[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podjął ze stołu szklaną szpryckę o długości mniej więcej pół stopy.Szprycka zakończonabyła cienką, lekko wygiętą kapilarą.Ciri poczuła, jak w ustach robi się jej sucho.Czarodziejobejrzał szpryckę pod światło.- Za chwilę - oznajmił zimno - zostaniesz rozebrana i posadzona na fotelu, tym właśnie,któremu przyglądasz się z takim zaciekawieniem.Choć w niewygodniej pozycji, ale spędziszna tym fotelu jakiś czas.Za pomocą zaś tego oto przyrządu, który również cię, jak widzę,fascynuje, zostaniesz zapłodniona.Nie będzie to takie straszne, przez cały niemal czasbędziesz półprzytomna od eliksirów, które będę podawał ci dożylnie celem prawidłowegozagnieżdżenia jaja płodowego i wykluczania ciąży pozamacicznej.Nie musisz się bać, mamwprawę, robiłem to setki razy.Nigdy, co prawda, wybrance losu i przeznaczenia, ale niesądzę, by macice i jajniki wybranek różniły się aż tak bardzo od macic i jajników zwykłychdzieweczek.- A teraz rzecz najważniejsza - Vilgefortz nasładzał się tym, co mówi.- Może cię tozmartwi, a może ucieszy, ale wiedz, że dziecka rodzić nie będziesz.Kto wie, może i byłby towielki wybraniec o niezwykłych zdolnościach, zbawca świata i król narodów.Nikt nie jestjednak w stanie tego zagwarantować, a ja nadto nie mam zamiaru czekać tak długo.Mniepotrzebna jest krew.Dokładniej, krew łożyskowa.Gdy tylko placenta się wykształci, wyjmęją z ciebie.Reszta moich planów i zamiarów, moja wspaniała, już cię, jak sama pojmujesz,dotyczyć nie będzie, nie ma więc sensu informować cię o nich, byłaby to niepotrzebnafrustracja.Zamilkł, robiąc efekciarską pauzę.Ciri nie mogła opanować rozdygotanych ust.- A teraz - czarodziej skinął teatralnie - zapraszam na fotel, panno Cirillo.- Warto by - Bonhart błysnął zębami spod siwych wąsów - żeby ta suka Yennefer na topopatrzyła.Należy jej się to!- A i owszem - w kąciku uśmiechniętych ust Vilgefortza znowu pojawił się białykłębuszek piany.- Zapładnianie to wszak rzecz święta, podniosła i uroczysta, to misterium,przy którym winna asystować cała bliższa rodzina.A Yennefer to przecież quasi-matka, ataka w prymitywnych kulturach czynnie niemal uczestniczy w pokładzinach córki.Dalej,przyprowadzcie ją tu!- Względem zaś tego zapłodnienia - Bonhart pochylił się nad Ciri, którą ogoleni akoliciczarodzieja już zaczynali rozbierać.- Nie można by tak, panie Vilgefortz, tak bardziejzwyczajnie? Po bożemu?Skellen parsknął, kręcąc głową.Vilgefortz zmarszczył lekko brew.- Nie - zaprzeczył chłodno.- - Nie, panie Bonart.Nie można by.Ciri, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z powagi sytuacji, wrzasnęła przeszywająco.Raz, a potem drugi raz.- No, no - skrzywił się czarodziej.- Dzielnie, z uniesionym czołem i mieczem weszliśmydo jaskini lwa, a teraz zlękliśmy się małej szklanej rurki? Wstyd, moja panno.Ciri, za nic sobie mając wstyd, rozdarła się po raz trzeci tak, że aż zadzwoniłylaboratoryjne naczynia.A cały zamek Stygga nagle odpowiedział wrzaskiem i alarmem.* * *- Bieda będzie, synkowie - powtórzył Zadarlik, okutym tylcem runki wydrapując zeschłygnój spomiędzy kamieni dziedzińca.- Oj, uwidzicie, bieda będzie nam, chudziaczkom.Popatrzył po kamratach, ale żaden z wartowników nie skomentował.Nie zabrał równierzgłosu Boreas Mun, który został ze strażnikami przy bramie.Z własnej woli, nie z rozkazu.Mógł, jak Silifant iść za Puszczykiem, mógł na własne oczy przekonać się, co stanie się zPanią Jeziora, jaki los ją spotka.Ale Boreas nie chciał się temu przyglądać.Wolał zostać tu,na podwórcu, pod gołym niebem, daleko od komnat i sal górnego zamku, dokąd zabranodziewczynę.Tutaj był pewien, że nie dosięgnie go nawet jej krzyk.- Złe to są znaki owo czarne ptactwo - Zadarlik wskazał ruchem głowy gawrony, wciążsiedzące na murach i gzymsach.- Zły to omen owa młódka, na karej klaczy przybyła.W złejmy tu, powiadam wam, Puszczykowi służymy sprawie.Gadają zaś, że sam Puszczyk już niekoroner ani ważny pan, ale wywołaniec jako i my.%7łe okrutnie cesarz na niego cięty.Jak nas,synkowie, razem pochwyci, bieda będzie nam, chudziaczkom.- Aj, aj! - dodał drugi wartownik, wąsacz w kapelusiku udekorowanym piórami hajstry.-Pal nisko! yle, gdy cesarz zły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]