[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odgaduję, że władca takich wierszy się nie doczekał?- Rzeczywiście.Stało się, jak mówisz, czarny gnacie barani.Najwidoczniej przez omyłkę wypalono łotrowi nie to oko, co należało, gdyż od dnia kaźni wszędzie widział jeno zło.A co gorsze, widział je znacznie ostrzej niż poprzednio.Od tamtego czasu na murach miasta i wśród bazarowej gawiedzi pojawiały się złośliwe wierszydła poświęcone nie tylko pierwszemu wezyrowi, naczelnikowi skarbca, głównemu sędziemu, ale nawet samemu władcy.Kiedy doniesiono o tym chanowi, ten rozkazał wydłubać poecie i to drugie oko.Niestety, na nieszczęście dla ludzi zamożnych rozkazu tego nie zdołano wykonać.Nie zdążono.- Czyżby czmychnął?- Nie inaczej, czarny gnacie barani.Niektórzy z kokandczyków twierdzą, że znalazła się wówczas na dworze władcy jakaś litościwa dusza, która uprzedziła łotra o grożącym mu niebezpieczeństwie.Musiało tak być, bo gdy straż pałacowa wyłamała furtę w domostwie łotra, zastała tylko wygasający ogień pod kociołkiem z czarną farbą.Taką samą, jaką malowano przebrzydłe wierszydła na murach bogatych pałaców.Inni z kokandczyków powiadają, że poetę zdążono wtenczas pochwycić, lecz kiedy straż wiodła go na stracenie, banda obszarpańców zbrojna w drągi oraz topory napadła na katowski orszak i uwolniła skazańca.Tak czy inaczej, łotr ów zdołał zbiec z miasta i ukryć się w górach.To właśnie on przewodził tej smrodliwej bandzie.Poznałem go od razu.Po jednym oku, po rymowanych morałach i po czarnej duszy.- Ja tam nie narzekam.Nijakiej krzywdy mi nie wyrządził.Straciłem zaledwie koszyk granatów.- Wszystko dlatego, że Allach zdrzemnął się w niewłaściwym momencie.Aj, aj, gdzież mój koń ukochany? Aj, aj, gdzie atłasowe szaty? Aj, aj, gdzie skarby umiłowane? Co pocznę bez złota i klejnotów?- Widzisz teraz, wielmożny golasie, że jednak miałem rację.Nie bogactwo, lecz odrobina rozumu i szczęścia są człowiekowi w życiu niezbędne.I to zarówno w domu, w pałacu, jak na górskiej drodze.- Gdyby Allach nie zaspał przed chwilą, rozum nie byłby mi potrzebny.A tym bardziej szczęście, za które niczego kupić się nie da.- Bardziej upartyś od mojego przyjaciela, tego z długimi uszami.- Hodża parsknął śmiechem i już miał ruszać w dalszą drogę, gdy nagle żal mu się zrobiło uparciucha kłapiącego zębami z zimna i podrygującego na ostrych kamieniach.- Czarny gnat barani, którego szczęście nie opuściło ani na sekundę, jak gdyby nigdy nic uda się zaraz w dalszą drogę.Na osiołku, z nienaruszonym tobołkiem i monetami dobrze ukrytymi w schowku.Ty zaś będziesz musiał drałować na piechotę.I to boso.Czy w dalszym ciągu twierdzisz, iż bogactwo jest największym szczęściem w życiu muzułmanina? Ech, znaj szlachetne serce ubogiego człeka Tu w węzełku mam połataną koszulę.Włóż ją na grzbiet, będzie ci nieco cieplej, wielmożny golasie.I złap się za ogon osła, będzie ci lżej przebierać nogami.Bo droga przed nami jeszcze długa i wcale niełatwa.*Mędrzec bucharski znany był na całym Wschodzie z niezwykłych pomysłów, niezwykłych zadań i niezwykłych rozwiązań.Podzielenie dwudziestu jeden granatów pomiędzy dwudziestu jeden mężczyzn, ale koniecznie w ten sposób, aby jeden z owoców nadal pozostał w koszyku, należy z pewnością do takich właśnie niezwyczajnych problemów.Czy domyślasz się, człowieku rozumny, jak należało rozdzielić owoce? Nie? Hm, nie darmo powiedział Wielki Poeta:- Przy rozwiązywaniu trudnych spraw odrobina szczęścia i kapka oleju bardziej człekowi potrzebne niźli długie uszy osłu.POCZĘSTUNEK WBREW WOLIOpowieść dziewiąta o tym,jak mędrzec bucharski uczestniczy w sprawiedliwejwymianie gościńców, po której tęskni za Jednookim Poetą“Słodko kląskający słowik żyje w kwiecistym gaju, ponury puchacz - w ruinach pełnych jadowitych pająków i skorpionów.Dzieje się tak od stworzenia świata, albowiem każdy zwykł budować gniazdo zgodnie z własnym obyczajem" - pisała niegdyś Zebunissa, wielka poetka i nieszczęsna księżniczka, której nić żywota przeciął miecz rodzonego ojca.Tchnące mądrością słowa tragicznie zmarłej księżniczki nieprzypadkowo akurat w tym momencie przyszły do głowy Hodży Nasreddinowi od rana zdążającemu samotnie górską ścieżyną.Widok kamiennego zamku, przylepionego do zbocza wysokiej skały na podobieństwo jaskółczego gniazda, w niejednej czaszce miał prawo rodzić takie właśnie myśli.W chwilę później kręta dróżka doprowadziła Hodżę do drewnianej kładki zawieszonej nad przepaścią.Zanim mędrzec bucharski zsunął się z siodła, aby na piechotę przeprowadzić osła na przeciwległą stronę, zza skalnego załomu wysunęło się dwóch zbrojnych ludzi, strażników albo zbójców, odzianych w pasiaste chałaty i zielone zawoje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]