[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Perrin musiał przyznać, że te wyjaśnienia brzmią sensownie.Nie odpowiedziały jednak na wszystkie jego pytania ani nie rozproszyły wszelkich wątpliwości.Poruszył się, rozprostowując ścierpniętą nogę.Rana od włóczni w udzie znowu zaczynała boleć.- Nie rozumiem, dlaczego ukrywacie się tutaj? Białe Płaszcze aresztują niewinnych ludzi, a wy sobie siedzicie w lesie.Trolloki najwyraźniej zupełnie swobodnie wędrują po Dwu Rzekach, a wy siedzicie w lesie.- Loial mruczał coś pod nosem.Perrin pochwycił coś o "rozgniewaniu Aes Sedai" i "gnieździe szerszeni", ale nie przestał ich naciskać.- Dlaczego nie zrobicie czegoś? Jesteście Aes Sedai! Niech sczeznę, dlaczego czegoś nie zrobicie?- Perrin! - zasyczała Faile, a potem posłała Verin i Alarmie przepraszający uśmiech.- Proszę, wybaczcie mu.Moiraine Sedai zupełnie go zepsuła.Ona ma dość swobodne maniery, jak przypuszczam, i pozwalała mu na różne rzeczy.Proszę, nie gniewajcie się na niego.On się poprawi.Spojrzała na niego ostro zaznaczając, że wszystko, co powiedziała, przeznaczone było w tym samym stopniu, albo nawet większym, dla jego jak i dla ich uszu.Zrewanżował się jej spojrzeniem, w którym zawarł część tego gniewu, jaki go przepełniał.Nie miała prawa wtrącać się w te sprawy.- Swobodne maniery? - Verin aż zamrugała, powtarzając te słowa.- Moiraine? Nigdy nie zauważyłam.Alanna gestem nakazała Faile milczenie.- Oczywiście nic nie rozumiesz - zwróciła się do Perrina głosem pełnym napięcia.- Nie masz pojęcia, w ramach jakich ograniczeń musimy działać.Trzy Przysięgi to nie pustosłowie.Przyprowadziłam tutaj ze sobą dwóch Strażników.- Zielone były jedynymi Ajah, które nakładały zobowiązania na więcej niż jednego Strażnika od razu; wedle tego, co słyszał, zazwyczaj było ich kilku, nawet trzech lub czterech.- Synowie dopadli Oweina, gdy przekraczał otwarte pole.Czułam każdą strzałę, która trafiała w jego ciało, zanim wreszcie zginął.Czułam, jak umierał.Gdybym tam była, obroniłabym jego i siebie również, posługując się Mocą.Ale nie wolno mi używać jej, by się mścić.Nie zezwalają na to Trzy Przysięgi.Synowie są równie paskudni, jak potrafią być tylko mężczyźni, naprawdę niewiele dzieli ich od Sprzymierzeńców Ciemności, ale nie są Sprzymierzeńcami Ciemności, i z tego powodu bezpieczni są przed atakiem Mocy, wyjąwszy samoobronę.To nie podlega najmniejszej wątpliwości, nawet gdybyśmy maksymalnie rozciągnęły interpretację Trzech Przysiąg.- Jeśli zaś chodzi o trolloki - dodała Verin - zabiłyśmy sporą ich liczbę, a ponadto dwóch Myrddraali, ale też mamy swoje ograniczenia.Półludzie potrafią do pewnego stopnia wyczuć, kiedy ktoś przenosi.Jeżeli ściągnęłybyśmy sobie na głowy setkę trolloków, wówczas i tak niewiele więcej mogłybyśmy zrobić, jak tylko uciekać.Perrin podrapał się po brodzie.Mógł się czegoś takiego spodziewać, powinien wiedzieć.Widział, jak Moiraine walczyła z trollokami, i miał pewne pojęcie na temat tego, na co ją stać, a na co nie.Zdał sobie sprawę, że zastanawia się na tym, w jaki sposób Rand zabił wszystkie trolloki w Kamieniu, tylko że Rand był silniejszy od każdej z tych Aes Sedai, zapewne silniejszy nawet od obu naraz.Cóż, niezależnie od tego, czy mu pomogą czy nie, wciąż miał zamiar pozabijać wszystkie trolloki w Dwu Rzekach.Po tym, jak uwolni rodzinę Mata oraz państwa Luhhan.Jeżeli zastanowi się nad tym dostatecznie głęboko, musi znaleźć jakiś sposób.Udo bolało go coraz bardziej.- Jesteś ranny.- Alanna ustawiła kubek na podłodze i przysunęła się, klękając przy nim.Ujęła jego głowę w swe dłonie.Przeszył go dreszcz.- Tak.Widzę.Wygląda na to, że nie zrobiłeś sobie tego sam, przy goleniu.- To były trolloki, Aes Sedai - poinformowała ją Bain.- Kiedy wyszliśmy z Dróg w górach.Chiad lekko trąciła ją w łokieć, wtedy urwała.- Zamknąłem Bramę - dodał szybko Loial.- Nikt nie będzie mógł z niej skorzystać, o ile nie otworzy jej z tej strony.- Tak właśnie przypuszczałam, że muszą wychodzić stamtąd - wymruczała na poły do siebie Verin.- Moiraine mówiła mi, że korzystają z Dróg.Wcześniej czy później zacznie to być dla nas prawdziwym problemem.Perrin zaczął się zastanawiać, jak wobec tego nazwałaby to, co się właśnie dzieje.- Drogi - powiedziała Alanna, wciąż trzymając jego głowę.- Ta'veren! Młodzi bohaterowie! - Wypowiedziała te słowa takim tonem, że trudno było się zorientować, czy stanowią pochwałę czy przekleństwo.- Nie jestem bohaterem - odrzekł flegmatycznie.- Drogi były najszybszym sposobem dostania się tutaj.To wszystko.Zielona siostra ciągnęła dalej, jakby on w ogóle się nie odzywał.- Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego Zasiadająca na Tronie Amyrlin pozwala wam trzem spacerować sobie swobodnie po świecie.Elaida od dawna ostrzyła sobie na was zęby, i nie tylko ona jedna, ona po prostu robiła to w najbardziej widoczny sposób.Skoro pieczęcie słabną i zbliża się Ostatnia Bitwa, ostatnią rzeczą, jakiej nam potrzeba, są trzej ta'veren spokojnie chodzący swoimi drogami.Ja bym przywiązała was do siebie sznurem, nawet nałożyłabym na was zobowiązania.- Usiłował szarpnąć się, ale ona tylko wzmocniła uchwyt i uśmiechnęła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]