[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak odrzekł z cicha Roland.Usłyszawszy głos brata, Manuel zadrżał i podniósł oczy na przybysza, którego bladooświetlał blask płynący z małego, okratowanego okienka. Pan tu?! wykrzyknął, zrywając się gwałtownie z ławki, jakby chciał podbiec ku hra-biemu.Ten ostatni cofnął się instynktownie. O, panie rzekł gorzko młodzieniec nie lękaj się! Widzisz przecież, żem w kajdanach.Roland dojrzał jedynie, że prawa noga Manuela przytwierdzona była krótkim, silnym łań-cuchem do podłogi więziennej.Skinął na klucznika, aby się oddalił, i przystąpił do Manuela. Nie spodziewałeś się pan moich odwiedzin? rzekł. Dlaczego? odrzekł więzień z ironią. Pragnąłeś pan może własnymi oczami upewnićsię, czy jestem dobrze strzeżony. Mylisz się pan.Przybywam, aby się dowiedzieć, czy chcesz się stąd wydostać? Pan mówisz o uwolnieniu mnie, pan! To pana dziwi? Nie, nic mnie już nie dziwi.I słyszysz pan, że nawet to słowo uwolnienie wymawiamgłosem spokojnym, bo wiem, że w ustach pańskich jest ono przynętą, którą się rzuca do sideł. Fałszywie sądzisz mnie, Manuelu! Czyż mogę sądzić inaczej! Racz pan przedstawić wyraznie swoje zamiary.Roland wyciągnął z kieszeni kiesę. Mieści się tu rzekł suma znaczna, prawie majątek dla ciebie, coś dotąd żył w niedo-statku, a nawet w nędzy.Zgódz się, Manuelu, opuścić Francję, wynieść się stąd na zawsze, aten majątek będzie twoim. Niezręczny to krok, mój panie zaszydził więzień. I gdyby czcigodny starosta słyszałpańskie słowa, wystarczyłyby one do popsucia całej pańskiej sprawy. Nie rozumiem pana. Jak to? Poczytujesz mnie pan za fałszerza, oskarżasz o podstępne przywłaszczenie imie-nia twego brata, posiadasz pan zupełną pewność potępienia mnie w oczach sprawiedliwości iofiarowujesz mi tak niedorzeczne pieniądze, abym cię tylko uwolnił od siebie! Ależ, mój pa-nie, to znaczy po prostu, że pan uznajesz mnie za Ludwika de Lembrat i że obawiasz się okasprawiedliwości.Roland przygryzł usta.Rozumowanie więznia, proste a niezłomne, niweczyło od razu dłu-go przygotowywaną kombinację, którą hrabia uważał za genialną.106Zmusić Manuela do ucieczki byłoby to w istocie potępić go ostatecznie w oczach sędziówi świata całego.Człowiek pewny siebie i słuszności swej sprawy nie ucieka się nigdy do ta-kiego środka.Walczy on wytrwale do końca; ogłasza swą niewinność jeszcze na stopniachrusztowania.Trzeba było odpowiedzieć cokolwiek na jadowitą uwagę Manuela.Hrabia poprzestał na słowach: Tylko tacy jak pan obawiać się mogą sprawiedliwości.Więzień wzruszył ramionami. Wynajdzże pan oświadczył spokojnie wynajdz jakikolwiek pozór na usprawiedliwie-nie swej propozycji.%7ładen nie przychodzi ci na myśl, nieprawda? Pozostawmy więc rzeczy,jak są, mój panie.Moim największym przewinieniem, do którego przyznaję się otwarcie i zaktóre odbywam właśnie pokutę, jest: że kocham kobietę, którą już przedtem pan wybrałeś! Sądzisz pan zatem? Sądzę, że obrażona miłość własna zniewoliła pana do odegrania niecnej komedii, którejofiarą padłem.Z tego powodu budzisz pan we mnie więcej współczucia niż nienawiści.Na-miętność bywa szaleństwem, doprowadzić ona może do wszystkiego, nawet do pożądaniazguby rywala.Manuel wyświadczył bratu zaszczyt, na jaki ten w rzeczywistości nie zasługiwał.Szlachetna dusza młodzieńca nie mogła zniżyć się aż do tego, aby odgadnąć główną sprę-żynę jego działań, którą była najnędzniejsza chciwość.Roland stał w miejscu, nieruchomy i milczący. Idz pan zakończył więzień wracaj do swego pałacu bez obawy, ja nie jestem już wstanie wydrzeć ci narzeczonej! Ale i ty również siliłbyś się daremnie wydrzeć mi z serca tęmiłość, tak jak wydarłeś już nazwisko.Kocham Gilbertę i zemstą moją jest myśl, że dusza tejczystej dzieweczki, na zawsze przed tobą zamknięta, stanęła raz przede mną otworem i uka-zała mi skarby swej niezmiernej czułości. Nędzniku! ryknął hrabia, ugodzony w najczulsze miejsce nie serca, lecz miłości wła-snej. Chcesz mnie uderzyć? zapytał zimno Manuel. Możesz to uczynić.Powiedziałem cijuż, jak sądzę, że jestem skrępowany kajdanami.Roland zapanował nad wściekłością.Dowiedział się już zresztą o wszystkim, co mu było potrzebne.Był teraz pewny, że Manu-el wytrwa niezłomnie w swym postanowieniu, i trwogę, którą wzbudziły w nim pogróżki Cy-rana, zwiększyła myśl, że w ostatniej chwili śmiałość i przekonywające dowodzenia oskarżo-nego mogą zachwiać w umysłach sędziów tę pewność, którą sztucznie w nie wszczepiono. Chodzmy rzekł do siebie, opuszczając celę i nie zwracając już ani jednego słowa dowięznia. Odwiedziny te wpłynęły ostatecznie na moje postanowienie.Manuel musi byćusunięty.Roland przed wyjściem z więzienia zwrócił się do odzwiernego. Z rozporządzenia starosty oświadczył mu wolno mi wprowadzić tu osobę przezemnie wybraną, która przybędzie dla wybadania więznia, w razie gdybym osobiście dopełnićtego nie mógł. Tak jest, jaśnie panie. Być może, że osobę tę przyślę wkrótce, może jutro, może nawet dziś jeszcze wieczorem.W każdym razie będzie ona zaopatrzona w kilka słów, skreślonych moją ręką, proszę zaś ob-chodzić się z nią, jak ze mną samym. Jaśnie pan może być pewny, że jak najściślej spełniona będzie wola pana starosty i jaśniepana.Gdy hrabia wyszedł na świeże powietrze, głęboko odetchnął.107Silniej od dusznego powietrza więzienia ścisnęły mu piersi doznane przed chwilą wraże-nia. Pomyślmy mówił do siebie, postępując drobnym krokiem, z miną wyrażającą wahaniesię co czynić wypada?Nagle twarz jego rozjaśniła się. Zilla. szepnął do siebie.Przeszedł most i skierował kroki ku domowi Cyklopa, gdzie od pewnego czasu Zilla prze-mieszkiwała sama, nie znając właściwych powodów nieobecności Ben Joela.Cyganka zresztą bardzo mało kłopotała się o brata.Wszystkie jej myśli zajęte były Manu-elem Manuelem, którego ubóstwiała i którego porażka była najpomyślniejszym dla jej mi-łości zdarzeniem.Czekała, rychło wróci, rozczarowany i pokonany, pod dach Ben Joela.Przygotowywała siępocieszać go, leczyć i zamiast rozwianych marzeń, obdarzać czułą rzeczywistością.Czekała jednak i przygotowywała się na próżno.Manuel znajdował się wciąż pod klu-czem.Nie miała od niego żadnej wiadomości; nie mogła zwrócić się do nikogo, kto mógłbyjej takowej udzielić.Po całych dniach przebywała w swojej komnacie, pogrążona w myślach, uczuwając nie-kiedy trwogę, gdy głos sumienia wyrzucał jej głośno samolubstwo i zdradę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]