[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstał najciszej, jak mógł, i na palcach podszedł do drzwi.Przyłożył do nich ucho i próbował sprawdzić, co dzieje się na zewnątrz.Po chwili klamka obróciła się powoli i ktoś delikatnie pchnął drzwi.Zdając sobie sprawę, że są zamknięte, naparł mocniej.Gene czuł ciężar ciała naciskającego na drewniane obicia.Zaskrzypiały zawiasy.Znów nastąpiła cisza, po czym drzwi zostały uderzone z zewnątrz z taką siłą, że się zatrzęsły.Ponownie cisza.Po chwili usłyszał ciężki oddech i odgłos węszenia.W końcu jakiś głos powiedział:- Gene?Poczuł kropelki zimnego potu i przetarł czoło wierzchem rękawa.Była to Lorie bądź zwierzę, którym się stała.Uświadomił sobie, że szczęka zębami, i czuł się, jakby miał wysoką gorączkę.Gene? - Tym razem głos zabrzmiał bardziej przymilnie.Zaparł ramieniem drzwi i mocno zacisnął usta.- Wiem, że tam jesteś, Gene.Proszę otwórz drzwi.Brzmiało to zupełnie jak głos tej słodkiej, kochającej Lorie, którą poślubił.Nie mógł w to uwierzyć.Co, u diabła, wyczyniał trzymając ją zamkniętą poza ich sypialnią, skoro była, ni mniej, ni więcej, tylko jego piękną żoną?- Gene? - wyszeptała.- Otwórz drzwi, Gene.- Nie mogę - powiedział twardo.- Och, proszę, Gene.Tutaj jest zimno.Ja marznę.- Lorie, ja jestem.jestem przerażony.Chwila milczenia.- Boisz się mnie, Gene? Dlaczego?- Nie wiesz? Czy muszę to powiedzieć? Jak mam otworzyć te drzwi, skoro możesz na mnie skoczyć w taki sam sposób, jak to zrobiłaś tej nocy, gdy wspinałem się na pnącza?- Gene, mówisz bez sensu.Zakaszlał.- Daj spokój, Lorie.Mówię z sensem i ty o tym wiesz.Prawdę powiedziawszy, poleciłem wczoraj mojej sekretarce, żeby zdobyła informacje o historii Ubasti.Teraz już wiem, kim są Ubasti, Lorie, i wiem, dlaczego wyglądasz tak, jak wyglądasz, oraz dlaczego jesteś z tego dumna.- Gene - powiedziała czule - otwórz drzwi.Porozmawiajmy.- Już rozmawiamy.- Ale tu na zewnątrz jest zimno, Gene.Jest przeciąg.Wpuść mnie.Nie zrobię ci krzywdy.- Skąd mam wiedzieć? Otworzę drzwi, a ty możesz mnie zaatakować.- Gene, czy widziałeś, co się ze mną działo? Czy widziałeś, co zrobiłam, chociaż nie mogłam nawet przemówić do ciebie? Gene, już nie jestem taka.Czy nie słyszysz, że jestem po prostu twoją żoną?Gene przygryzł wargę i spojrzał na klucz w zamku.Gdyby go przekręcił i wpuścił ją do środka, poddałby się równie łatwo i bezsilnie jak gazela Smitha.Z drugiej strony, to ona mogła mieć rację.Teraz, gdy wydawało się, że faza bestii minęła, mogła być równie niewinna i czuła jak zwykle.- Poczekaj chwilę - powiedział.Odsunął się od drzwi i sięgnął po małe drewniane krzesło stojące w kącie pokoju.Trzymał je uniesione w prawej ręce, a lewą przekręcił klucz.- Otwarte - zawołał.- Możesz wejść.Lecz proszę, żadnych gwałtownych ruchów.Nie odpowiedziała.Powoli nacisnęła klamkę.Drzwi otworzyły się powoli na skrzypiących zawiasach.Nie mógł jej dostrzec.Mimo iż był świt, nadal panowała ciemność i zauważył jedynie wysoki, mroczny kształt.Słyszał jej urywany oddech i widział błyski w oczach.- Okay, Lorie.Wejdź.Zrobiła kilka kroków w głąb pokoju.Cofnął się wojowniczo, dzierżąc krzesło jak treser amator.Gdy znalazła się na środku pokoju, obok łoża, stanęła.Nadal było tak ciemno, że ledwie dostrzegał jej kształt.- Lorie - powiedział - zostań tam.Włączę tylko lampę przy łóżku.Sięgając za siebie, obserwował nieruchomą postać i szukał wyłącznika.Znalazł go, ujął w dłoń i pstryknął.Przez ułamek sekundy zdawało mu się, że dziewczyna jest ubrana w szkarłatną koszulę.Lecz potem z bezgranicznym obrzydzeniem dostrzegł, że jest naga i cała umazana krwią.Miała opryskane włosy i twarz wysmarowaną wokół ust, jakby rozrywała surowe mięso.Na całym ciele błyszczał jasnoczerwony płyn, jak na fartuchu rzeźnika.ROZDZIAŁ 6Co ty zrobiłaś? - wyszeptał.Potem krzyknął: Lorie! Co ty zrobiłaś?Ruszyła w kierunku umywalki, zostawiając na dywanie krwawe ślady i odkręciła maksymalnie oba kurki.Potem spryskała twarz i piersi wodą i starła z siebie najgorsze plamy ręcznikiem.- Lorie - przerwał jej roztrzęsiony Gene - Lorie, powiesz mi, co się stało?- Ocaliłam ci życie - powiedziała spokojnie, patrząc w bok.- Co zrobiłaś? Lorie, na Boga.Odwróciła się i spojrzała na niego.- Ocaliłam ci życie, rozrywając na strzępy owcę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]