[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kart do rêki bra³o siê szeœæ i gra rozci¹ga³a siê do dwóch razów; je¿eli zaœ za jednym razem dogra³ siê kto 131 ok, wygra³ dublê i bra³ od przegraj¹cego dubeltow¹ p³ac¹.Kwindecz zawis³ na dobraniu siê piêtnaœcie ok, przybieraj¹c coraz wiêcej kart do rêki po jednej i w nadziejê wygranej stawiaj¹c coraz wiêcej pieniêdzy, a¿ do wielkich sum, osobliwie w zapale gry, a gdy nad piêtnaœcie ok wiêksz¹ kartê dosta³, przegrawa³, czego obawiaj¹c siê przestawa³ na mniejszej liczbie; a je¿eli graj¹cy z nim sadzi³ wiêksz¹ stawkê, a drugi nie chcia³ dostawiæ, tedy ten, co stawi³, zabra³, co by³o stawione pierwej, choæ mia³ kartê mniejsz¹, której nawet nie by³ obligowany pokazaæ graczowi, nie dotrzymuj¹cemu podwy¿szanej stawki.Faraon by³ otwarty.Jeden wysypawszy kupê dukatów na stó³ albo i monety, lubo ta rzadko siê dawa³a widzieæ po wielkich kompaniach, przerzuca³ karty francuskie, jednê po drugiej bior¹c, na dwie kupki, z których jedna by³a przegrana, druga wygrana; i zwa³o siê to "ci¹gn¹æ bank".Osoby, które chcia³y graæ z nim, otacza³y stó³, maj¹c ka¿dy przed sob¹ kartê, na której le¿a³ czerwony z³oty lub wiêcej; zapaleni gracze garœciami czerwone z³ote na karty stawiali.Je¿eli karta taka, na jak¹ kto trzyma³, pad³a na stronê wygran¹, ci¹gn¹cy bank p³aci³ mu tyle, ile sta³o na karcie, a je¿eli pad³a na stronê przegran¹, tedy ka¿dy, który trzyma³ na tak¹ kartê, oddawa³ to, co stawi³, bankierowi.Ci, co grali przeciwko bankierowi, zwali siê pontierami.Kiedy pontier, wygrawszy pierwszy raz, nie chcia³ wzi¹æ wygranej, ale j¹ dostawia³ na drug¹ wygran¹, tedy za³oma³ jeden róg karty.Wolno by³o drugi raz trzymaæ na insz¹ kartê, po³o¿ywszy j¹ dla znaku na tej, która pierwszy raz wygra³a.Wiêc gdy drugi raz wygra³, za jeden czerwony z³oty bra³ cztery, co siê zwa³o: "parol".Je¿eli znowu nie chcia³ braæ pieniêdzy, ale je zostawia³ na trzeci¹ wygran¹, za³omywa³ drugi róg karty, dalej trzeci a¿ do czwartego -a za ka¿dym razem wygrana przyrasta³a we dwójnasób wy¿ej.Gdy zaœ pontier przegra³ czy pierwszy, czy czwarty raz, wiêcej nie p³aci³ bankierowi, tylko pierwsz¹ stawkê, wiele na ni¹ postawi³.¯e tedy jednym czerwonym z³otym mo¿na by³o po czwartym zaparolowaniu wygraæ kilkadziesi¹t czerwonych z³otych, dlatego najwiêcej siê osób do faraona cisnê³o, i na tym szczêœciu, niektórym sprzyjaj¹cemu, wiêcej siê graczów oszukiwa³o.Bywa³y jednak i takie przypadki, i¿ bankier przegra³ ca³y swój bank za³o¿ony, osobliwie gdy go szulerowie albo gracze azardowni obst¹pili.Druga rzecz nêc¹ca do faraona by³a ta, ¿e wolno by³o ka¿dego czasu ka¿demu do gry przyst¹piæ i odejœæ od niej, to¿ samo bankierowi uczyniæ wolno by³o.Gdy pontier stawiwszy kartê zawo³a³: "Wa bank!", wolno by³o bankierowi akceptowaæ tak¹ propozycj¹ i nie akceptowaæ.Je¿eli akceptowa³ i przegra³, pontier bez rachunku zagarn¹³ wszystkie pieni¹dze, które by³y na stole przed bankierem, a je¿eli wygra³, tedy rachowa³, wiele ich by³o, a pontier przegrawszy musia³ wyliczyæ ty³o, wiele bankier narachowa³.Takowy zak³ad nie s³u¿y³, tylko miêdzy osobami znajomymi, o których by³ pewny bankier, ¿e s¹ w stanie zap³acenia by te¿ najwiêkszej przegranej.I taæ to samo³ówka najwiêcej wy³upia³a panów i paniczów z fortuny, bo zagrzawszy sobie trunkiem g³owê albo graniem wolnym nieszczêœliwym zirytowawszy fantazj¹, a chc¹c koniecznie przymusiæ sobie szczêœcie, zawo³a³: "Wa bank!", przegra³ jeden i drugi tysi¹c czerwonych z³otych; chc¹c powetowaæ pierwszej przegranej, dalej drugi i trzeci raz: "Wa bank", a¿ o jednê noc przegra³ dwadzieœcia i trzydzieœci tysiêcy czerwonych z³otych.Tym tedy sposobem panowie tracili wszystkie swoje krociowe intraty, zad³u¿ali dobra i wychodzili z nich w cale od d³u¿ników naciœnieni.Tak zaœ chêæ do grania w karty nagle i mocno opanowa³a ca³y naród, i¿ ledwo kogo nalaz³ z pierwszych i ostatnich, którzy by siê nimi bawiæ nie lubili; z panów zaœ wielkich i paniczów kto nie znal kart, kto siê nie móg³ pochwaliæ, ¿e podczas publiki w Warszawie albo podczas kontraktów we Lwowie, albo na trybuna³ach nie przegra³ lub nie wygra³ w karty sta jednego i drugiego tysiêcy, a mia³ po temu fortunê, ten by³ poczytany za grubianina i ¿mindê.O redutachReduty zjawi³y siê najpierwej w Warszawie w œrednich latach panowania Augusta III, odprawia³y siê tylko w jednym miejscu na ca³¹ Warszawê i tylko w zapusty, pocz¹wszy od Nowego Roku a¿ do Wstêpnej Œrody, dwa razy w tydzieñ: we wtorek i we czwartek.Wprowadzi³ je i utrzymowa³ przez lat kilkanaœcie sam jeden tylko Salvador, W³och rodem, miêszkaniec warszawski.Ku koñcu panowania Augusta reduty, w pocz¹tkach samym tylko panom znajome, poczê³y zwabiaæ do siebie i pospólstwo; ju¿ jedno miejsce by³o dla nich ma³e, przeto pan Salvador dosta³ emulantów, którzy przyk³adem jego reduty w kilku miejscach pozakladali.Nie tylko zaœ co do liczby, ale te¿ co do czasu rozszerzy³y siê reduty.Bywa³y pierwsze przez szeœæ tygodni przed adwentem, drugie przed wielkim postem w zapusty, jako siê wy¿ej opisa³o; tak¿e ¿eby siê do sytoœci t¹ zabaw¹ ludzie nacieszyli, przydano redutom wiêcej dni, wiêc bywa³y w niedzielê, poniedzia³ek, wtorek, œrodê i czwartek; ledwo sobie swawolnicy dali czasu do wytchnienia przez pi¹tek i sobotê.Nie mieli tak¿e dosyæ zabawiaæ siê redutami na jednym miejscu, ale siê przeje¿d¿ali z jednych na drugie, p³ac¹c wszêdzie nowe antre, czyli wchodne.Je¿eli zaœ mia³ kto intencj¹ powróciæ na pierwsze reduty, z których wyjecha³, to siê opowiedzia³ antreprenerowi i wzi¹³ od niego bilet, przeto powracaj¹c ju¿ nie p³aci³ drugiego antre.Nie godzi³o siê wchodziæ na reduty z broni¹, tak¿e bez maski, czyli larwy, na twarzy.Tê jednak maskê osoby pierwszej rangi i szlachta, gdy chcieli, mogli zdj¹æ z twarzy, mogli jej nawet wcale nie k³aœæ na twarz, lecz dla zachowania postanowienia mogli j¹ przywi¹zaæ do rêki blisko - ramienia albo zatchn¹æ za kapelusz lub czapkê; poniewa¿ maska na to tylko by³a postanowion¹, ¿eby równoœæ miêdzy kompani¹, za równe pieni¹dze ciesz¹c¹ siê, bez zniewagi lub ujmy honoru czyjejkolwiek mog³a byæ zachowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]