[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Móri, upiór, który powraca? Nie, cóż za głupstwa! Przecież to trzynastoletniedziecko! Tak, ale dziecko nieśmiertelnego czarnoksiężnika, czyż nie? Nie, nie,żadnych takich myśli!Mimo wszystko ludzie lensmana widzieli, że będzie to w przyszłości bardzoprzystojny mężczyzna.Miał przy tym coś dzikiego w spojrzeniu, ruchy gwałtow-46ne, niemal niecierpliwe.Przybycie obcych podnieciło go, widać to było wyraznie.Nie przejmowali się jednak chłopakiem.To oskarżeni dorośli mogli wiedzieć conieco o magii i czarach. Co to jest? zapytał lensman, posuwając Gissurowi pod nos kawałekdrewna. Znalezliśmy to w twoim domu.Gissur spojrzał na drewno obojętnie. E, to głupstwo.Siadywałem w zimowe wieczory przed kominkiem i taksobie dłubałem.Dla wprawy, bo miałem zamiar rzezbić w kamieniu. Kłamstwo! syknął lensman. To są magiczne runy! Myślisz, że ja sięna tym nie znam? Naprawdę? zapytał Gissur ze złośliwym uśmieszkiem.Lensman patrzył na niego zakłopotany.Oczywiście pojęcia nie miał, co mo-głyby oznaczać te tajemnicze znaki.Tak naprawdę była to jedynie biała magia, mająca służyć powodzeniu w po-łowach ryb, ale tego Gissur nie powiedział.Bawił się niewiedzą lensmana i po-zwalał mu wierzyć, że to czarna magia, która może sprowadzić śmierć i wiecznepotępienie. A ty, Helgo zwrócił się urzędnik do kobiety. Gdzie ukryłaś księgiodziedziczone po Thuridur, siostrze twego ojca?Niczegoście nie znalezli? zapytała Helga równie obojętnie jak przedtemGissur. Powinniście wiedzieć, że księgi mojego ojca i dziadka zostały spalonew roku tysiąc sześćset pięćdziesiątym szóstym. Mamy powody przypuszczać, że już wtedy znajdowały się one w posiada-niu twojej ciotki. Ach, tak? W takim razie wiecie więcej niż ja sama. Wiemy też, że odziedziczyłaś po niej to i owo. Jakoś się bardzo nie wzbogaciłam.47 Możliwe, ale zależy, jak na to patrzeć.W każdym razie utraciłaś duszę,oddałaś ją Złemu.A teraz my spalimy budynki. Najpierw chyba będziecie musieli nas osądzić.Byłaby prawdziwa szkoda,gdybyście bez wyroku spalili taki piękny dom jak Gissura, a moją chałupę z torfubędzie wam chyba bardzo trudno puścić z dymem.Lensman mruknął coś ze złością pod nosem i dał znak, żeby przestała.Nienależy rozmawiać o takich sprawach jak palenie domów.Wiatr tłukł brzegi rzeki Hrga, kiedy siedmioro podróżnych rozglądało się zamiejscem na nocleg.Deszczowe chmury wisiały nad ziemią jak grube postrzępio-ne firany.Ludzie drżeli.Musieli jak najszybciej znalezć się pod dachem, już niebyli w stanie jechać dalej, ale za nic nie chcieli nocować akurat tutaj.Sylwetka kościoła w Myrka rysowała się ponuro na tle nieba.Przeprawili się przez Hjaltadalsheidni przy tej przeklętej szarudze i właściwieznajdowali się znowu na zamieszkanych terenach.W pierwszej chwili ulga nawidok zabudowań była wielka, lecz kiedy Gissur Bjarnasson powiedział cierpko: Myrka! jakie to dziwne uczucie znowu się tu znalezć , ich ożywienie zgasło.Konie jednak nie mogły już dłużej iść, ciemności miały zapaść lada chwila, niemieli wyboru.Ominęli zagrodę Myrka tuż koło kościoła, lecz sąsiednie domostwo Saurbaprzyjmowało od czasu do czasu wędrowców na nocleg.Thufnavallanes, inna za-groda w tej okolicy, było zbyt oddalone.Poza rym również i ono było wymienianew starej historii o duchach.Musieli pomóc Gissurowi i Heldze zsiąść z koni, oboje bowiem mieli łańcuchyna rękach i na szyjach.Chłopaka nie zakuto, więc radził sobie sam.W końcu wszyscy mogli odpocząć w niskim budynku z torfu, którego imw Saurba użyczono na nocleg.Musieli pogodzić się z tym, że wszyscy będą dzie-lić jedno pomieszczenie, innej rady nie było.Czterej ludzie lensmana już prawie zasypiali, kiedy posłyszeli, że więzniowiezaczynają ze sobą rozmawiać.W pierwszej chwili lensman chciał wrzasnąć, że mają być cicho, potem jednakrozmowa wzbudziła jego zainteresowanie.Helga rzekła cicho do Gissura: Ty myślisz, że to wszystko o diakonie z Myrka to prawda? Pewnie, że prawda odparł stary czarownik. Byłem wtedy jeszczemłodym człowiekiem, ale pamiętam wszystko, jakby się to działo wczoraj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]