[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.)  chleba i igrzysk! (okrzyk ludu rzymskiego z okresu cesarstwa)53 wyciągał swych gościnnych ławek dla przyjęcia spracowanego tłumu, który rad by wysłuchał wprzystępnej i wesołej formie moralnej, poczciwej nauki, a choćby to rzeczywiście było grochemrzuconym o ścianę, to może młode pokolenie przyjęłoby groch ten nie z uporem starego muru.Tymczasem fala ludu, postępując wzdłuż ulic smrodliwych i zaciemnionych, wpływała mimowoli do otwartych drzwi szynkowni, aby rozłożywszy się dokoła pooranych bruzdami stołów,chłonąć w siebie strugi odurzających, fałszowanych napojów i wlec się pózną nocą do domów,budząc uśpionych mieszkańców wrzaskiem i przekleństwami, drżącymi przeciągłą nutą nad mia-stem.Służące, uczepione u ramion swych kochanków, dążyły na Wysoką Górę lub opózniały sięprzed bramami  rozsnuwając przed oczami przechodniów obrazy swych miłostek; pruderia i błęd-ne wyobrażenie o moralności ich chlebodawców, odmawiających pozwolenia widywania kochan-ków w kuchniach, zmuszały poniekąd do podobnych schadzek ulicznych, na czym moralność pu-bliczna nie zyskiwała wcale.Gdy Kaśka znalazła się nagle wśród tłumu, ogarnęła ją nieśmiałość wielka.Każda z przecho-dzących kobiet miała przy sobie jeśli nie mężczyznę, to drugą kobietę, zapewne przyjaciółkę, zktórą szła rozmawiając lub słuchając, co jej opowiadano.Ona była sama  a choć w dnie powsze-dnie także nikt jej nie towarzyszył, toć w ten gwar niedzielny zawstydziła się swego sieroctwa iosamotnienia, jakby w tym była własna jej wina.Przy tym szła z gołą głową, bez kapelusza, błysz-cząca tylko odblaskiem swych gładko przyczesanych włosów.Dawała tym świadectwo wielkiegoubóstwa, bo tylko bardzo biedne dziewczęta nie noszą kapeluszy w dnie świąteczne.Nie zazdro-ściła przecież tych niezwykłych strojów, jakie roztaczały inne kobiety; ona wie, że jest biedną, adrudzy są bogaci.Bóg tak chciał i porozdzielał.Za to w przyszłym życiu setnie wynagrodzi.Zresztą spódnicę ma dosyć porządną, jeszcze całą, a kaftanik perkalikowy, opinający jej piersi,świeżutko wyprasowany i podwiązany pod szyją czerwoną wstążkę.Wie, że jest czysto ubrana, aże biednie  nie jej w tym wina.Tylko przykro tak iść samej.Ten i ów się obejrzy, Bóg wie, comoże pomyśleć  że nawet żadna kobieta zadawać się z nią nie chce, skoro idzie tak samopas.Tobardzo, bardzo nieprzyjemne.Nagle przychodzi jej do głowy Rózia.Prawda  może ona ma dziś  wyjście  bardzo by to do-brze było.Tylko że Rózia wychodzi bardzo rzadko w niedzielę, w mleczarni jest w tym dniu nawałzajęcia przy gościach, którzy całymi gromadami zalegają ogródek.Zwykle jedna dziewczyna bywauwolniona, może teraz właśnie kolej na Rózię wypadła.Trzeba się przekonać.W tym celu Kaśkakieruje się do mleczarni.Zaszedłszy tam, dowiaduje się, że Rózia opuściła mleczarnię i żyje z gotowego.Tak zapewniała sama właścicielka, która dla zbytniego gorąca ustąpiwszy miejscaprzy kasie swemu mężowi, sama zasiadła w kuchni uzbrojona w olbrzymi czerpak do rozlewaniamleka.Kaśka wyszła znów na ulicę i stanęła chwilkę, namyślając się, czy odwiedzić Rózię i zapytać, comiała znaczyć ta zmiana w trybie jej życia.Wahała się przez chwilę.Przyszedł jej na myśl Feliks.Od czasu owej pamiętnej propozycji przy zabieraniu kuferka Kaśkanie widziała go więcej.Czuła, że sobie zrobiła w nim nieprzyjaciela, i bała się zajrzeć mu w oczy.Przyjazń wszakże dla Rózi przemogła i Kaśka w dziesięć minut ujęła za klamkę drzwi prowadzą-cych do mieszkania jej przyjaciółki.Jakkolwiek owo życie z  gotowego zapowiadało coś niezwyczajnego, Kaśka od progu cofnęłasię nagle, odurzona widokiem, jaki się przedstawił jej oczom.Na łóżku, na wprost drzwi, siedział Feliks w wspaniałym kraciastym garniturze, wypomadowa-ny, z wyczernionymi wąsami, sterczącymi po obu stronach nosa.Przed nim, zamiast stołu, przysu-nięty do łóżka kuferek, pokryty resztkami wytwornej uczty, przyniesionej zapewne z sąsiedniejgarkuchni, wyciągał swój zielony grzbiet w nieporządku porozstawianych szklanek i talerzy.Kilkabutelek z etykietami i bez walało się dokoła, na wzór posłusznych nawet po śmierci żołnierzy, pro-stując się w równej, wyciągniętej postawie.Obok łóżka stała Rózia, bledsza niż zwykle, lecz ubra-na i uczesana, co wobec dawnego jej domowego zaniedbania było faktem nadzwyczajnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl