[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Srogi by³ car.Aleksander III, ojciec Miko³ajki. Kat! Morderca ch³opów i robotników.Tyran! krzyknêli inni. Biæ bo!Zwleczono portret z Sciany, po³amano ramy.Dziesi¹tki r¹k chwyta³y p³Ã³tno malowid³a,wpija³y weñ palce, drapa³y, ³ami¹c i wykrêcaj¹c sobie paznogcie, a¿ krew plamiæ zaczê³a bla-de oblicze cara.RozwScieczona tem stara baba, owiniêta w jedwabn¹ kotarê, zrabowan¹ przed chwil¹, sko-czy³a obydwiema nogami i przerwa³a p³Ã³tno.Ze zgrzytem odrywa³y siê twarde, sztywne pa-sma portretu.Pozosta³ tylko skrawek z kawa³kiem czo³a i jednem surowem, przenikliwie po-³yskuj¹cem okiem. Patrzysz jeszcze na nas?! Grozisz?! piskliwym wSciek³ym g³osem krzykn¹³ stary ro-botnik z karabinem na ramieniu. TyS mnie pos³a³ na Sybir, kacie, wypi³eS ca³e moje zdro-wie, moj¹ krew! Ja ci siê odwdziêczê.Czekaj! Czekaj!Szerokim ruchem r¹k odsun¹³ t³um i zacz¹³ odpinaæ rzemyk, podtrzymuj¹cy spodnie.Ob-na¿y³ siê i usiad³ nad portretem, bezmySlny, ciemny, jak noc.Milcza³, patrz¹c wprost przed siebie nieruchomemi oczami.T³um rycza³, wybuchaj¹c Smiechem, ¿artami i wykrzykuj¹c sproSne s³owa. Lenin! Lenin przemawia! Rpieszcie siê towarzysze! donios³y siê g³oSne nawo³ywaniabiegn¹cych przez s¹siedni¹ salê ludzi. Lenin przemawia! Lenin! powtarza³ t³um.Wybiegli wszyscy, pracuj¹c ³okciami i piêSciami, przeklinaj¹c i wrzeszcz¹c oszala³emi,ochryp³emi g³osami.Na zmiêtym kobiercu wSród drzazg po³amanych ram i kawa³ków z³ocenia pozosta³yskrawki cesarskiego portretu, zniewa¿onego tem, czem tylko mog³a bluzn¹æ Slepa i dzikazemsta niewolnika.W ogromnej sali malachitowej, zape³nionej dymem cuchn¹cej majorki, zaSmiecionej ³upi-nami ziaren s³onecznikowych, zawziêcie gryzionych przez zwyciêzców, na stole sta³, góruj¹cnad t³umem, barczysty Lenin.Mia³ na sobie rozpiête palto, miota³ siê na wszystkie strony, wymachiwa³ rêkami i bi³ s³o-wami, niby m³otem w twardy kamieñ niepodatny. Towarzysze, bracia! krzycza³, mru¿¹c oczy. Towarzysze, bracia! Zwyciê¿yliSciew stolicy.Pracuj¹cy proletarjat ca³ego Swiata nie zapomni nigdy waszej odwagi i porywu! Za-³o¿ycie teraz nowe pañstwo.Pañstwo proletarjatu! Musi siê ono staæ maszyn¹ do zgnieceniawszystkich wrogów waszych.Jeszcze d³ugo bêdzie trwa³a walka.Nie cofajcie siê, pamiê-tajcie, ¿e w tej chwili towarzysze wasi zdobywaj¹ Moskwê, a inni przelewaj¹ krew wewszystkich miastach Rosji.Zwyciêstwo nale¿y do was, towarzysze! Wy, tylko wy, bêdziecierz¹dziæ, s¹dziæ i korzystaæ z bogactw kraju! Niema wiêcej praw, krêpuj¹cych wolnoSæ robot-ników, ¿o³nierzy i wieSniaków! Niema przywilejów! Precz z wojn¹!Grzmi¹ce okrzyki, ryk i wycie przerwa³y mowê Lenina.161On sta³, niewzruszony, i bacznie, jak czujny zwierz, patrzy³, s³ucha³ i, mru¿¹c oczy, swo-im instynktem wch³ania³ ukryte, nie wyrywaj¹ce siê nazewn¹trz mySli i ¿¹dze tego t³umu.Podniós³ rêkê i uciszy³ zebranych. Jutro zaproponujemy wszystkim pañstwom walcz¹cym na frontach zawarcie pokoju bezaneksji i kontrybucji! Zaproponujemy zawieszenie broni pomiêdzy Niemcami a nami! Ziemiê,zagarniêt¹ przez carów i bur¿ujów, oddajemy ch³opom! Oho ho ho! przemknê³o przez salê. Fabryki, banki, koleje, statki wezm¹ robotnicy i bêd¹ odt¹d sami kierowali wszystkiem! Lenin! Niech ¿yje Lenin! targnê³y powietrzem burzliwe okrzyki, brzmi¹ce radoSci¹i zachwytem.Ludzie cisnêli siê do sto³u, wyci¹gali rêce do mówcy.Wreszcie dosiêgli go, porwali, unie-Sli nad g³owami i szli z nim, jak chodzili niegdyS, uginaj¹c siê pod ciê¿arem obrazów Swiê-tych, noszonych w procesjach koScielnych.Lenin sta³ siê od tej chwili nowym mesjaszem, bóstwem dla tych g³odnych, uciSnionych,ciemnych, Slepych t³umów.Krzycza³ coS jeszcze, wymachiwa³ czapk¹, lecz wszystko tonê³ow zgie³ku, w burzy tysi¹cznych g³osów.W jednej z sal przez t³um przebili siê rewolucjoniSci fiñscy, stanowi¹cy przyboczn¹ stra¿Lenina.Obok