[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeno wyjmij mi z tych oczuszkło bolesne  obraz dni,które czaszki białe toczyprzez płonące łąki krwi.Jeno odmień czas kaleki,zakryj groby płaszczem rzeki,zetrzyj z włosów pył bitewny,tych lat gniewnych czarny pył.15.VI.43 r.135 Zpiew do snuCiało mojego ciała i światło mojej myśli,chciałbym, by ci się ogień pełen szelestu przyśnił,z którego żółte kwiaty wyplusną, brzózek szelestjak sieć, abyś poczuła przy ich lekkości śmielejswój lot jak płomyk drżący, bolesny a pragnący,by popłynęło w tobie jak szumny strumień słońce.Ciało mojego ciała i blasku moich pragnień,niech ci się we śnie gałąz niebieskiej chmury nagniei niech ci da jak owoc jaskółkę w piersi małe,której by w sercu trzepot nauczył, jak kochałemi jak ja ciebie ciosam w tej bryle nieobrotnej,w swojego ciała drewnie, w myśli swojej samotnej.Ciało mojego ciała i trwogi mej nadziejo,niech ci się we śnie wody przez oczy tocząc  chwiejąi niechże ci podadzą rybę jak dłoń, co klaszcze,byś znała to milczenie, co mnie okrywa płaszczem,i niechaj iskry ognia, co w łusce się zapalą,mój blask dopełnią w tobie i smutek mój wyżalą.Nie dałem ci jabłoni ziemskiej, co sytość niesie,wyrosłem ja na chmurach jak dzika jabłoń w lesie.Ale mam zródło w sercu srebrne jak żywy pieniądz,unieś się we śnie, spojrzyj w lustro jego nad ziemią.Nie szukaj mnie w słabości, zródła mego nie mijaj,nie umiera w nim ciało, dusza wieczność w nim żyje.22.VI.43 r.136 ZwiętośćPocząłem cię w marmurach światłai w drzewie wonnych sosen,moja ty rzeko nieodgadładłutami wioseł.Potem cię wiodłem z gór mocarnych,z przestworów pełnych głosu,gdzie noże siklaw śniegi darłyi dzwonił śpiew jak mosiądz.Auskałem ciebie z jabłek tęgichi ziarnem gradu z chmury,wiodłem cię z łodyg ruchem rękijak blasku sznury.I wyciosałem, wyprosiłem,sercem łomocąc w dłuto,a dłutem w głaz, i mam cię  siło!mam cię  pokuto!Gdzie stąpnę  tętnisz żywą strugąi jak organy śpiewasz,i widzę jeszcze we śnie długo płynące w tobie drzewa.A w twojej grzywie iskier złotychnocą nurzają krwawe pyskirude szakale, ludzie  młoty,miecze i ślepiów błyski.I z nich to rosną nocą w tobiekręte gałęzie trupich ramion,upiory czarne, serca w grobie,co sercom kłamią.I oto mam cię, rzeko święta,jak konar w ciebie wrosły,rzeko zbrukana, z chmur poczęta,nie odgadniona wiosłem.dn.26.XI.1942 r.137 Co jest we mnieWe mnie  góry ciężkie wiatr podnosi,ponad chmury  grozne młoty jak ciężary,i rozrywa je mocarnym tchem i głosem,a zamienia w niepodzielne burz obszary.Potem morza, które szarpią stropy ciemne,gwiazdy z bliska biją we mnie ogniem,poryk gromów, co pod stopą rwą podziemnebramy blasku  żadnym bramom niepodobne.I ta ziemia cięższa od orkanówwe mnie ciasnym z hukiem się obracai rozdarty nią jak głazem ranaczekam Boga, który nigdy nie powraca.Albo ptak zimowy w śniegu na mnie woła,długie pola pod nim, pola smutku,gdzie się cisza zmienia w głuchy łuk kościołai tak w wieczność wchodzę po cichutku.Albo jeszcze góry cięte strugąjak wstrzymany pęd obłoków we mnie wstąpiąi jak w rzece zamyślenia długiejsmoki białe w mym odbiciu się wykąpią.I powrócę między ludzi w gniew i miłośćw kruchym ciele, w nieostrożnym, w szklanej trumnie,tak poczekać w tym, co jest, i w tym, co było,całą wieczność tak przeczekać, nim zrozumiem.1.I.1943 r.138 * * *Oddycha miasto ciemne długimi wiekami,spowiada miasto ciemne dawnych grobów żałość;rozrąbane żelazem, utulone snami,nie nasycone płaczem, nie spełnione chwałą.Nie wierz, jeżeli ci się ulice pogłębiąi staną się jak otchłań, w której śmierć się przyśni,powierz swą myśl mieniącym się nad nią gołębiomi obłokom kwitnącym jak gałęzie wiśni,i chmurom, które zawsze te same tam, w górze,jak oblicze tęsknoty wykutej w marmurze.Nie wierz nawet pragnieniom, jeśli cię zawiodąnad brzeg spalonych domów i każą ci skoczyćprzez wytłuczone okno do czarnych ogrodów,ażeby na zhańbione prochy  zamknąć oczy.Ale uwierz tym głazom, co z kamieni brukujak psy zdeptane wyją i krwią ludu chluszczą,i rwą się nie pomszczone, i o bramy tłuką.O! niech ci one będą jako słowa ustom,niech ci wydrapią czułość z wzroku i krew z rany,abyś kochając wieki, sam był pokochany.O pij, pij te ciemności z zawalonych ruder,przyjmij w siebie to miasto gromów, które biją,tych Kilińskich, Okrzejów, jak oskardy trudu,i kiedy runą w bruki  niech w tobie ożyją.Stań się krzywdą i zemstą, miłością i ludem.O, chwyć za miecz historii i uderz! i uderz!II.43 r.139 WarszawaBryła ciemna, gdzie dymy bure,poczerniałe twarze pokoleń,nie dotknięte miłości chmury,przeorane cierpienia role.Miasto grozne jak obryw trumny.Czasem głuchym jak burz maczugązawalone w przepaść i dumnejak lew czarny, co kona długo.Wparło łapy ludzkich rojowiskw głuchych ulic rowy wygasłe,warcząc czeka i węszy grobyw nocach krwawych i w gromach jasnych.Jeszcze przez nie najezdzców lawajako dym się duszny przewlecze,zetnie głowy, posieje trawyna miłości, krzywdzie człowieczej.Jeszcze z wieku w wiek tak się spienikrew z ciemnością, a ciemność z brukiem,że odrośnie jak grom od ziemii rozewrze niebiosa z hukiem.Bryła ciemna, miasto pożarne,jak lew stary, co kona długo,posąg rozwiany w dymy czarne,roztrzaskany czasów maczugą.I znów ująć dłuto i rydel,ciąć w przestrzeni i w ziemi szukać,wznosić wieki i pnącze żywena pilastrach, formach i łukach.I w sztandary dąć, i bić w kamień,aż się lew spod dłoni wykuje,aż wykrzesze znużone ramiętaki głaz, co jak serce czuje.10.II.43 r.140 * * *Byłeś jak wielkie, stare drzewo,narodzie mój jak dąb zuchwały,wezbrany ogniem soków zrałychjak drzewo wiary, mocy, gniewu.I jęli ciebie cieśle oraći ryć cię rylcem u korzeni,żeby twój głos, twój kształt odmienić,żeby cię zmienić w sen upiora.Jęli ci liście drzeć i ścinać,byś nagi stał i głowę zginał.Jęli ci oczy z ognia łupić,byś ich nie zmienił wzrokiem w trupy.Jęli ci ciało w popiół kruszyć,by wydrzeć Boga z żywej duszy.I otoś stanął sam, odarty,jak martwa chmura za kratami,na pół cierpiący, a pół martwy,poryty ogniem, batem, łzami.W wielości swojej  rozegnany,w miłości swojej  jak pień twardy,haki pazurów wbiłeś w ranyswej ziemi.I śnisz sen pogardy.Lecz kręci się niebiosów zegari czas o tarczę mieczem bije,i wstrząśniesz się z poblaskiem nieba,posłuchasz serca: serce żyje.I zmartwychwstaniesz jak Bóg z grobuz huraganowym tchem u skroni,ramiona ziemi się przed tobąotworzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl