[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.4 i obserwował płonące kolory, patrząc ponad wyrytą w glinie czerwoną blizną bezpiecznego szlaku prowadzącego na wzgórza szeleszczących traw.Zdecydowanie były to trawy – tak oficjalnie orzekł wydział i od dwóch tygodni mogli oficjalnie i naukowo używać tego słowa, potwierdzając teorie i domysły zrodzone z półtorawiecznej obserwacji orbitalnej.Ci, którzy uważali, że takie rzeczy są ważne, stosowali precyzyjne kryteria.Byli to ludzie, którzy przez całe swoje zawodowe życie uczyli się na pamięć nazw rzeczy widzianych tylko na zdjęciach, a potem wpajali je pokoleniom uczniów – sto pięćdziesiąt lat studiowania taksonomii i ekosystemów swego byłego świata, którego nawet nie znali.Gildia oczywiście utrzymywała, że nie ma to żadnego sensu.Synowie i córki Gildii nie studiowali nauk o ziemi – o, nie.Przez te wszystkie długie lata, jakie upłynęły, zanim „Feniks” znów wystartował, synowie i córki Gildii uczyli się fizyki, konserwacji statku i lotów międzygwiezdnych.Tylko czy praktyczny był start statku międzygwiezdnego, kiedy brakowało im podstawowych rzeczy?Szczeniaki Gildii nazywały jednak dzieci ze stacji durniami albo jeszcze gorzej.I za co? Durnie, bo narażają na niebezpieczeństwo planetę, która Gildię guzik obchodziła? Dumie, bo pragną świata, który najwyraźniej oferuje bogactwo tego wszystkiego, co zdobywali z takim ryzykiem, a większość wydobytych surowców i tak lądowała na liście priorytetów Gildii?Durnie, bo rzucają wyzwanie władzy Gildii – kiedy nie można było do niej wejść, jeśli nie było się potomkiem członka załogi „Feniksa”? Czy właśnie to nie był prawdziwy powód, dla którego dziedziczni członkowie Gildii nazywali ich durniami? Bo żaden dzieciak stacyjnego budowlańca nie mógł przekroczyć tej granicy i uczyć się w ramach Gildii, a Gildia miała wszelkie powody, by taki stan rzeczy utrzymywać.Oczywiście, przezwiska kłuły ze szczególną siłą, tak jak tego chciały szczeniaki Gildii.Nieważne, że jeśli przyłapał je na tym ktoś starszy, winni byli karani tygodniowym ograniczeniem racji żywnościowych.Nie łamało to dumy szczeniaków, nie pozwalało dzieciakowi ze stacji sięgnąć po to, co nie było jego dziedzictwem ani nie nadawało w oczach Gildii znaczenia i wagi nauce o ich utraconej Ziemi i utraconym celu podróży.A teraz Gildia mówi: opuśćcie ten świat? Skolonizujcie jałową Maudette, a oni poszukają wśród gwiazd innych układów planetarnych, wolnych od roszczeń – aha, przy okazji, wydobywajcie surowce i budujcie na tych gwiazdach stacje, żeby statki Gildii mogły uzupełniać paliwo, mieszkajcie tam, umierajcie, a potem powtarzajcie wszystko od początku – wszystkie te śmierci, pot i niebezpieczeństwa – bądźcie robotami, a statki Gildii będą podróżować do miejsc, które trzeba będzie zbudować przy pomocy jeszcze większej liczby robotów, bez końca poprzez przestrzeń, a przez cały czas Gildia będzie utrzymywać swoje priorytety i przywileje, na potrzeby których szła większość wszystkich surowców, jakimi dysponowali.Już lepiej być tutaj, na zimnym wietrze i pod blednącym niebem.Ich niebem, na którym zachodził teraz Miraż, a Maudette jeszcze nie wzeszła, niebem stanowiącym coś dziwnie pośredniego między blaskiem dnia i prawdziwą nocą.Mogli tu umrzeć.Jeszcze wszystko mogło się nie udać.Jakiś drobnoustrój mógł ich wykończyć szybciej, niż byliby w stanie się zorientować, co ich dopadło.Mogli spustoszyć ten świat i skrzywdzić każde żyjące tu stworzenie.Łzy wciąż pojawiały się w środku nocy albo w pełnej szelestów ciszy na obcym wzgórzu.Wracała tęsknota za domem, kiedy pomyślał sobie o czymś, co chciał powiedzieć rodzinie albo przyjaciołom, których znał całe życie – a potem, jakby wspominając czyjąś niedawną śmierć, przypominał sobie, że otrzymanie połączenia telefonicznego wcale nie jest takie łatwe i że nie ma żadnej gwarancji, iż lądownik wielokrotnego użytku, na który postawili swoją przyszłość, zostanie kiedykolwiek zbudowany.Razem z nim przybył na Dół Estevez.Biedny Julio, ż tym swoim katarem.Nie rozmawiał z Estevezem o Górze, nie rozmawiał o wątpliwościach.Razem odbyli studia, razem przeszli szkolenie – znali się przez całe życie.no bo jak mogło być inaczej w ograniczonym świecie stacji? Zanim dokonali tego cięcia, wspólnie roztrząsali wszelkie wątpliwości, ale kiedy dowiedzieli się, że zostali zakwalifikowani do zespołu, już się nad nimi nie rozwodzili, a już zupełnie o nich nie rozmawiali, od kiedy znaleźli się na dole.Tutaj wszystko było w porządku, a oni się nie bali.Estevez nie martwił się, kiedy Ian spóźniał się na kolację, nie, oczywiście, że nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]