[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie nowy look uzyskał ostateczną formę przy realizacji Maroka.Wraz z rolą tak pomyślaną, by pasowała do nowej twarzy, by wypromowała diwę.Rywalkę Grety Garbo, również znanej ze swej dwuznacznej kobiecości.MARLENA DIETRICHMarlena jest sama w Hollywood.Sama z Jo.I z Riza.Ale Riza nieliczy się dla niej, podobnie jak dla Jo.Marlena czuje, że Jo jest nią urzeczony.Jakże mogłaby tego nie czuć, skoro mówi jej bez ogródek, że jest piękna, olśniewająca, cudowna? Daje jej do zrozumienia, że ją kocha.I nietylko jako filmowiec.Również jako mężczyzna.Mężczyzna, który jawniejej pożąda i któremu ona ulega.Bo właśnie o to chodzi, ponieważ Marlena nie ma tak naprawdę ochoty z nim współżyć.Coś ją krępuje w tym, czego mężczyźni oczekują od kobiety, w tym, czego wielu mężczyzn zdaje się oczekiwać od niej.To obsesyjne dążenie, by w ciebie wejść, te mechaniczne ruchy, te pojękiwania.Lubi być kochana.Lubi być podziwiana.Ceni przyjaźń, koleżeństwo, pewien sposób bycia razem.Ale w łóżku woli czytać Goethego i Rilkego, wciąż od nowa - lub spać.Sternberg pociąga ją swą inteligencją, wdziękiem, tym, czego nie waha się nazwać geniuszem.Względami, jakie jej okazuje.Swym oddaniem.Tym, że zawsze jest blisko, gdy go potrzebuje, że pomaga jej przystosować się do życiaw Hollywood, że broni jej przed ciekawskimi, dziennikarzami i kierownictwem Paramountu.I dlatego mu ulega.Aby go nie zawieść, aby nie czuł się nieszczęśliwy.Jej serce nie bije dla niego mocniej, a ciała nie przeszywają dreszcze emocji, jednak uprawia z nim miłość.Podobnie jak to robiła z niejednym mężczyzną: Rudim, Willim Förstern, być może, a nawet na pewno, z jeszcze innymi.Uprawia seks bez wielkiej przyjemności.Bez przekonania.Raczej pozwala się kochać mężczyźnie.Najlepiej, najprościej, najmniej krępująco jest pieścić go, aż osiągnie rozkosz, i ofiarowywać mu usta zamiast łona.Rizy łatwo się pozbyć.Mąż po prostu ją wyrzuca, rozdrażniony nieustannymi skargami i wybuchami gniewu.Ona nie zamierza bynajmniej okazywać takiej pobłażliwości jak Rudi, godzić się na trójkąt małżeński.Oni z kolei nie godzą się, by ich denerwowała, by im przeszkadzała.Sąsobie tak bliscy i tak się świetnie rozumieją, gdy mówią o filmie, którywkrótce będą kręcić, który staje się ich obsesją, który chcą doprowadzićdo perfekcji, że nie potrzebują Rizy.Przeżywają przygodę, w której onanie bierze udziału.Ona, aktorka, której się nie powiodło.Ponieważ im zawadza, zostaje odtrącona.Jo jest dla niej jedynie potworem, a nie uwielbianym geniuszem.Marlena — ambitną intrygantką, złodziejką mężów.Jo się rozwiedzie, będzie wolny.Mógłby.Ale Marlena stawia sprawę jasno: ona się nie rozwiedzie.Pozostanie na zawsze panią Sieber, żoną Rudiego.Jo pojmuje, że ona nie kocha go dość mocno, by się z nim związać na całe życie, że to przedziwne małżeństwo stanowi dla Marleny gwaran-MARLENA DIETRICHcję swobody: nie jest wolna, więc nie może mówić o ślubie ani nawet0 wspólnym życiu.I jest absolutnie zdecydowana podtrzymywać iluzję.Żadnych skandali, żadnych oficjalnych kochanków.Niech ją biorą na języki, ale żeby niczego nie mogli udowodnić.W istocie Marlena nie kocha się w nikim.Zbyt pochłonięta swą nową egzystencją, zbyt uzależniona odswojego reżysera.Trochę też zasmucona tym, że jest daleko od Berlina,1 nie w głowie jej flirty.Najpierw trzeba przygotować ten film, uporządkować swoją sytuację, zobaczyć, na czym się stoi, ułożyć sobie jakoś życie, w Ameryce lub w Niemczech, zależnie od tego, jak się sprawy potoczą.Nauczyć się też angielskiego, w amerykańskiej odmianie, poprawić swój akcent i wzbogacić słownictwo, nabrać wprawy.Z pomocą Jo, którybez żadnego przygotowania zostaje nauczycielem języka.Marlena urządziła się w Beverly Hills.Po odejściu Rizy nie uśmiechało jej się mieszkać dłużej u Jo, który wprawdzie byl gotów stawić czoło skandalowi, ale Paramount by się na coś takiego nie zgodził.W każdym razie Marlena nie miała na to ochoty.Pragnęła mieć własny dom.Być u siebie.Przebywać sama.Trzymać na dystans tego przyjaciela--kochanka, który, gdyby mógł, na krok by jej nie odstępował.Jest z niąResi, sumienna guwernantka.Dzięki Rudiemu, który ją zatrudnił, abyjego żona miała koło siebie kogoś godnego zaufania.Resi odznacza siędyskrecją.Wie, że nie jest, nigdy nie będzie, przyjaciółką ani nawet powiernicą, że jest tylko pracownikiem.Pracownikiem na usługach wymagającej, kapryśnej kobiety.Wyjątkowo zdarza się, że lody pękają, gdy obie uwijają się w kuchni, przyrządzając jakieś niemieckie smakołyki.Zresztą Paramount dba o wszystko.To wytwórnia objęła pieczę nad domem, zatrudniła sprzątaczkę, ogrodnika, dostarczyła samochód z szoferem.Rzekłbyś, że Paramount pełni rolę Opatrzności.J a k gdyby wystarczyło pstryknąć palcami, aby otrzymać wszystko, czego sobie życzymy.Jo mówi, że Marlena potrzebuje tego czy owego, a Paramount już się o to troszczy.Co wcale nie znaczy, że przy każdej okazji odnosi się z wielką atencją do swych gwiazd.W końcu one też są tylko pracownikami.Dobrze opłacanymi, korzystającymi z wielu przywilejów, lecz pracownikami, którzy muszą być gotowi na każde skinienie.Na szczęście Rudi dobrze wynegocjował umowę.W przeciwnym razie Marlena byłaby może zmuszona przyjąć jakąkolwiek rolę w pierwszym lepszym filmie i podlegać pierwszemu lepszemu reżyserowi.I pomyśleć, że chciano, by zaangażowała się na siedem lat! Nie ma pewności, czy długo tu zabawi.Nigdy,w co nie wątpi, nie zadomowi się w Hollywood, gdzie pieniądze zastępu-MARLENA DIETRICHją dobre wychowanie i kulturę.J a k można żyć w świecie, którym trzęsąhandlarze futrami? A w dodatku chcą dyktować swoje prawa sztuce, artystom, widzom.Gary Cooper, jej partner, jest dość pociągający.Frank (takie imię naprawdę nosi) zagrał już w trzydziestu filmach i wyróżnił się w pięknym westernie The Virginian.Ten młody aktor został doskonałym jeźdźcemdzięki lekarzowi, który doradził mu jazdę konno jako sposób na odzyskanie formy po złamaniu biodra.Od razu widać, że Marlena i on nie są sobie obojętni, a ich gra odzwierciedla tę wzajemną fascynację.Ale Cooperatrzyma w garści pewna zaborcza Meksykanka, nieustannie towarzyszącamu w garderobie i na planie, rozparta na jego kolanach podczas przerww zdjęciach.Jo też nie byłby zadowolony.Marlena darzy go zbyt wielkimszacunkiem i przyjaźnią i za bardzo go potrzebuje, aby mu zrobić taki kawał.Pisze więc do Rudiego, tym jej bliższego, że są rozdzieleni.Nikt nie rozumie jej lepiej niż on, nie jest jej bardziej oddany, a w dodatku niczego od niej nie oczekuje poza braterskim zaufaniem.Ona tęskni za krajem, czyli w pewnym sensie za Rudim.Tęskni za Marią, nieobecnym Dzieckiem, bez którego czuje się okropnie osamotniona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]