niego stan¹³ nieodstêpny, mocny, jak d¹b, Chalajnen, a pomiêdzy szeregamiFinów przeciskali siê do wodza Trockij, Zinowjew, Kamieniew, Unszlicht, Dzier¿yñski, Wo-³odarskij, Urickij, Kalinin, Krasin, Joffe, Nechamkes i ci wszyscy, którzy pozostawaliw pierwszych szeregach wodzów i kierowników lipcowej i paxdziernikowej rewolucji prole-tarjatu.Do Lenina zbli¿y³ siê £unczarskij i, pochylaj¹c siê do ucha, szepn¹³: Towarzyszu! Proletarjat czyni gwa³ty, burzy niezrównane skarby sztuki, wynosi obrazyz galerji Ermita¿u.Lenin podniós³ g³owê i przygl¹da³ siê rozradowanym, czerwonym, dzikim, bezmySlnymtwarzom ludzi, stoj¹cych w t³umie. DziS jest ich dzieñ! odpar³ spokojnie. Zabytki sztuki nie s¹ im potrzebne, towarzy-szu, a i Rosja bez nich siê obejdzie! Tymczasem wolno im wszystko.tymczasem.Taka jestich wola.tak¹ czuj¹ ¿¹dzê.w dniu dzisiejszym!Poprzedzani przez fiñskich strzelców szli dalej poprzez wspania³e sale, któremi t³oczy³ysiê przed nimi rozszala³e kupy powstañców i t³uszczy ulicznej.Pod nogami dzwoni³o pot³u-czone szk³o, zawadza³y od³amki mebli, kawa³ki pos¹gów, tynku, jakieS szmaty pêta³y nogi.Gdy Lenin wyszed³ na wybrze¿e, ktoS roztr¹ci³ otaczaj¹cych go ¿o³nierzy i stan¹³ przednim.Wysoki cz³owiek o bladej twarzy i d³ugich, siwiej¹cych bokobrodach sta³ bez czapki, zgu-bionej w Scisku.Ponura stanowczoSæ, granicz¹ca z rozpacz¹, zapali³a mroczne ognie w ja-snych oczach, usta dr¿a³y, a skurcz gwa³towny krzywi³ je co chwila.Przez zaciSniête zêbymówi³: Obywatelu! Mój syn nie móg³ dopuSciæ, aby wolny lud gwa³ci³ bezbronn¹ kobietê.Zra-niono go za to,.zabrano.Nie wiem: gdzie i poco.¯¹dam sprawiedliwoSci, obywatelu!Lenin obejrza³ siê nieznacznie.T³um pozosta³ we wnêtrzu pa³acu, nie mog¹c przecisn¹æ siê przez w¹skie drzwi prywatne-go wyjScia z apartamentów carskich i przez szeregi fiñskich strzelców.162Nikt z tych, dla których sta³ siê bóstwem, nie móg³ go s³yszeæ.Spojrza³ na stoj¹cego przed nim cz³owieka i rzek³, zwracaj¹c siê do zdobywcy Zimowegopa³acu: Towarzyszu Antonow! Dopomó¿cie pierwszemu bur¿ujowi, odwo³uj¹cemu siê do spra-wiedliwoSci proletarjatu.My mamy najwy¿sze prawo do sprawiedliwoSci, przetrwawszy wiekniewoli.Nasze prawo s¹d doraxny i doraxne mi³osierdzie!Lenin wsiad³ do samochodu wraz z Chalajnenem i kilkoma Finnami.Auto ryknê³o i pobieg³o wzd³u¿ wybrze¿a.Za nim sunê³y inne, wioz¹c przysz³ych komi-sarzy ludowych i strzelców eskorty.Antonow-Owsienko wypytywa³ in¿yniera Bo³dyrewa o szczegó³y wypadku, telefonowa³z kancelarji pa³acowej do szpitali, poczem skin¹³ na dwóch ¿o³nierzy i kaza³ odprowadziæBo³dyrewa na registracyjny punkt Czerwonego Krzy¿a.T³um niechêtnie opuszcza³ siedzibê carów, wypierany z gmachu przez ¿o³nierzy.Jednak stopniowo sale opustosza³y.Antonow wraz z organizatorem bojówek komunistycznych, towarzyszem Frunze, obcho-dzi³ parter i pierwsze piêtro. Pohulali nas! Smia³ siê Antonow, wskazuj¹c na wysadzone drzwi szaf, rozsypane pa-piery, pot³uczone zwierciad³a, pos¹gi, wazy, ¿yrandole, po³amane meble, zdarte tapety i ma-katy, porwane kobierce i zrzucone na posadzkê portrety i obrazy. Pohulali.Frunze nic nie odpowiedzia³.Ju¿ mieli zejSæ na podwórze, gdy do s³uchu ich dosz³y g³oSne wybuchy Smiechu, Spiewyi pisk kobiet.Poszli na te odg³osy i znalexli siê wkrótce w prywatnych apartamentach rodziny carskiej.Ha³as dochodzi³ z dalszych pokoi.Otworzyli drzwi i stanêli w podziwie.W jasnej, obszernej komnacie, o Scianach, okrytych z³ocist¹ tkanin¹, sta³y dwa wspania³e³o¿a, miêkkie meble, bia³a toaleta, zawalona od³amkami zbitego lustra i flakonów.W rogu wisia³y obrazy Swiête i na srebrnych ³añcuchach wspania³a, rzexbiona lampka ko-Scielna.Portrety i obrazy le¿a³y ju¿ na pod³odze.By³ to sypialny pokój cara i carowej.Zgromadzi³a siê w nim niewielka grupa marynarzy i kilka dziewczyn ulicznych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]