[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oleńka oparła się o odrzwia i ręce opuściła bezwładnie po sukni; lecz gdy był już bli-sko, gdy spojrzała w twarz tego mizeraka, który po tylu latach rozłąki zbliżał się oto jakAazarz, bez kropli krwi w twarzy, wówczas szlochanie rozdarło na nowo jej piersi.On zesłabości, ze szczęścia i zmieszania nie wiedział sam, co ma mówić, więc wstępując na ga-nek, powtarzał tylko przerywanym głosem: A co, Oleńka, a co?Ona zaś obsunęła mu się nagle do kolan. Jędruś! ran twoich niegodnam całować!Ale w tej chwili wyczerpane siły wróciły rycerzowi, więc porwał ją z ziemi jak piórko ido piersi przycisnął.Okrzyk jeden ogromny, od którego zadrżały ściany domów i ostatki liści z drzew opa-dły, zgłuszył wszystkie uszy.Laudańscy poczęli palić z samopałów, czapki wylatywały wgórę, naokół widziałeś tylko uniesione radością twarze, rozpalone oczy i otwarte ustawrzeszczące: Vivat Kmicic! vivat Billewiczówna! Vivat młoda para! Vivant dwie pary! huczał Zagłoba.Ale głos jego ginął w burzy ogólnej.Wodokty zmieniły się jakoby w obóz.Przez cały dzień rżnięto z rozkazu miecznika ba-rany i woły, wykopywano z ziemi beczki miodu i piwa.Wieczorem zasiedli wszyscy douczty, starsi i znamienitsi w komnatach, młodsi w czeladnej, prostactwo również weseliłosię przy ogniskach na podwórzu.Przy głównym stole krążyły kielichy na cześć dwóch par szczęśliwych, gdy zaś ochotadoszła do najwyższego stopnia, pan Zagłoba wzniósł jeszcze toast następujący:225 Do cię zwracam się, cny panie Andrzeju, i do cię, stary druhu, panie Michale! Niedość było piersi nadstawiać, krew rozlewać, nieprzyjaciół wycinać! Nie skończony trudwasz, bo gdy siła ludzi czasu tej okrutnej wojny poległo, musicie teraz nowych obywate-lów, nowych obrońców tej miłej Rzeczypospolitej przysporzyć, do czego, tuszę, nie zbrak-nie wam męstwa ni ochoty! Mości panowie! na cześć onych przyszłych pokoleń! Niechżeim Bóg błogosławi i pozwoli ustrzec tej spuścizny, którą im odrestaurowaną naszym tru-dem, naszym potem i naszą krwią zostawujem.Niech, gdy ciężkie czasy nadejdą, wspo-mną na nas i nie desperują nigdy, bacząc na to, że nie masz takowych terminów, z którychby się viribus unitis przy boskich auxiliach podnieść nie można.***Pan Andrzej niedługo po ślubie na nową wojnę ruszył, która od wschodniej ściany wy-buchła.Lecz piorunujące zwycięstwo Czarnieckiego i Sapiehy nad Chowańskim i Dołgo-rukim, a hetmanów koronnych nad Szeremetem ukończyły ją wkrótce.Wówczas wróciłKmicic świeżą chwałą okryty i na stałe w Wodoktach osiadł.Chorąstwo orszańskie wziąłpo nim stryjeczny jego, Jakub, który pózniej do nieszczęsnej konfederacji wojskowej nale-żał, pan Andrzej zaś, duszą i sercem stojąc przy królu, starostwem upickim nagrodzon, żyłdługo w przykładnej zgodzie i miłości z Laudą, powszechnym szacunkiem otoczony.Nie-chętni (bo któż ich nie ma) mówili wprawdzie, że żony we wszystkim zbytnio słucha, aleon się tego nie wstydził, owszem, sam przyznawał, że w każdej ważniejszej sprawie zaw-sze rady jej zasięga.KONIEC226
[ Pobierz całość w formacie PDF ]