[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dahaun - wymówiła to imię z przesadnym ruchem warg, a Kelsie jeszcze raz odpowiedziała:- Kelsie.- Kel-Say.- Dahaun skinęła głową.Po czym wskazała kobietę w szarej sukni i wypowiedziała słowo, które Kelsie znowu dokładnie powtórzyła.Tym samym sposobem zostali jej przedstawieni pozostali.Po dwóch próbach dziewczyna zdołała sobie poradzić.Crytha, Yonan (wyglądał na najmłodszego spośród mężczyzn), Kemoc, Kyllan.A ten, który górował nad resztą - Urik.Kocica wspięła się na tylne łapy i drapnęła Kelsie z pretensją.Kiedy dziewczyna ułożyła na ziemi płaszcz z kociętami, matka od razu się nimi zajęła, jak gdyby nie dowierzała, że nic się im nie przydarzyło podczas jazdy.Kelsie poprowadzono spiesznie do najbliższego z tych dziwnych domów.Wewnątrz za zasłonami kipiała w płytkich zbiornikach woda.Dahaun uczyniła kilka ruchów proponując Kelsie, by zrzuciła ubranie i wzięła odświeżającą kąpiel.Następnie poczęła wskazywać to tu, to tam i wymawiać słowa, które dziewczyna powtarzała za nią, starając się je właściwie akcentować.Nim skończyła kąpiel i wytarła się do sucha kawałkiem kwadratowej materii, poznała około dwudziestu pięciu słów, które powtarzała bez przerwy, by je sobie przyswoić.W chwilę później posilała się z tacy wypełnionej owocami, orzechami i małymi ciasteczkami.Czuła się nadzwyczaj swobodnie w szatach, które przyniosła jej Dahaun.Składały się na nie bladozielona luźna koszulka i spodnie raczej w typie obcisłych dżinsów, a także kaftan z długimi rękawami, sznurowany z przodu wiązadełkami ze srebra, z paskiem, którego wykute z tego samego metalu sprzączki wygrawerowano w zawiłe wzory.Na nogach Kelsie miała miękkie buty do połowy łydki, dość dobrze dopasowane.Wręczono jej również grzebień, by doprowadziła do porządku swoje krótko obcięte, układające się w pukle włosy.Przez cały czas uczono ją języka.Na zewnątrz powstało jakieś zamieszanie, którego nie zagłuszył słaby, jednostajny szelest liści tworzących ściany.Na wezwanie Dahaun wszedł ciężko do środka postawny mężczyzna w kolczudze.Hełm wsparł na biodrze, odkrywając głowę i twarz.Była to jedna z tych twarzy, które budzą zainteresowanie.Mężczyzna miał skórę jasnobrązową, jak gdyby często przebywał na powietrzu, a bardzo ciemne włosy rozjaśniały na skroniach srebrne pasma.Spoglądał na Kelsie szarymi oczami z taką intensywnością, iż zdawało się, że gdyby tylko mógł, otworzyłby jej głowę i wygarnął z niej odpowiedzi na pytania, których istnienia Kelsie nawet nie podejrzewała.- Przeszłaś przez bramę.Rozwarłszy usta patrzyła na niego z przestrachem.Mężczyzna zwrócił się do niej w jej własnym języku!- Przez bramę? - wyjąkała.- Tam nie było żadnej bramy, jedynie kamienne głazy.Neil przewrócił mnie, kiedy próbowałam powstrzymać go przed oddaniem strzału do dzikiego kota.Miałam świętą rację.- Niemalże zapomniany przypływ złości znów zalał ją falą gorąca.- Doglądałam swej ziemi - aż po powalone kamienie i dalej.Gdzie.gdzie jestem?Zrobiła nieznaczny ruch, by wskazać to, co znajdowało się wokół, dom, nieznajomych ludzi - tę krainę.- Jesteś w Zielonej Dolinie - powiedział mężczyzna.- W Escore.A dostałaś się tu przez jedną z bram.Może Pani okaże ci łaskę.- Kim jesteś - zapytała wprost - i co to za bramy?- Po pierwsze, jestem Simon Tregarth, po drugie, należałoby sprowadzić kogoś z wtajemniczonych, kto by ci to wyjaśnił.jeżeli tylko on czy też ona potrafiliby to uczynić.- Jak wrócę z powrotem? - Kelsie zadała najistotniejsze pytanie.Mężczyzna potrząsnął przecząco głową.- Nie wrócisz.W tej chwili mamy tylko jednego wtajemniczonego, a twoja brama doń nie należy.Nawet Hilarion nie może odesłać cię z powrotem.Przy wejściu pojawiła się kobieta w szarej sukni.Przepchnęła się do przodu, zachowując jednak pewną odległość między sobą a rozmawiającymi, jak gdyby odczuwała jakąś niechęć do mężczyzny.Zwróciła się doń obcesowo, a on, nim ponownie obrócił się ku Kelsie, wzruszył ramionami.Było oczywiste, że tych dwoje niewiele łączyło.- Ta, którą zwą Wittie, chciałaby wiedzieć, jak weszłaś w posiadanie klejnotu.Z pewnością nie przyniosłaś go ze sobą.- Miała go ona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]