[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I odbiega.A więc powiedział jej.Po co? Nagle stwierdzam, że mam już dość odpoczynku i że chciałabym znaleźć się w swoim domu.Katarzyna niech zostanie, jeżeli ma ochotę, ale ja wyjadę.Ja wyjadę.Może pojutrze? I znowu Kasia i Rafał idą ku nam.Rafał śmieje się, a ona ma minę niewyraźną.- Ciocia, co ja mam zrobić? Wuj Marek zjadł te wszystkie zlewki, a teraz obgryza gnat.Pies siedzi naprzeciwko niego i warczy.Kasia wraca z końskiego targu o dwunastej.Klara szykuje obiad, ja wszywam rękaw do jej kretonowej bluzki.Słuchamy, jak Kasia opowiada o targu, pijąc jednocześnie zsiadłe mleko prosto ze słoja po marynowanych ogórkach.- Mówię wam, że to była istna fantazja! Kiedy jechaliśmy w tamtą stronę, nawaliła nam kobyła, to znaczy, mama, że popsuł się motor.Łyk mleka i Kasia mówi dalej:- Przyjeżdżamy, a tam istne końskie szaleństwo.Ofelia robi wysiadkę w porównaniu z jedną klaczą, która.- łyk mleka - dostała bzika na środku placu.Nikt jej nie chciał kupić, bo same rozumiecie, na co komu zwariowany koń? Tylko Rafał zachwycił się tą klaczą, ale.- łyk mleka - Rafał nie ma pieniędzy.Więc, masz pojęcie, ciocia, namówił Lipczaka, żeby tę klacz kupił.I Lipczak dał się wrobić w ten wątpliwy interes.- Kasia oblizuje białe wąsy sponad górnej wargi.- Z drugiej strony, ja mam nadzieję, że ta klacz.- łyk mleka - odwdzięczy się Lipczakowi za jego dobre serce.Kiedyśmy wracali, mówię do Rafała: "Rafciu, mój skarbie, stawiaj wodę sodową, bo trupem padnę".Najpierw chciał mnie bić za tego Rafcia, a potem rzecze wielkodusznie: "Dobra, ja ci tę wodę postawię".I.- dwa łyki mleka - postawił.To ja, mama, ty mnie znasz, z punktu wypiłam trzy szklanki.To on powiada, że wypije cztery, jedną po drugiej, bez łapania powietrza.Babka przy wózku patrzy jak na głupich.W sumie strzeliliśmy jedenaście szklanek, żeby.- łyk mleka - przekonać się na koniec, że Rafał nie ma ani grosza przy sobie.Potem wam dokończę, bo teraz muszę iść do klo.- Ona dziś nie wyjdzie z tego klo do końca wieczora - śmieje się Klara.- Po tej wodzie sodowej i po tym mleku!Wyglądam przez okno, widzę, jak Kasia wybiega z ganku i leci w stronę szarej budki, ale dostrzega mnie, zatrzymuje się i podskakuje raz na jednej nodze, raz na drugiej, woła:- Mama, teraz sama widzisz, jakie ja mam cudowne wakacje!Ustaliłyśmy z Klarą, że Kasia zostanie u niej do końca sierpnia.Klara nie zdziwiła się, kiedy powiedziałam jej, że chcę wyjechać wcześniej, niż początkowo zamierzałam.- Spodziewałam się czegoś takiego.Trudno, Zuza! Są ludzie, których nie można zatrzymać, i ty do nich należysz.Przyglądam się Klarze, która pochylona nad stołem formuje zgrabne kotlety z mielonego mięsa.Jej uroda zawsze mnie urzekała.Uważałam ją za śliczną, kiedy byłyśmy dziewczynkami, za bardzo ładną, kiedy dorosłyśmy, za fascynującą w tym czasie, kiedy wychodziła za Marka.A teraz.? Najdokładniej jednak rysuje mi się w pamięci twarz Klary, którą zapamiętałam z tego wieczoru na dworcu, kiedy przyszłam po nią, bo wracała właśnie z Kazimierza.Może bym jej wtedy opowiedziała o moich przejściach z Pawłem, gdyby nie to, że Marek też czekał na nią.Był na dworcu pierwszy, zobaczyłam go, wychodząc na peron.Pamiętam, jak mnie speszyła czarna opaska na jego ramieniu.- Marek - zapytałam, nie wiedząc, czy dobrze robię, czy źle, dotykając takich spraw - straciłeś kogoś?- Tak.Rodziców.Opowiadał mi potem o ich śmierci.Wieźli jarzyny do miasta, pijany kierowca uderzył w bok furmanki.Pamiętam również oczy Marka, kiedy wpatrywał się w nadjeżdżający pociąg.Wiedziałam już, powiedział mi, że czeka nie tylko na Klarę, ale i na jej decyzję.Był na trzecim roku ogrodnictwa, kiedy postanowił rzucić studia i wrócić na wieś, żeby wszystko nie marniało, tak mówił.I napisał o tym do Klary do Kazimierza.Była wtedy na drugim roku akademii, miała zacząć trzeci.Wysiadła z pociągu.- Marek! - zawołała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]