[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.AGENT: Przepraszam?PAN BARGER: Druga żona była mądrą kobietą i szło nam jak po maśle.Ale kiedy ochajtnąłem się z Carrie.Cóż, miałem na karku piąty krzyżyk, i wciąż kawaler, i rzygać mi się chciało od ciągłego łażenia do kurew.Nawinęła się Carrie.Dwadzieścia sześć lat i świeża jak brzoskwinka, tyle młodsza ode mnie, a przecież chętna, więc pozwoliłem, żeby jajca za mnie zdecydowały.Ożeniłem się z jej ciałem, nie myśląc, co ma w głowie.To był duży błąd.AGENT: Całkowicie się z panem zgadzam.Więc.Otóż może mógłby mi pan powiedzieć, czy pamięta pan chłopca nazwiskiem.PAN BARGER: Miała nieziemskie balony.AGENT: Słucham?PAN BARGER: Balony.Cyce.Carrie miała nieziemski zestaw.AGENT: Och.Tak.Mhm.PAN BARGER: W łóżku też była świetna.Kiedy udało się ją oderwać od tych cholernych dzieciaków.Te dzieciaki! Nie mam bladego pojęcia, dlaczego zgodziłem się pierwszy raz, żeby wzięła do domu dziecko na wychowanie.Potem nigdy nie mieliśmy ich mniej niż czworo, a przeważnie to sześcioro albo siedmioro.Zawsze chciała mieć dużą rodzinę, ponieważ nie mogła mieć dzieci.Ale tak naprawdę to nie chciała być matką.To były tylko takie sentymentalne urojenia.AGENT: Co pan chce przez to powiedzieć?PAN BARGER: Och, bardziej podobał się jej pomysł posiadania dzieci niż same dzieci.AGENT: Rozumiem.PAN BARGER: Za cholerę nie umiała sobie z nimi poradzić.Chodziły jej po głowie.A ja nie paliłem się do tego obowiązku.Nie, drogi panie! Zasuwałem dużo i ciężko w tamtych czasach.Kiedy wracałem do domu, zależało mi tylko na odpoczynku.Nie spędzałem wolnego czasu na uganianiu się za bandą nygusów.Dopóki nie wchodziły mi w drogę, mogły robić, co im się żywnie podobało.Wiedziały o tym i nigdy nie zawracały mi głowy.Do diabła, to przecież nie były moje dzieci!AGENT: Czy pamięta pan chłopca nazwiskiem Ogden Salsbury?PAN BARGER: Nie.AGENT: Jego matka mieszkała obok pana.Miała wielu kochanków.Jeden z nich, nazwiskiem Parker, zgwałcił chłopca.Był homoseksualistą.PAN BARGER: Jak człowiek pomyśli, to mu się przypomni.Ogden.Tak.Przyszedł do nas nie w porę.AGENT: Nie w porę? Jak to?PAN BARGER: Wtedy były same dziewczynki.AGENT: Same dziewczynki?PAN BARGER: Carrie miała bzika.Brała tylko małe dziewczynki.Może wydawało się jej, że łatwiej nad nimi zapanuje niż nad bandą chłopaków.Więc ten Ogden i ja byliśmy jedynymi facetami w domu przez jakieś dwa, trzy lata.AGENT: I to było dla niego niedobre?PAN BARGER: Starsze dziewczynki wiedziały, co mu się przytrafiło.No i lubiły się z niego ostro ponabijać.Nie mógł tego znieść.Wybuchał za każdym razem.Zaczynał kląć i wydzierać się.Oczywiście o to im właśnie chodziło, więc nabijały się jeszcze bardziej.Za każdym razem, kiedy dziewczynki robiły z niego capa, brałem go na bok i klarowałem mu - prawie jak ojciec synowi.Mówiłem mu, żeby nie zawracał sobie nimi głowy.Mówiłem, że to tylko baby i że baby są dobre do dwóch rzeczy.Pierdolenia i kucharzenia.Taki miałem pogląd, nim spotkałem drugą żonę.W każdym razie zdaje mi się, że musiałem naprawdę bardzo mu pomóc.Bardzo.Wie pan, że oni w tym Domu Opieki nie pozwalają na pierdolenie?Inne sprawozdanie, które Dawson uznał za szczególnie interesujące, to wywiad z Lairdem Richardsonem, wysokim urzędnikiem Biura Bezpieczeństwa w Pentagonie.Agent z biura Harrison-Bordrei zaoferował Richardsonowi 500 dolarów za wyciągnięcie wojskowych tajnych akt Salsbury’ego, przejrzenie i zdanie sprawozdania z ich zawartości.RICHARDSON: Jakiekolwiek są to badania, muszą być cholernie ważne.Wydali kupę forsy na wyciszenie wyskoków tego skurwysyna przez ostatnich dziesięć lat.A Pentagon nigdy tego nie zrobi, jeśli nie spodziewa się, że zwróci mu się to kiedyś stokrotnie.AGENT: Wyciszali? Co?RICHARDSON: Lubił znakować prostytutki.AGENT: Znakować?!RICHARDSON: Głównie pięściami.AGENT: Jak często się to zdarzało?RICHARDSON: Raz, dwa razy w ciągu roku.AGENT: Jak często spotykał się z prostytutkami?RICHARDSON: Chodzi na kurwy co dwa miesiące w pierwszy weekend.Regularnie jak w zegarku.Jakby był robotem, czy co.Możesz sobie ustawiać zegarek według jego potrzeb seksualnych.Zwykle jedzie na Manhattan, robi rundę po klubach i salach gimnastycznych, wydzwania do kilku „panienek na telefon” i wzywa je do hotelu.Od czasu do czasu trafia się taka, której wygląd go bierze, i wówczas tłucze ją do utraty przytomności.AGENT: Jaki to wygląd?RICHARDSON: Zwykle blondynka, ale nie zawsze.Zwykle blada, ale nie zawsze.Za to zawsze jest drobna i niska.Pięć stóp albo pięć stóp i dwa cale.Sto funtów.I delikatna.Bardzo delikatne rysy.AGENT: Dlaczego takie dziewczyny go denerwują?RICHARDSON: Pentagon próbował zmusić go, aby zaczął chodzić do psychoanalityka.Poszedł na jedno spotkanie i odmówił pójścia drugi raz.Powiedział psychoanalitykowi, że te jego szaleństwa wywołuje nie tylko wygląd dziewcząt.Muszą być słabe nie tylko fizycznie.Muszą się wyróżniać uległością i dopiero wtedy ma ochotę stłuc je do nieprzytomności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]