[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wówczas przez zasiek przegramolił się żołnierz; błysnął stalą kirys tarczownika.Doltar obchodził pobojowisko.Krążył z mieczem w dłoni tam i z powrotem, cza-sem przyciskał kolanem do ziemi wijącego się wojownika i chwyciwszy za łeb pod-rzynał gardło.Nigdy nie widziano u Doltara takich oczu.Patrzono w milczeniu.Miejsce topornika było tam na moście.Doltar nie mógł dołączyć do reszty cięż-kozbrojnych, ale czuł się tak, jakby ukradł życie dla siebie.122* * *Wojenne szczęście po raz drugi uśmiechnęło się do Rawata i setnik poważniezaczął się zastanawiać, jak duże są jeszcze tego szczęścia zapasy.Prawie wszystkoposzło inaczej, niż planował a przecież koniec mógł być bardziej tragiczny.Jazda dowsi nie dotarła, zaś Doltar i Astat nie zdołali nakłonić chłopów do porzucenia dobyt-ku.Nie zdołali na szczęście.Wbrew oczekiwaniom Alerowie podjęli spóznionypościg przez Suchy Bór i znalezli uchodzący oddział.Gdyby wieśniacy uciekli do lasu,jak chciał Rawat, wybito by ich w gąszczu do nogi.Wszystkich: legionistów i chłopów.Lecz stało się inaczej.Doltar i Astat, nie mogąc skłonić mieszkańców Trzech Wsi doucieczki przed zgrają, której nigdzie nie było widać (chłopi nie chcieli porzucać do-bytku) pokierowali wzniesieniem prowizorycznych umocnień.Dzięki temu ich ściganiprzez Alerów towarzysze znalezli tymczasowe schronienie.Lecz właśnie tymczasowe bo Rawat nie miał złudzeń.Wypełniony szczęściemworek sflaczał; zbyt obficie z niego czerpano! Wszędzie wokół krążyli srebrni wojow-nicy, a wciąż napływały nowe zgraje.Naraz Rawat jasno przekonał się, że i on dotąd123nie miał pojęcia, ile to jest właściwie tysiąc wojowników.Pomysł, by się przebić przezto mrowie, nie mógł być rozważany poważnie.Ale równie kiepsko wyglądały szansęna obronę.Wprawdzie od zachodu i od północy największe skupisko domów bronionebyło przez solidny częstokół; wbrew oczekiwaniom, chłopi wzięli sobie do serca zale-cenia wojskowych i wolno, bo wolno, ale jednak klecili umocnienia.Lecz cóż z tego?Od wschodu i południa wioska była otwarta i alerskie siły mogły zadeptać ich razemz tymi całymi szańcami.Nie tylko setnik, ale i najgłupszy z wieśniaków, widział tocałkiem jasno.A jednak zamierzano się bronić.Bo cóż pozostało innego? Pospiesznie czynionoostatnie przygotowania.Rawat nie zawiódł się, licząc na roztropność Doltara i Astata.Pomimo pośpiechu,bardzo dobrze przysposobili wioskę do obrony.Wzniesiono niepiękne, ale mocne zasie-ki między zagrodami, zablokowano też wylot głównej ulicy osady.W sześciu oborachi trzech chlewach stłoczono cały żywy inwentarz, zgromadzono zapasy dla ludzi i zwie-rząt.Ale na polach wciąż jeszcze stało wiele stogów zboża i Rawat już teraz wiedział,co z nimi będzie.Chłopi starali się nawet nie patrzeć w tamtą stronę.Zresztą były też124inne bolesne problemy.Obrony wielu domów należało zaniechać, bo stały w znacznymrozproszeniu.Zabrano z nich wszystko, co mogło się przydać, ale Rawat ubolewał w du-chu, że tak bardzo lekceważy się zalecenia wojskowych i wcale nie dopuszcza ich doudziału w planowaniu nowych osad.Tutaj, na północy, nie można było sobie pozwolićna stawianie chałup gdzie komu wygodnie! Wszystkie te domy winny być wzniesioneblisko strumienia, którego wody mogły zasilić fosę.Tak, bo palisadę ukończoną! powinna otaczać fosa.Próżny żal.Nic nie dało się zmienić.Zdolni do walki mężczyzni zostali podzieleni na oddziały, wybrano także kilka mło-dych kobiet, potrafiących posługiwać się łukiem.Rawat nie miał złudzeń, wiedział, żewielkiego pożytku z tych zastępów nie będzie.Z wieśniaków dało się zrobić zna-komitych żołnierzy dowodem większość legionistów, których miał pod komendą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]