[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Około 600 dzieci, przeznaczonych na uduszenie, trzymano w zamknięciu, nie mając jeszcze kompletu potrzebnego do wypełnienia komory.Też wiedziały, o co chodzi.Rozbiegały się po obozie i chowały, jednak SS-mani zapędzali je z powrotem do bloku.Słychać było z daleka, jak płakały i wołały o ratunek.- My nie chcemy do gazu! My chcemy żyć!Do jednego z doktorów zastukano nocą w okno jego lekarskiego pokoiku.Gdy otworzył, weszło dwóch chłopców zupełnie nagich, skostniałych na mrozie.Jeden miał dwanaście, drugi czternaście lat.Udało im się zbiec z samochodu w chwili, gdy podjeżdżał do komory gazowej.Lekarz ukrył chłopców u siebie, żywił ich, zdobył dla nich ubranie.Na zaufanym człowieku przy krematorium wymógł, że ten pokwitował odbiór dwu trupów więcej niż otrzymał.Narażając się każdej chwili na zgubę, przechował u siebie chłopców do czasu, gdy mogli znów ukazać się w obozie nie wzbudzając podejrzenia.Doktor Epstein, profesor z Pragi, przechodząc ulicą między blokami oświęcimskiego obozu w pogodny poranek letni, zobaczył dwoje małych dzieci jeszcze żywych.Siedziały w piasku drogi i przesuwały po nim jakieś patyczki.Zatrzymał się przy nich i zapytał:- Co tu robicie, dzieci?I otrzymał odpowiedź:- My się bawimy w palenie Żydów.Wiosna - lato 1945 r.PosłowieOto dwa zapisy sprzed lat z górą trzydziestu.Pierwszy poczyniono 7 maja 1944 roku, w czasie wędrówki po warszawskim cmentarzu, pod chmurą nalotów: „Wracałam aleją grobów, szpalerem nagromadzonych trupów.Znajome nazwiska, sylwetki, medaliony.I refleksja druga z lipcowego dnia owego roku 1944, czasu powstania warszawskiego, kiedy nadchodzą już dni ostatecznej walki, zbliża się ofensywa, lecz finał nie wiadomy: „Ludzie ludziom gotują ten los.Ludzie są wszystkim na świecie i niezależnie od swej wartości, niezależnie od swych do tego tytułów - tylko ludzie stanowią o rzeczywistości”.Dobyłem tych kilka zdań z Dzienników czasu wojny Zofii Nałkowskiej (wyd.I Warszawa 1970).Uczyniłem tak, gdyż pierwsze jej spostrzeżenie zapowiada tytuł tomu prozy, który wydała w roku 1946, wcześniej, już kilka miesięcy po wyzwoleniu powierzając kolejne nowele prasie literackiej.Druga refleksja pisarki zapowiada zdanie, jakie znajdziemy w przesłaniu Medalionów, w formule cytowanej setki i tysiące razy: - „ludzie ludziom zgotowali ten los”.Medaliony.Zaledwie kilkanaście stroniczek prozy jedynej w swojej ostatecznej ascezie.Prozy o dniu zwykłym szalonego koszmaru.O mechanizmach mordowania człowieka i o zabijaniu jego nadziei.O technice ludobójstwa.O przekraczaniu granicy tego, co ludzkie.Kilka medalionów nagrobnych, które ocaleni zwierzają żyjącemu światu.Mówią w imieniu własnym.Mówią nieporadnie, nie dobywając słów właściwych - bo czyż są takie - dla pełnego opisu rzeczywistości ranionej faszyzmem.Mówią w imieniu milionów zgładzonych w obozach koncentracyjnych, dając świadectwo, nim jeszcze na obszarach ludzkiego popiołu stanęły muzea, mauzolea, pomniki.Nim zabrali głos sędziowie, naukowcy i pamiętnikarze, historycy, ludzie filmu i sztuki.W roku 1947, w tygodniku „Odrodzenie”, pisał Kazimierz Wyka: „Skromny w rozmiarach tom Zofii Nałkowskiej jest tak uderzającym zjawiskiem pisarskim, że zmusza krytyka, by najpierw wyzwolił się od sądu: cóż to za wspaniała książka! Tych kilkadziesiąt stron oszczędnej prozy, tak ściśliwej i zwartej, jakby wydobytej spod prasy wszelkich ciśnień obozowej grozy, to na pewno najbardziej wartościowy artystycznie i przejmujący moralnie dokument przeciwstawiony tej grozie przez nowe piśmiennictwo powojenne”.Dzisiaj czytamy Medaliony i pamiętamy obozową nowelistykę Tadeusza Borowskiego, Apel Jerzego Andrzejewskiego, film Ostatni etap Wandy Jakubowskiej, znamy literaturę martyrologii, buntu i cierpienia, której ostatnie ogniwa to dzieła pisarzy nowszych już generacji - wiersz Wisławy Szymborskiej Obóz głodowy pod Jasłem czy powieść Tadeusza Nowaka Takie większe wesele.Mamy na podorędziu dziesiątki pamiętników i dokumentów, a czas Medalionów stał się czasem historycznym.Jak zatem dzisiaj w perspektywie naszej bogatszej niż wówczas wiedzy i jak z oddalenia czasu widnieje rysunek prawdy i artyzm Medalionów?Tego, kto zna twórczość wcześniejszą Nałkowskiej, choćby jej Granicę, zastanowi całkowita odmiana stylu.Nie ma już echa młodopolskiej liryki.Jest zdanie protokołu zwięzłe, najkrótsze.Czytelnik zostaje powołany na świadka i komentatora.Ten, kto poznał wspomniane Dzienniki czasu wojny, porówna obraz osobistych przeżyć pisarki, jej widzenia wojny i okupacji z krótkimi komunikatami, jakie zapisała Nałkowska - członkini Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich.Tutaj jedno tylko porównanie i jedno źródło tekstu.W Dziennikach mamy opis wizyty na cmentarzu i refleksję: „Czym jest naprawdę to, w czym żyjemy, dowiemy się później.Wojna, jak rewolucja, rozpada się na poszczególne zdarzenia zachodzące w różnych odległościach, w niejednakowym stanie skupienia, niejednakowo i niejednocześnie widziane.Szerokość ulicy albo grubość murów, albo inna dzielnica odgradza nas na razie od rzeczywistości, oszczędza nam jeszcze jej grozy.Spieszymy się, żeby zdobyć pieniądze na zakup albo żeby zdążyć do tramwaju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]