[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Książę był już człowiekiem leciwym, a na dodatek wiedział, że nawet jeśliprzeżyje tę bitwę, Księstwo Niedzwiedzie i tak już padło ofiarą szkarłatnych okrę-tów.Serce mi krwawiło nad jego niedolą.Książę postąpił ten jeden jeszcze, nie-możliwy do uczynienia krok, opuścił topór i zakończył życie młodego Zawyspia-rza.W tej samej chwili starszy napastnik skoczył naprzód, wykorzystując krótsząniż tchnienie lukę w obronie.Jego ostrze zatańczyło w przód i w tył, przebijającpierś księciu Krzepkiemu.Stary władca padł na zakrwawione kamienie.Księżniczka Hoża, uwikłana w walkę z innym Zawyspiarzem, obróciła się,słysząc rozpaczliwy krzyk siostry.Przeciwnik wykorzystał szansę.Wywinąłmłynka ciężkim mieczem, wybił jej lżejsze ostrze z dłoni.Dziewczyna odsko-czyła i wtedy właśnie ujrzała, jak morderca jej ojca chwyta księcia Krzepkiego zawłosy, chcąc wziąć trofeum, chcąc odciąć pokonanemu władcy głowę.Tego już było zbyt wiele.Rzuciłem się po topór upuszczony przez księcia Krzepkiego, chwyciłem śli-skie od krwi stylisko, jakbym chwytał dłoń starego przyjaciela.Broń wydała misię dziwnie ciężka, ale wzniosłem ją łukiem do góry, zablokowałem wraży miecz,a potem, stosując taką kombinację, że Brus byłby ze mnie dumny, ze zdwojonąsiłą rąbnąłem ostrzem w twarz Zawyspiarza.Zadrżałem słysząc dzwięk kruszo-nych kości.Wyprysnąłem do przodu i z wielką mocą ciąłem w dół, oddzielającramię człowieka, który chciał ojcu obciąć głowę.Topór zadzwięczał o kamiennąposadzkę, ręka zdrętwiała mi z wysiłku.Trysnął na mnie strumień ciepłej krwi.To księżniczka Wierna rozorała ramię przeciwnikowi.Stał dokładnie nade mną.Przetoczyłem się, zerwałem błyskawicznie na nogi i zamachnąłem toporem, roz-cinając mu brzuch.Upuścił miecz, a upadając, ściskał wylewające się wnętrzno-ści.Nastał przedziwny moment całkowitego bezruchu w kipieli walki.Księżnicz-ka Wierna spojrzała na mnie wzrokiem pełnym zdumienia, które wkrótce przero-dziło się w triumf, a zaraz potem w krystaliczną wściekłość. Nie oddamy poległych! zawołała.Podniosła wysoko głowę, krótkie wło-sy pofrunęły niczym grzywa walczącego ogiera. %7łołnierze! Do mnie! krzyk-nęła, a w jej głosie dzwięczała władcza nuta.Jeszcze przez chwilę patrzyłem na księżniczkę Wierną.Obraz tracił ostrość,zanikał.151 Niech żyje Księstwo Niedzwiedzie! krzyknęła oszołomiona księżniczkaHoża.Wymieniły spojrzenia, które mi zdradziły, że żadna z nich nie spodziewała siędożyć jutrzejszego dnia.Wtedy przedarła się do nich grupka żołnierzy. Zabierzcie ciała mego ojca i siostry rozkazała dwóm księżniczka Wier-na. Reszta do mnie! Księżniczka Hoża z niejakim zdumieniem spojrzała naciężki topór, schyliła się, by go zastąpić znajomym mieczem. Tam jesteśmy potrzebni wskazała księżniczka Wierna, a siostra podąży-ła za nią, by wzmocnić linię obrony, pomóc w odwrocie.Patrzyłem na księżniczkę Hożą, której nigdy nie kochałem, lecz którą zawszepodziwiałem.Całym sercem pragnąłem z nią podążyć, lecz wszystko zasnuwałmi dym, przesłaniały cienie.Ktoś mnie pochwycił i odciągnął. Niemądre to było.Głos w mojej