[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pan, jako Porando 4, zainteresuje się zapewne moją opowieścią.Stoimy na górze,zwanej Miłością Chana.Pod tym kamieniem leżą szczątki jedynej żony surowego chanaGundżura, który przez całe swe życie nie znał kobiety, pędząc życie mnicha-rycerza.Pod jegostopami występowała na ziemi krew, od jego pałającego wzroku wybuchały pożogi wwielkich miastach, od jego głosu groznego wypadała broń z rąk wrogów, jak od strzałybogów 5.Gundżur, będąc jedynym spadkobiercą puścizny dżengizowej, brał udział w bojachz Polakami i z Węgrami i stamtąd przysłał tu, do Erdeni-Dzu, wraz z tłumem jeńców młodą ipiękną brankę z ziemi polskiej.Powróciwszy z wyprawy, pojął ją za żonę, i miłość ich była,jak step, bezgraniczna i jak wicher potężna; Na imię jej było Eleer-Bałasyr , co znaczy żona-obrączka.Miłość i łaska spływały z pałacu chana, zamienionego w świątynięszczęścia.Lecz Eleer-Bałasyr umarła po kilku latach, a zrozpaczony chan na rękach zaniósł jąaż tu i, spełniając jej wolę, pochował ją, postawiwszy na grobie biały kamień z dalekiej ziemiBytów, gdzie istnieje wejście do królestwa Wielkiego Nieznanego.Po śmierci chanaGundżura syn jego pochował ojca obok grobu Eleer-Bałasyr, lecz w kilka lat pózniejpowstańcy chińscy wykopali kości groznego władcy i rozproszyli je po stepie.Długo stałem przed białym grobowcem żony-obrączki.Myśli rzewne i smętne tłoczyłymi się do głowy.Jakie imię nosiła ta branka polska, która znikła z ziemi ojców bez śladupoto, aby stać się małżonką władcy Azji, Eleer-Bałasyr , zródłem miłości, łaski i szczęścia,słońcem i osłodą surowego życia mnicha-rycerza, który był dla Europy mieczem bożym ?Czy nie jej pomocy zawdzięczają ocalenie i powrót do ziemi ojczystej ci jeńcy polscy, którzyprzybywali czasami aż z ziemi pesińskiej (Chin) i ze spadków Pamiru?Jakże musiała być piękna i jaką siłą miłości i czaru władała? Jakże mądra była, skoroujarzmiła wojownika, który płomieniem oczu rozniecał pożogę w miastach wrogów!Spoczywaj na szczycie góry, o ty, piękna Miłości Chana , mądra branko z ziemi polskiej,i świeć wzorem miłości i szczęścia ludziom, którzy zapomnieli już o legendach, opiewającychpełne rzewnego czaru Eleer-Bałasyr żony-obrączki.Gdy zeszliśmy nadół i zbliżyliśmy się do starych ruin, lama opowiedział mi, że mnisi staleszperają wśród zwalisk i grzebią w piaskach Gobi, zasypujących coraz bardziej Karakorum iErdeni-Dzu; nieraz znajdują oni zwoje pergaminów, tabliczki i cegły z napisami, stosyzmurszałych ksiąg, ukrytych w lochach podziemnych Starego i niegdyś potężnego grodu.Niedawno wykryto skład starożytnych strzelb chińskich i innej broni, dwa złote pierścienie ijakieś odłamki różowego, jak skóra kobiety, agatu, zawierającego w sobie tajemniczeskamieniałe krzaczki mchu.4Porando chińska nazwa Polaków; zepsute ang.słowo Poland.5Pioruna.93Zadawałem sobie pytanie, dlaczego potężni władcy połowy świata dążyli do tego odludzia,gdzie nic nie opiewało ich sławy wojowników i zaborców, i gdzie straszliwa pustynia Gobiszybko zacierała wszelkie ślady wysiłków człowieka, chociażby imię jego zgroząprzejmowało serca ludów?Przecież nie dla tych smętnych dolin i gór z nikłemi lasami brzóz i modrzewi, nie dlapiasków Gobi, dla wysychających jezior i nagich skał?Zdawało mi się, że znalazłem odpowiedz.Potężni chanowie, pamiętając o widzeniu Dżengiz-chana, szukali tu nowych objawień icudownych przepowiedni dla siebie, otoczeni ubóstwieniem, niewolniczą pokorą, lubnaprzemian zdradą i nienawiścią.Gdzież mieli szukać spotkania się z bogami, z dobrem izłemi duchami? Naturalnie tylko tam, gdzie bogowie i duchy przebywają, a siedliskiem ichwłaśnie cała okolica Erdoni i Dzaina. Na taki szczyt zdoła wejść tylko ten, kto jest zrodzony z potomków Dżengiza powiedział mi w pewnej chwili Pandita, wskazując ręką górę, porosłą bujną trawą i gęstemikrzakami. Już w połowie góry brak tchu, i każdy śmiałek, który odważy się iść dalej,umiera.Przed paru laty Mongołowie otoczyli gromadę wilków, które, przedarłszy się,pomknęły na schyłek tej góry i wszystkie padły, nie dobiegłszy szczytu.Tam, na tej górzeleżą kości orłów i sępów, argali i lekkich, jak podmuch wiatru, antylop-kabarg.Przebywa tamzły demon, czytający księgę losów ludzkości. Mam już odpowiedz! pomyślałem.Widziałem na Zachodnim Kaukazie, pomiędzySuchum-Kale i Tuapse, górę, gdzie ginęły wilki, orły i sarny, a i człowiek zginąłby teżniezawodnie, gdyby nie siedział na koniu.Na zboczach góry wydobywają się z ziemi suchezródła gazu węglowego, zabijające żywe stworzenia.Gaz węglowy trzyma się grubą warstwąnad ziemią, lecz jezdziec, na szczęście, ma głowę ponad tą atmosferą, tającą w sobie śmierć.Niezawodnie tu, na tej górze, w przybytku złego demona, mamy to samo zjawisko.Leczjakże dobrze zrozumiałem religijny strach Mongołów i grozny urok tego miejsca dlaolbrzymich potomków Dżengiz-Chana! Głowy ich są zawsze ponad trującą warstwą gazu, ina swych dużych, pięknych wierzchowcach mogą oni z łatwością dotrzeć do szczytów górytajemniczej!Nawet geologicznie daje się potwierdzić to mniemanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]