci schronienia, że cię szkolono w Białej Wieży i w ogóle, pomyśleliśmy, że moglibyśmy ci pomóc.- Z trudem prze­łknął ślinę i dokończył szeptem: - Pomóc ci w ucieczce.- I jesteście gotowi pomóc mi.w ucieczce? - Plan nie najlepszy, ale zawsze mogłaby pojechać na północ, do Gheal­dan.Ale ten Tallanvor będzie się pysznił.Nie, wcale nie bę­dzie, co ostatecznie będzie jeszcze gorsze.Ale Paitr pokręcił głową z nieszczęśliwą miną.- Wuj Jen miał plan, ale teraz w całym pałacu pełno jest Białych Płaszczy.Nie wiedziałem, co jeszcze mogę zrobić, jak tylko przyjść do ciebie, zgodnie z tym, co mi doradził wuj.On coś wymyśli, moja królowo.To sprytny człowiek.- Nie wątpię - mruknęła.A więc Ghealdan znowu tyl­ko mignęło jej w przelocie.- Kiedy wyjechaliście z Andoru? Przed miesiącem? Dwoma? - Skinął głową.- A zatem nie wiesz, co się dzieje w Caemlyn - westchnęła.Młody człowiek oblizał usta.- Ja.Mieszkamy razem z człowiekiem z Amadoru, który ma gołębie.To kupiec.On dostaje wieści zewsząd.Z Caemlyn też.Ale słyszałem same złe wieści, królowo.Może to potrwa dzień albo dwa, ale mój wuj wymyśli jakiś inny sposób.Chcia­łem tylko, żebyś wiedziała, że pomoc blisko.No cóż, niech tak będzie.Wyścig między Pedronem Nial­lem a wujem tego Paitra, Jenem.Żałowała, że nie bardzo lubi się zakładać.- Tymczasem możesz mi powiedzieć, jak źle stoją sprawy w Caemlyn.- Królowo, miałem ci tylko powiedzieć, że otrzymasz pomoc.Mój wuj będzie zły, jeśli zostanę i.- Jestem twoją królową, Paitr - oświadczyła stanow­czo Morgase - a także twojego wuja Jena.On nie będzie miał nic przeciwko, jeśli odpowiesz na moje pytania.- Paitr miał taką minę, jakby miał zaraz rzucić się do ucieczki, ale ona usadowiła się w krześle i zaczęła docierać do prawdy.Pedron Niall był w zupełnie niezłym nastroju, kiedy zsiadał z konia na głównym dziedzińcu Fortecy Światłości i rzucał wodze w stronę stajennego.Morgase została wzięta w karby, a on nie musiał ani razu skłamać.Nie lubił kłamać.Przedstawił wprawdzie własną interpretację zdarzeń, niemniej był przeko­nany o jej prawdziwości.Rand al'Thor to fałszywy Smok i na­rzędzie w rękach Wieży.Świat jest pełen durniów, którzy nie potrafią myśleć.Ostatnia Bitwa nie będzie jakąś tytaniczną walką między Czarnym a Smokiem Odrodzonym, zwykłym przecież człowiekiem.Stwórca już dawno temu porzucił ludz­kość na pastwę jej własnych wynalazków.Nie, gdy nadejdzie Tarmon Gaidon, będzie jak podczas Wojen z Trollokami, dwa tysiące albo i więcej lat temu, kiedy to z Wielkiego Ugoru wylały się hordy tych odrażających stworów i innego Pomiotu Cienia, a następnie przedarły się przez Ziemie Graniczne i nie­malże zatopiły ludzkość w morzu krwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl