[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobry człowiek.Taki, który jej nie zdrad/i, nie zrani, który nie będzie zdolny zrobić niczego podłego.Człowiek, z którym można razem przeżyć życie i do którego miłość przyjdzie sama z siebie, z czasem, po prostu narodzi się z szacunku i przywiązania.Tak wierzyła.Usiadła przy swoim biurku, dotknęła lekko klawiatury.Ekran komputera natychmiast pojaśniał.Machinalnym, wytrenowanym ruchem poprowadziła kursor do panelu “nowe".Robert był dobrym człowiekiem, nie omyliła się.Była szczęśliwa.Starała się odwzajemnić jego uczucie i być równie dobrą dla niego.Myślała, że jest z nią równie szczęśliwy, jak ona z nim.Ale widocznie nie był.Brakowało mu czegoś.A może po prostu za dużo się nasłuchała tych idiotek zza ściany i ich mądrości z cyklu: “Garkotłuki wszystkich krajów, łączcie się".Miłość, miłość.Dla nich to znaczyło tyle, co apetyt na ciasteczka.Teksty już tam były.Wyedytowała pierwszy z nich na ekran, okienko w prawym górnym rogu zamigotało adnotacją: “Wersja polska na 4500 znaków!" Wciąż jeszcze pogrążona w myślach otworzyła osobne okno edytora, przywołała na wszelki wypadek menu słownika i zaczęła tłumaczyć tekst w miarę jego czytania.ZEMSTA CYBERPRZESTRZENI?“Wiedziałam, wiedziałam, że dzieje się z nim coś złego, ale lekarze nie umieli mi pomóc" - Helga Pillai nie potrafi powstrzymać łez.Straszliwa tragedia zburzyła jej szczęśliwe życie, uderzając nagle jak błyskawica ze spokojnego nieba.Jeszcze kilka miesięcy temu jej ukochany mąż był jednym ze wspaniale zarabiających i szanowanych przedstawicieli wciąż bardzo elitarnego zawodu: operatorem bezpośrednim rozległych sieci komputerowych.Obecnie pan Pillai jest ludzką rośliną.Aparatura szpitala im.Mercury'ego, do której jest od kilku tygodni podłączony, może podtrzymywać procesy życiowe jego organizmu jeszcze przez wiele miesięcy, ale lekarze nie rokują pacjentowi szans na wyjście ze stanu głębokiej śpiączki, w którą popadł z niewiadomych przyczyn podczas jednego z rutynowych dni pracy w nadzorowanej przez siebie sieci.Nie jest to jedyny.Uświadomiła sobie, że indirect controller znaczy tyle samo, co polskie “kataryniarz".Cofnęła się wzrokiem, ale nie zdecydowała na zmianę.Kataryniarz to było potoczne, ale jak brzmi polska nazwa oficjalna? Nie mogła sobie przypomnieć.Może właśnie operator bezpośredni.Redakcja [uwaga, tu wstaw nazwę redakcji dla której dokonujesz adaptacji, lub, jeśli pośredniczysz, pozostaw tę adnotację] jest na tropie ukrywanego przez czynniki oficjalne niebezpieczeństwa zagrażającego ludziom zawodowo używającym biosynaps do pracy w środowisku wirtualnym.Uderzająca wydaje się zbieżność w relacjach kilkunastu osób, bliskich ofiar tajemniczej choroby, z którymi rozmawiali nasi reporterzy: pierwszym objawem tajemniczej, nie znanej nauce przypadłości są wyraźne oznaki depresji i przygnębienia, poprzedzające zazwyczaj o kilka tygodni nagły atak śpiączki, który następuje podczas przebywania w rzeczywistości wirtualnej.Zdaniem doktora Renato Zielberga ze Związkowej Akademii Medycznej we Frankfurcie.Daj spokój, nie bądź idiotką.To przecież taka głupia pisanina dla półanalfabetów.Wyssane z palca bzdury.-.chwili obecnej nie sposób sobie wyobrazić, zwłaszcza w niektórych dziedzinach, co działoby się, gdyby nagle trzeba było zrezygnować z usług bezpośrednich operatorów sieci.Czy jednak, pyta doktor Zielberg, dla uniknięcia strat finansowych wolno narażać życie ludzkie, ukrywając przed opinią publiczną.Wyssane z palca bzdury.Przecież wiesz.Przestań.Strasznie chciało się jej pić.Podniosła się i wyszarpnąwszy z podajnika styropianowy kubeczek, nalała sobie wody.Nie mogła powstrzymać się przed spojrzeniem znowu na to zdanie:.wyraźne oznaki depresji i przygnębienia, poprzedzające zazwyczaj o kilka tygodni nagły atak śpiączki.·Co do serwerów Corbenicu i wsparcia, jakiego potrafiły udzielić swym użytkownikom, to tej samej nocy co Brzozowski korzystał z nich także Scenarzysta.Scenarzysta nie był kataryniarzem i w ogóle nie znał się na komputerach bardziej niż przeciętny niedzielny kierowca na samochodach.Korzystał ze standardowego zestawu Yirtual Reality, szerokich gogli świecących wprost w oczy trójwymiarową projekcją i sensorycznej rękawicy bez palców, pozwalającej nieznacznym ruchem ręki przesuwać świecący kursor po ikonach wirtualnego panelu sterowania, ciągnącego się od sufitu do podłogi i od prawej do lewej ściany.Poza tym Scenarzysta, kiedy chciał coś zapisać, używał normalnej, alfanumerycznej klawiatury, której zgodny z rzeczywistością obraz wkomponowywał w projekcję sterujący wizualizacją koprocesor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]