głowie był jednak zadowolony. Stanowczy! przeraziłem się.Serce zamarło mi w piersi. Nie.Ale mógłby to być on.Nie najlepiej strzeżesz swego umysłu, Bastardzie.Nie powinieneś ulegać.Obojętne, jak głośno wołają, musisz zachować ostroż-ność. Król Szczery pchnął i poczułem, że na powrót przyjmuje mnie mojewłasne ciało. Przecież ty to robisz, królu zaprotestowałem, ale już byłem sam.Otworzyłem oczy.W pustej izbie panowała ciemność.Nie potrafiłem określić,czy leżałem w tym łóżku chwilę, czy długie godziny.Opanowało mnie straszliweznużenie i zasnąłem kamiennym snem.* * *Następnego ranka obudziłem się zdezorientowany.Bardzo dawno już nie spa-łem w prawdziwym łóżku, nie mówiąc o tym, że na dodatek byłem czysty.Z nie-małym trudem skupiłem wzrok na sęku w belce w powale nade mną.Po jakimśczasie przypomniała mi się gospoda, uświadomiłem też sobie, że jestem niedale-ko Kupieckiego Brodu oraz blisko księcia Władczego.Niemal w tej samej chwiliprzypomniałem sobie śmierć księcia Krzepkiego.Serce zaciążyło mi w piersi.Zacisnąłem powieki, odcinając się od wspomnienia obrazu bitwy.W głowie midudniło, rodził się ból.Przez jeden moment irracjonalnie obciążyłem winą księ-cia Władczego.To przecież on był przyczyną tej tragedii, która raniła mi serce,a ciało przyprawiła o drżenie słabości.Akurat tego ranka, gdy miałem nadziejęzbudzić się silny i świeży, gotów dokonać zabójstwa, ledwie znalazłem siłę, żebyprzewrócić się na drugi bok.152Po jakimś czasie zjawił się chłopak z moimi ubraniami.Dałem mu jeszczedwa miedziaki.Wkrótce wrócił, niosąc tacę.Widok miski, zapach owsianki przy-prawił mnie o mdłości.Nagle zrozumiałem niechęć do jedzenia okazywaną przezstryja Szczerego zawsze latem, gdy Mocą trzymał Zawyspiarzy z dala od naszychwybrzeży.Zainteresował mnie tylko kubek oraz czajniczek z gorącą wodą.Wy-grzebałem się z pościeli i sięgnąłem pod łóżko po swój tobołek.Iskry zatańczyłymi przed oczyma.Zanim udało mi się rozpakować tłumok i znalezć potrzebne zio-ło, dyszałem jak po forsownym wyścigu.Poganiany narastającym bólem głowy,zwiększyłem ilość kozłka.Niedługo będę zażywał tyle, ile Cierń podawał księciuSzczeremu.Od kiedy wilk mnie opuścił, dręczyły mnie sny przekazywane Mocą.Obojętne, jak wysoko wznosiłem mury chroniące umysł, nie mogłem się obronić.Ten z minionej nocy był najgorszy, bo wszedłem do snu, działałem poprzez księż-niczkę Hożą.Owe sny przerazliwie wyczerpywały zarówno moje siły, jak i zapasykozłka.Obserwowałem niecierpliwie, jak zioło oddaje swą moc gorącej wodzie.Gdy tylko przestałem widzieć dno kubka, zacząłem pić, choć się zakrztusiłem odgoryczy.Wreszcie zalałem fusy drugą porcją gorącej wody.Słabszy wywar wypiłem już wolniej, siedząc na brzegu łóżka i patrząc zaokno.Miałem wspaniały widok na nizinną krainę przeciętą rzeką.Pola uprawne,mleczne krowy na ogrodzonych pastwiskach tuż za Jabłonkami, a dalej smużkidymu unoszące się z przydrożnych chałup.Nie było już między mną a księciemWładczym żadnych bagien ani dziczy.Od tej pory będę musiał podróżować jakczłowiek.Ból głowy nieco zelżał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]