[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótce potem niejaki pan Arnos z Merseyside postąpił podobnie jak Brian Parks: własnoręcznie porąbał na drobne kawałki dwa obrazy z płaczącymi chłopcami.W zasadzie chyba nie trzeba wspominać o tym, że te obrazy były wszystkim, co zdołał uratować ze swojego spalonego domu.Williamowi Armitage nie było sądzone dokonać takiej zemsty, gdyż nie udało mu się przeżyć piromańskiej aktywności swojego obrazu (jeśli tak zdefiniujemy ów niesamowity proces).Armitage padł ofiarą płomieni w swoim domu w Weston-super-Mare.Przy jego zwłokach na ziemi leżał obraz przedstawiający znany nam motyw.Był to, jakżeby inaczej, jedyny ocalały obiekt.Pewien strażak powiedział:-Słyszałem wcześniej o tej sprawie, ale zupełnie inaczej się do tego podchodzi, kiedy samemu znajdzie się taki nie osmalony nawet obraz w zupełnie spalonym domu.Nie wszyscy strażacy z Yorkshire wypowiadali się w tak jasny sposób, chyba jednak żaden z nich nie powiesiłby u siebie w domu obrazu płaczącego chłopca.Potrzebna nam jest teraz chwila refleksji, dla ochłonięcia.W jakim miejscu właściwie się znajdujemy? Czy niepostrzeżenie dla samych siebie przeszliśmy od "rzeczy mających duszę" do szarej strefy klątw i seryjnych nieszczęść? Można sądzić, że są to dwie równie tajemnicze, ale jednak różne dziedziny nieznanego.Rzeczywiście różne? A kto powiedział, że między nimi nie ma powiązań i że te z pozoru różne fenomeny nie mogą być połączone nadrzędnym pojęciem, będącym tytułem tego rozdziału (pomińmy na razie problematykę katalogowania spraw niewytłumaczalnych)? Spróbujemy podjąć tę kwestię, rozważając wzorcowy przypadek, który, można powiedzieć, przynależy do obu dziedzin.Śmiercionośne portrety MarcellinaChodzi o "śmiercionośne portrety" francuskiego malarza Andr6 Marcellina.Na całym świecie istnieje około 20 obrazów tego niezbyt znanego artysty, który zaczął malować w 1907 r.w Paryżu i specjalizował się w portretowaniu.Wszystkie jego obrazy miały tę cechę, że utrudniały życie późniejszym ich właścicielom, a zazwyczaj kładły mu kres.Zadziwiające, że nie tylko policzone były dni każdego, kogo Marcellin uwiecznił na płótnie, ale również to, że śmierć malarza nie położyła kresu temu zjawisku.PSI nie mogło więc wchodzić w rachubę.Ale po kolei.Pierwszy portret zamówiony u Marcellina miał przedstawiać francuskiego magnata filmowego.Dwa dni po ukończeniu dzieła portretowany zmarł bez powodu (z punktu widzenia medycyny).To samo powtórzyło się przy następnym zamówieniu, i tu również model przeżył jeszcze zaledwie dwa dni.Wtedy artysta postanowił, że nie będzie już portretował osób żyjących.W zamiarze tym Marcellin wytrwał dopóty, dopóki przyjmowano do wiadomości jego odmowę bez zadawania pytań.Jednak pewien szczególnie uparty klient chciał znać dokładnie powody odrzucenia jego propozycji.Kiedy mistrz wyjawił swoją tajemnicę, ów człowiek zarzucił mu uleganie przesądom i naciskał, by artysta go sportretował -nie dbając o klątwę.Po długich namowach malarz zgodził się.Portretowany żył tym razem o jeden dzień dłużej niż jego poprzednicy, zmarł trzy dni po odebraniu obrazu.Wiosną 1913 r.Andre Marcellin zaręczył się z Francooise Noel.Jego wybranka nalegała, by ją sportretował.Narzeczony próbował najpierw wykrętów, kiedy jednak nic nie pomagało i młoda dziewczyna groziła zerwaniem, zaklinał ją, aby się nie upierała, bo nie chce jej narażać na niebezpieczeństwo.Jego słowa spotkały się z niedowierzaniem, które zaowocowało tym gorętszymi prośbami.Nie wiedząc już, jakich użyć argumentów, Marcellin wreszcie się zgodził.Tydzień później -na długo przed ukończeniem obrazu -Francooise Noel umarła.Przyczyna śmierci jak zwykle pozostała nieznana.Wtedy całkowicie załamany młody malarz popełnił zapewne najbardziej oryginalne samobójstwo wszech czasów: namalował swój własny portret.Cztery dni po jego ukończeniu, 2 stycznia 1914 r., także dla niego wybiła ostatnia godzina.To niesamowita opowieść, ale na czym miałby polegać poszukiwany przez nas związek? Po pierwsze na tym, że za tym wszystkim nie mogą się kryć nieświadome zdolności parapsychologiczne malarza, ponieważ jego śmierć nie zakończyła pasma zagadek.Ostatnimi ofiarami dziwnej serii zgonów, która nieprzerwanie trwa do naszych dni, był rzymski kupiec i jego rodzina.Człowiek ów nabył przed kilkoma laty na aukcji w Mediolanie obraz Marcellina i powiesił go w domu.Umarł miesiąc później, a zaraz po nim jego żona.Wkrótce potem ich syn uległ ciężkiemu wypadkowi samochodowemu.To osobliwa i wciąż nieco mglista sprawa.Nie znajdziemy I tu, jak się wydaje, czerwonej nitki przewodniej.A może jednak? f.Jedno ze zdarzeń powiązane z obrazami Marcellina zmierza ewidentnie w wiadomym kierunku.Ono właśnie mogłoby zamanifestować ukryte dotąd powiązanie.W 1912 r.w Turynie spalił ' się doszczętnie pewien dom, przy czym zginęły cztery osoby.Pożar wybuchł z niewyjaśnionej przyczyny w jednym z pomieszczeń i zniszczył doszczętnie wszystkie zawieszone tam obrazy z wyjątkiem jednego: portretu świętego Krzysztofa pędzla Andre Marcellina.W dalszym ciągu nie ma powodów do wyciągania pochopnych wniosków, można tylko zauważyć, iż rzeczy martwe znowu okazują się dalekie od bierności -albo ogniskują niepokojącą aktywność.Przed dylematem staną tu tylko fanatyczni racjonaliści.Nie mieliśmy zamiaru wzbudzania od razu większej liczby uzasadnionych wątpliwości co do "pewnej wiedzy".Jeśli przyjrzymy się wszystkim osobliwościom, które badamy w tym rozdziale, to nasunie się przypuszczenie, że możemy być przedmiotem drwin.Czy oto ktoś (albo coś) nie pokazuje nam bez żenady, że jest w stanie do woli wodzić nas za nos? Czy nie pociągającą jest myśl o "kosmicznych figlach"? Przyjmijmy ją zatem i niech ta wizja będzie czymś w rodzaju tymczasowego podsumowania.Nasze wystąpienie na rzecz tezy, że nic nie jest zabezpieczone przed ewentualnością, iż wszędzie i w każdym czasie możemy stać się zabawką w rękach nieznanych mocy, zakończymy pewnym typowym przypadkiem.Zmieniające się nagranie dźwiękoweW 1971 r.reporter angielskiej telewizji BBC przygotował reportaż o fenomenach typu Poltergeist
[ Pobierz całość w formacie PDF ]