[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to dziewczyna lat nie więcej niż piętnastu–szesnastu, z drugimi lśniącymi włosami blond.Stała ze spuszczoną głową pomiędzy Ottonem a Tonym Expressem.Miała na sobie sukienkę bez rękawów z białą bluzeczką, białe skarpetki i czarne sznurowane buciki.— Nie zostawiaj mnie znowu samej, Otto — powtórzył Tony Express i tym razem brzmiało to, jakby mówił stereofonicznie, dwoma nakładającymi się głosami.Otto przyglądał się zjawie dziewczyny zaszokowany i zafascynowany.Zdjął kapelusz i pochylił się, by móc ją lepiej widzieć.— Gretchen? — zadrżał, — Czy to naprawdę Gretchen?— Nie zostawiaj mnie znowu samej, Otto — błagała dziewczyna, choć w dalszym ciągu nie chciała podnieść głowy, by Otto mógł zobaczyć jej twarz.— Tak bardzo mnie skrzywdziłeś ostatnim razem… ale najgorsze było to, że zostawiłeś mnie samą.Otto raz i drugi pogładził ją po włosach, które, mimo iż niemal niewidoczne, naładowały się elektrycznością i delikatnie potrzaskując, uniosły się ku jego dłoniom.— Gretchen, musiałem cię zostawić… Jak mógłbym zabrać cię z sobą, kiedy byłaś nieżywa?— Nienawidziłam tego rowu — skomliła Gretchen.— Tam było tak zimno, mokro i ciemno i cała byłam powiązana drutem.Dlaczego zostawiłeś mnie, Otto?Tony Express odstąpił krok w tył, potem drugi i wreszcie trącił w łokieć Lloyda, którego uwagę do tego stopnia przykuła zjawa, wyczarowana przez Indianina, że aż stracił ochotę do wyjścia.Jednak Tony Express syknął nań:— Chodź! Chodź! To już nie potrwa długo!— Och, Otto, dlaczego tak bardzo mnie skrzywdziłeś? — Gretchen nie przestawała chlipać.— Maleńka… byłaś taka piękna — odrzekł jej Otto bezbarwnym głosem.— Musiałem cię mieć.Musiałem wziąć wszystko to, co miałaś do zaofiarowania.Nawet w tym rowie, kiedy już nie żyłaś, z białą skórą umazaną czarnym błotem… nawet w tym rowie byłaś piękna.Uklęknąłem w tym rowie i nie dbając nic a nic o ubranie, wziąłem cię po raz ostatni.— Czciłam cię, Otto — odparła Gretchen, gdy Lloyd z Tonym Expressem wymykali się do kuchni, delikatnie zamknąwszy za sobą drzwi.— Szanowałam cię i wielbiłam.Byłeś dla mnie bardziej jak rycerz z dawnych czasów niż istniejący naprawdę mężczyzna.Otto pochylił się do przodu i ucałował jej dłoń.— Byłaś zawsze taka słodka, moja mała Gretchen.Lepszej śmierci nie mogłabyś sobie wymarzyć.— Kanalia — powiedziała Gretchen.Otto pomyślał, że się przesłyszał.Podniósł głowę.— Co? Co takiego powiedziałaś?— Powiedziałam: „kanalia”, to właśnie powiedziałam.Gretchen pokazała mu podniesiony do góry i wyprostowany środkowy palec, a potem uniosła twarz, by mógł ją zobaczyć.Jej jedwabiste blond włosy poleciały do tyłu i ukazała się zza nich, szczerząc zęby, niewidoma i smagła twarz Tony’ego Expressa.Otto stał sztywno i bardzo spokojnie.A więc to tak! Die Zauberei! Nigdy nie przyszło mu do głowy, że Ameryka to również kraj czarnoksiężników.I cóż to była za magia! Oto dziewczyna, która padła ofiarą najokrutniejszego czynu, jaki popełnił w całym swoim życiu, zmaterializowała się na jego oczach i przemówiła doń, oskarżając go bez ogródek o wszystko, co jej uczynił! A przecież zostawił Gretchen w rowie pod Wuppertalem zimą 1943 roku i nie wiedział o tym nikt oprócz niego.— To ci zabiło klina, co, człowieku? — Gretchen spytała go głosem Tony’ego Expressa.Otto zawarczał i obnażył ze złości zęby.Podniósł obie ręce do czoła i jął się wpatrywać w tę drwiącą zjawę Gretchen z narastającą wściekłością.— Nikt mi jeszcze nigdy czegoś takiego nie zrobił! I nie zrobi! Nigdy!Rozległ się ogłuszający wybuch, błysnął płomień i zjawa eksplodowała Ottonowi tuż przed oczyma.Lecz w następnej chwili Otto krzyknął, przycisnął dłonie do skroni i zwalił się na dywan.Kukła tańca słońca sprowadziła ducha Gretchen z jego własnej pamięci i jedyne, co przez swój czyn osiągnął, to spalenie własnych komórek mózgowych.W rzeczy samej dokonał całkowitej kauteryzacji swych wspomnień o Gretchen i nigdy już nie miał sobie o niej przypomnieć.Dygocząc leżał na podłodze jak połamany przez wichurę parasol.Gott im Himmel, co się z nim stało? Wiedział, że było to coś o doniosłym znaczeniu i dramatycznych konsekwencjach, ale dopiero po chwili domyślił się, co to miało znaczyć.Ktoś się z niego wyśmiewał.Ktoś sobie z niego drwił.— Celia! — zawołał na cały głos.Podniósł się na kolana.— Celia, wo bist du, Celia?Zawołał raz i drugi, lecz bez odpowiedzi.W końcu udało mu się dźwignąć na nogi i przytrzymując się mebli, dowlec do kuchni.Czuł się tak, jak gdyby ktoś dał mu po głowie obuchem siekiery.Pierwszy brzask, zaglądający przez weneckie żaluzje do okien, przyprawił jego oczy o łzawienie.Celia stała zaledwie o pół centymetra dalej od miejsca, gdzie Tony Express zatrzymał jej metabolizm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]