[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. My ślisz o nim? py ta Anna. Zaraz zwariuję. Angela się nim zajmie, prawda? Raczej on nią. Jest silna.Ta baba ma muskuły & A on ma serce. Na pewno jest przy nim Laurus. I Nexus. Eim wy chy liła do końca kieliszek.Dron podleciał i uzupełnił alkohol.Zupełnie jak we wspomnieniu.Może to nawet ten sam dron. Tak. Anna poszła w jej ślady i opróżniła puchar.Cierpliwy automat nalał aroniówki także jej. Ale oni wszy scy mówi przez ściśnięte gardło Pauline cała ta zgraja Toy Soldiers, tomaniacy.Poświęcą się, jeśli będzie trzeba.A ja wolę, by przeży li.Taka jest różnica międzyfacetami a kobietami. Gaworzy cie? zagaił Peter.Gdy do nich podleciał, owiało je chłodne powietrze.Pauline z przy jemnością poczułaorzezwiający podmuch na rozgrzany ch alkoholem policzkach. Cześć, ry cerzy ku westchnęła Anna. Czy nie powinniśmy zabawiać gości?Eim spojrzała w dół, za palcem Crasha, z którego rozciągał się tęczowy wachlarz strzałekpoznaczony ch uwagami na temat zachowań biesiadników.Coraz więcej ludzi.Nakazała frinowi zmetabolizować etanol.W siedemdziesięciu procentach.Wlecieli do Teacupa.Czekała tam gromada dimenów, który ch pancerze z barw ochronny chzdąży ły przy brać intensy wne kolory.Jej frin zidenty fikował gości jako czarodziejów z Wiz, Sitówz Onomy, Deeny, Bohemy, Agooine, Teheny i Rondu.W przy padku połowy z nich zaznaczy ł, żesą Stellarami i w zasadzie nie mają stałego miejsca poby tu.Kilkanaście osób konferowałoz Hanem leżący m na anty grawitacy jny m łóżku tuż nad najniższy m poziomem airvilla.Rannywzbudzał zainteresowanie, co by ło dość oczy wiste.Całej tej scenie w milczeniu przy glądał sięKonon polatujący nad wy ższą platformą.Pauline wiedziała, że w razie czego zainterweniuje. Majordomus, nie żałuj alkoholu szepnęła menowo do droida. Tak, proszę pani.Ale powoli się kończy. Ile zostało? Jeszcze trzy kolejki i będzie po wszystkim. Skontaktuj się z majordomusami innych członków karawany.Zanim zabraknie trunków. Czyli już? Już. Jak się czujecie? zapy tała gości. Dzięki tej whiskey bardzo dobrze odpowiedział dimen ubrany w pomarańczowy motomb.Tuż obok niego wisiała dimenka w bardzo podobnej zbroi.To oni przy prowadzili pierwszą partięgości. O, mamy wiadomość, że kończą wam się szamańskie pły ny ! Nie inaczej. Zgodnie z oby czajem karawan nie wy pada opijać gospodarzy, dobrze mówię? zwrócił siędo biesiadników. Dobrze! odkrzy knęli, wznosząc szkła, i wy dali mentalne polecenia, by dostarczono alkoholz ich domostw. No! Sam przeniósł kielich do lewej ręki i pozdrowił biesiadników zgrabny m salutemprawej. Co to za znak, wujku? szepnęła mała dimenka wisząca u jego boku. Biedne dziecko.Frin nie podpowiedział? Salut Ranów. Moja krew dla was i za was.Nie rozumiem, wujku odparła dziewczy nka.Pauline uśmiechnęła się krzy wo. To pozdrowienie Aristoi Imperialis.Maodów i Maod-Anów, Zoe.Tak masz na imię, prawda? powiedziała. Tak, Siti.Ale wciąż nie rozumiem. Ranowie to najlepsi żołnierze Way Empire.Przy sięgają oddać za nas krew.Kciukiemwskazują miejsce, w który m najłatwiej przełknęła ślinę dostać się ostrzem do serca.Potemgestem jakby rozsiewają krew.Swoją krew. To tacy siewcy krwi.%7łeby śmy my mogli ży ć wy ręczy ła ją Sara. Aha.To chy ba rozumiem.Ale to jest& straszne.Pauline szy bko wy chy liła ły k alkoholu. Wujku. Zoe stuknęła Sama w pancerz na wy sokości piersi. Co się dzieje z dziadkiem?I z resztą rodziny ?Yon spojrzał na nią strapiony. Na razie nie wiem, kochanie.Ale na pewno sobie poradzą. Na pewno? Na pewno.A teraz podziękujmy naszej gospody ni.Zoe spojrzała mechaniczną buzką na Pauline. Dziękuję, Siti. Proszę bardzo. Eim pogłaskała ją po głowie. Tutaj, zdaje się, jest więcej dzieci.Jeśli twoiopiekunowie się zgodzą, pobaw się z nimi. Mogę, wujku? Oczy wiście, kochanie.Zoe poleciała w dół, w kierunku pięciorga podrostków, z który ch jeden, podobnie jak ona, by łdimenem. Cześć! krzy knęła. Pobawię się z wami, dobra? Dobra! Masz tu figurkę Rana! Steruj! Okej!Pauline poczuła, że musi z kimś porozmawiać o swoim niepokoju.Choćby z nieznajomy mi.Inaczej oszaleje.Spojrzała na Sama i Sarę. Mój& mężczy zna jest Ranem i Błogosławiony m. Niemożliwe! Sam aż skulił ramiona.Sara przy tknęła mechaniczne palce do ust. Wy bacz ten salut odezwał się Sam. Nie wiedziałem. Nic nie szkodzi. Ale niezręcznie wy szło&Pauline machnęła ręką.I nagle zrozumiała, że to, co dla niej by ło naturalne, czy li obecnośćBłogosławionego, dla nich by ło egzoty czne.Nagle spotkali kogoś, kto obcował z legendą.Miałaochotę parsknąć, ale zamiast tego coś ścisnęło jej gardło.Jakby jakaś rzewna melodia wlała siędo oczu i krtani, wy pełniła ży ły zamiast krwi i& Siti? szepnęła Sara, widząc, że Pauline odwraca się do nich plecami. Paulinko? odezwała się menowo Anna.Harry milczał.Widział jej łzy.Eim kazała frinowi zablokować czy nność gruczołów łzowy ch.Znowu obróciła się do gości.Sam i Sara przez chwilę patrzy li to na nią, to na siebie, to na Harry ego, Petera i Annę. Jak to jest? przerwała milczenie Bor. Co, Siti? spy tała Pauline. No& by ć partnerką Rana.I Błogosławionego.By ła Reormater wzięła głęboki wdech i ły knęła z kieliszka. Okropnie. Jak to? Sam podciągnął ramiona. Ciągle ma jakieś obowiązki. Eim chrząknęła.Jej krtań wciąż by ła ściśnięta. Wy latuje namisje, spoty ka się z Charonami, Auduxami, Ludzmi Bramami, wzy wa go Imperator& Naprawdę rozmawia z Imperatorem?! spy tał Yon. Tak, bardzo często& Czy li to prawda! szepnęła Sara. Oczy wiście.Do was nigdy nie mówił? Do mnie jakby we śnie odezwał się Sam. I pracuje! westchnęła dimenka. No tak.Lata do Pożeraczy, czasami do Terraformerów, dogląda Worplanów, gadaz inży nierami, programerami, Besebu-Ranami. Ty ch nie lubię. Sam wzdry gnął się. Częściej go nie ma, niż jest.A jak jest, to non stop my ślami gdzie indziej.No, może nie takczęsto jak kiedy ś, ale wciąż za mało przeby wa ze mną& Ale dlaczego? spy tała mechaniczna kobieta.Pauline pokiwała powoli głową do własny ch my śli. Bo się martwi. Martwi? W Czasach Szczęśliwości? O co? niemal krzy knął Sam.Eim potoczy ła wzrokiem po zgromadzony ch i ły knęła duży haust aroniówki, opróżniając szkło.Wy stawiła rękę do automatu, a ten skwapliwie napełnił puchar.Otrzy mała od frina informację,że to koniak.Może by ć.Znowu wy piła. O was wszy stkich, barany odezwała się chrapliwie. O was wszy stkich.Nawet o tegodupka, który usiłował go zabić. Wskazała palcem na Hana Fierce a.Przez chwilę Pauline my ślała, że przesadziła z ty mi baranami , ale ostatnia część jejwy powiedzi by ła dostatecznie sensacy jna, by goście zapomnieli o urazie. Zabić?! Sam i Sara wy krzy knęli jednocześnie. Ale po co? Za co? Sitowie szeptali gorączkowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]