[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JeszczeS nam przySpiewa³a! Przyznaæ ci siê muszê,Chc¹c siê tobie przeciwiæ, sili³em siê z duszeI mówi³em do siebie: Bo¿e, jeSli zdarzysz,Niech taki zawsze robi wedla mnie towarzysz.Rêko moja, kto Bogu dufa a pracuje,Do ostatniej staroSci nêdze nie uczuje.Widzia³em, pod k¹dziel¹ kiedyS siadywa³a,Sama-æ siê do wrzeciona niæ z palca puszcza³a,Jedwab nie bêdzie taki.U ciebie i spanieNapozniejsze; u ciebie i narañsze wstanie.Tobie czeladx nakarmiæ, tobie pochêdo¿yæWszystko w domu i wszystko na mieScu po³o¿yæ.£awa zawsze chêdoga, pomylê naczynie.Mówi³em: komu ciê Bóg da, z tob¹ nie zginie.Rêko moja, kto Bogu dufa a pracuje,Do ostatniej staroSci nêdze nie uczuje!JeSliS mi przyjacielem, podobno nie zgadnê.GdyS chusty polewa³a onegdy czeladne,By³y tam te¿ i moje, a i¿ w rêce by³y85Przyjaznej, przed inszymi jawnie to Swiadczy³y.Bia³o miê sobie nosisz, noS miê sobie bia³o,Równemu z równym zawsze na Swiecie przysta³o.Chêdogo, choæ ubogo, bodaj siê Swiêci³yRêce twe zakasane, bodaj mymi by³y!Rêko moja, kto Bogu dufa a pracuje,Do ostatniej staroSci nêdze nie uczuje!Dworniczko! Ty siê teraz przesypiasz w po³udnie,Likorys krowy doi.Nie barzo to cudnieSpaæ we dnie gospodyniej.Jeszcze-æ siê nie da³aZnaæ czeladka; znaæ, ¿eS jej ma³o dogl¹da³a.Teraz masz wiern¹, potym nie wiem, jaka bêdzie:JakobyS sama siad³a, gdzie Likorys Sledzie,I kropla tam nie zginie, i nie zadojoneCielêta, i mleka s¹ szkopce nape³nione.Rêko moja, kto Bogu dufa a pracuje,Do ostatniej staroSci nêdze nie uczuje!Koso, palec to! Czyli kto zaloty stroiAbo siê zamySliwa, a przy kosie stoi,Prêdzej w palec zawadzi? O moja Likory,Wiesz ty, jakom cierpliwy i jakom nieskory!Róbwa ju¿ raczej na siê, s³u¿ba nie na wieki.Niech ja twej pewien bêdê, ty mojej opieki.Rêka rêkê umywa, noga wspiera nogi,Przy wiernym przyjacielu ¿aden nieubogi.Wiêcej Bóg ma, ni¿ rozda³.Jest nasza u NiegoCz¹stka te¿; nie opuszcza On cz³eka ¿adnego.86A kto w zakonie Jego prowadzi swe ¿ycie,Wszystko siê zdarza, wszystko p³ynie tam obficie.Dufajmy Mu, a On nam niechaj b³ogos³awi.I kiedy¿ ten dzieñ bêdzie, gdy nas obu stawiPrzed o³tarzem? Uspokój, proszê, mySli moje,WszakeS i ty cz³owiekiem, uspokój i swoje.Tak Spiewa³, a ju¿ sieczki wielka kupa by³aI Likorys namySlnie u krów siê bawi³a.87SIELANKA CZTERNASTAPOMARLICAPañko, WontonPañkoCo siê dzieje, Wontonie, ¿e ciê nie widamyW towarzystwie i twoich pieSni nie s³ychamy?Tylko snadx miedzy lasy, miedzy pustyniamiSam schadzasz.Nie takimi pasterz zabawamiMa siê paraæ, pilniej mu za trzodami chodziæ.MySliwcowi przystoi w lesiech na zwierz godziæ.WontonBy³em kiedyS pasterzem, dziS temu nazwiskuMuszê daæ pokój, pró¿ne tytu³y bez zysku.PañkoJu¿ siwy w³os we brodzie.Mieniæ obyczajeNa staroSæ, rzadko siê to któremu udaje.WontonTrudno nie mieniæ, kiedy sam Bóg co odmieni:Zima bia³a, Bóg tak chce, lato siê zieleni.88PañkoNa Boga by na os³a - na Niego wk³adamy,Co sami dobrowolnie sobie zadzia³amy.Bóg za szyjê nie ci¹gnie.¯e kto drogi zmyli,Bóg nie winien; tam ka¿dy padnie, gdzie siê chyli.WontonWidzia³eS me obory? Widzia³eS koszary?Jakie w nich pustki teraz! Gdy pan Bóg swe daryRaczy³ dawaæ, pe³no w nich wszystkiego bywa³o,DziS tak pobra³, ¿e sierci byd³a nie zosta³o.PañkoS³ychaæ by³o, ¿e u was byd³a odchodzi³y,Ale kogó¿ te szkody dziS nie nawiedzi³y?Pospolity to po¿ar i na wszystkie k¹tyRozsypa³ siê, a p³u¿y ju¿ to rok dziesi¹ty.I u nas tak przerzedzi³.U kogo bywa³oSto obory, dziS ledwie kilkoro zosta³o.Co ludziom, to te¿ i nam; z ludxmi i Smieræ mi³a.AboS chcia³, aby ciê kaxñ boska ochroni³a?WontonWiêtszy ¿al z wiel¹ cierpieæ.Bodaj mnie samegoDoleg³o! Nie cieszê siê z przypadku cudzego.Od z³ych s¹siad wszystko z³e; ³acniej z³y wiatr minie.Z³y cz³owiek rad by wszystkich zgubi³, gdy sam ginie.89PañkoWiem, ¿e dawno narzekasz na przykre s¹siady.ZazdroSæ to czyni, na to nie masz inszej rady:Niechaj siê zazdroSæ puka! Bodaj mi zajrzano!Wolê to, ni¿liby miê po¿a³owaæ miano.WontonDogryzie i z³y s¹siad.Mnie to barziej psuje,¯e doma nie miêszkiwam.Kto gospodaruje,A na czeladx siê spuszcza, sam siê dworem bawi,Równa to, gdy straszyd³a kto na wróble stawi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]