[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy zamykała się nad nim mgła,spojrzał na wóz majaczący nad nim.Mogli chociaż wziąć jabłka, pomyślał zanim pochłonęła go ciemność.Będą wysuszone iprzemarznięte, gdy ktoś je wreszcie znajdzie.Tak jak ja. 5Haguefort, NavarneGwydion Navarne chodził po grubym dywanie przed Wielka Salą, czekając na swoją kolejna wezwania do wejścia.To było jego pierwsze zgromadzenie, od kiedy został w pełni uznany zadiuka podczas swoich siedemnastych urodzin, kilka miesięcy temu.Odpowiedzialność przygniatałago, gdy kroczył w górę i w dół po ciężkich włóknach tkanych w gobelinie zwanym historią jegorodziny.Z każdym krokiem nieświadomie podążał śladami tuathy Navarne, jednego z jegocymriańskich przodków, pochodzącego z Pierwszej Generacji Hague, który był przyjacielem LordaGwylliama Wizjonera, aż do panowania Stephana Navarne, który w swoich młodych latach byłnajlepszym przyjacielem Ashego, aktualnego Lorda Cymrian, imiennika Gwydiona, jego ojcachrzestnego i opiekuna.Bogate kolory splatające wątki  leśna zieleń i szkarłat, głęboki błękit,królewska purpura i złoto  mówiły o melancholijnej historii, która była dopasowana do jegonastroju.Bez końca chodził w kółko powtarzając sobie w ciszy to co widział w portach i naplacówkach w Sorboldzie, wielkim narodzie zagrażającym górom i nieosłoniętym pustyniompołudniowej Rolandii, usilnie starał się zachować fakty i wydarzenia jasnymi w swojej głowie.Siedemdziesiąt pięć trzymasztowych kutrów, przebiegał z wyprzedzeniem myślami poliście tematów, które wcześniej czy pózniej zostaną poruszone.Sześćdziesiąt trzy masztoweszkunery, przynajmniej cztery ciężkie barki, wszystko to w południowo-zachodnim porcie wGhant, tylko w ciągu jednego dnia.Wszystkie przewoziły niewolników, całe ich tysiące, być może była to liczba mieszkańcówdziesięciu lub więcej wiosek, prawdopodobnie przewożeni byli do kopalni soli w Nicosi albo dohuty żelaza w Keltarze.Gwydion nie mógł całkowicie zapanować nad przyspieszonym biciem serca od momentu,gdy był świadkiem wyładowania ładunku ludzi kilka tygodni temu.Do współczucia i oburzenia naten widok szybko dołączył strach, mała senna przystań rojąca się od straży i tragarzy, strażnikówgór oraz niewolnikami, wystarczyła by przekonać jego towarzysza, że wojna, którą przygotowujeSorbold, będzie większa niż każda inna, jaką kiedykolwiek widział świat.Przez to, że jego kompanem był Anborn ap Gwylliam, Lord Marszałek pierwszegoimperium cymriańskim i być może największy umysł wojskowy, jaki kiedykolwiek istniał naZrodkowym Kontynencie, Gwydion został szybko i boleśnie przekonany, szczególnie, że Anbornsam planował poprzednie wojny.Ciężki dywan pod jego stopami wyginał się w grzbiet przez co nieświadomie stworzyłbruzdę.Gwydion wygładzał ją stopami, popychając wybrzuszenie do krawędzi, dojeżdżał już dofrędzli, gdy drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się nagle z hałasem.Stojącym w drzwiach był długoletni pracownik jego ojca szambelan Gerald Owen,długowieczny Cymrianin, który służył ojcu Gwydiona, jego dziadkowi i prawdopodobnie jeszczekilku jego przodkom.Stary człowiek cofnął się zaskoczony, a potem otworzył drzwi szerzej dlamłodego diuka.- Wreszcie - wymruczał Gwydion wchodząc do Sali - czekałem tydzień by mu topowiedzieć.- On jest tego świadomy panie  powiedział spokojnie Gerald Owen, zamykając za nimdrzwi. Pan Cymrian musiał być pewny, że Pani Cymrian i dziecku nie będzie niczego brakowaćprzed spotkaniem.Była w poważnym stanie, gdy wróciła.Gwydion zatrzymał się i odwrócił szybko.- A teraz czuje się lepiej?  zapytał z niepokojem.Rapsodia adoptowała go wraz z jego siostrą Melisande cztery lata temu, jako honorowe wnuki, ale pod wieloma względami była dlanich jak druga matka. Nie będzie jej na radzie?- Tak i nie  usłyszał ciepły baryton za sobą.Gwydion spojrzał przez ramię i zobaczyłswojego ojca chrzestnego stojącego po środku korytarza prowadzącego do kluczowego miejscaspotkania.Ashe, jak był nazywany Lord Cymrian przez bliskich przyjaciół, był mężczyzną ozniewalających niebieskich oczach, częstych w cymriańskiej linii królewskiej, ale jego twarz i ciałonosiły ślady mieszanej krwi ludzi i Lirinów, z gadzimi, pionowymi zrenicami i miedzianymiwłosami, które błyszczały metaliczne, świadczącymi o smoczej krwi płynącej w jego żyłach.-Bardzo tego chciała i będzie na spotkaniu rady [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl