[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przełknął ślinę.Znałjuż dziwny umysł swojego szefa.Wiedział, że ten umysł działał zupełnie inaczej niżu wszystkich innych ludzi razem wziętych.Wiedział, że ten umysł działał zadziwiają-co dobrze, niekonwencjonalnie, z pozoru nieracjonalnie, a w gruncie rzeczy funkcjo-nował tak perfekcyjnie i skutecznie jak młyn wodny skonstruowany przez najlepszegorzemieślnika w kraju.Sprawdził obliczenia teorii heliocentrycznej , które przypadkiemwpadły mu w ręce.Wszystkie były poprawne. A co powoduje zarazę? spytał. Ciebie pytam ryknął Zaan. Nie wiem.Myślałem, że morowe powietrze matematyk zawahał się na chwilę. Tak piszą w dziełach od tysięcy lat. skrzywił się, bo wiedział, że szef nie cierpi ta-kich odpowiedzi.Nie mylił się.Zaan ryknął tak głośno, że można było mieć obawy, czyszyby w oknie nie rozpadną się przypadkiem. Co mnie obchodzą dzieła pisane przez tysiące lat?!!! wyszedł, trzaskającdrzwiami.Matematyk przewidująco nie podnosił kubka do ust.Cały spiął się w sobie.Drzwi otworzyły się z trzaskiem po chwili.Zaan był czerwony na twarzy.Matema-tyk skulił się przy swoim maleńkim stoliku. Musimy wynalezć jakąś radę na tą pierdoloną zarazę! drzwi trzasnęły znowu. Bo nam Siriusa wykończą plotkami dobiegł stłumiony okrzyk z gabinetu anato-micznego.Matematyk w dalszym ciągu bał się podnieść kubek do ust.Mógłby wylaćcenną w tej sytuacji zawartość.Nie mylił się.Drzwi po chwili otworzyły się znowu.Zaan zdawał się być spokojny.Gdyby tylko nie to rzężenie w płucach. Co powoduje zarazę? spytał cicho.Matematyk cudem powstrzymał odruchową odpowiedz, że morowe powietrze.Wiedział dobrze, że Zaan potrafił nagradzać jak król, ale i.karać jak król.Zerknął napółkę ze zwojami książek, jakby stamtąd miało nadejść natchnienie. Co powoduje zarazę? powtórzył Zaan zupełnie już spokojnie, bo był zamyślo-ny.Usiadł na maleńkim zydelku pod ścianą.305 Jest wiele teorii.Wapory, fluidy, fleksagen, uroki, czary, upławy. A powiedz to tak, żebym coś zrozumiał. Morowe powietrze wypalił odruchowo matematyk i znowu skulił się w so-bie. Co człowiek robi w życiu? zapytał Zaan ciągle zamyślony. Poza prowadze-niem wojen i pisaniem pięknych wierszy? Je, sra, oddycha, pije, szcza, dupczy i dużo gada, uwznioślając poprzednio powie-dziane. Czekaj, czekaj, czekaj.A co powoduje zarazę? spytał Zaan skupiony tak, żejego umysł był już w zupełnie innej bajce. Oddychanie.Morowe powietrze powtórzył matematyk.Zaan zdawał się w ogóle nie słuchać.Zmarszczył czoło i drapał się w nos wskazu-jącym palcem. Oddychanie powtórzył cicho, ale widać było, że myśli o czymś innym. Je,sra, oddycha, pije, szcza, dupczy i dużo gada.Jak stwierdzić, co powoduje zarazę? Mamdostęp do ścierwników.Mogliby przepytać całe miasto. Tego się nie da zrobić. matematyk urwał nagle. Nie trzeba przepytywaćcałego miasta zaprzeczył sam sobie. Mój mistrz mówił, że trzeba podzielić mia-sto na kwadraty i. Dlaczego na kwadraty? spytał Zaan. Nie wiem.Może dlatego, że ulice są wzajemnie prostopadłe i łatwiej. I co? No. matematyk sam nie był pewien. No.Jeśli podzielić miasto na kwa-draty i losowo wybrać kilka z nich, to wystarczy przepytać ludność tylko w tych paru.Nie trzeba znać myśli wszystkich obywateli.Te kilka kwadratów da taką samą odpo-wiedz, jakby przepytać całe miasto.Zaan zdjął z półki wspaniałą, kolorową mapę miasta, na której kartograf ślicz-nie wyrysował wszystkie ważniejsze budowle, wszystkie pałace, świątynie, wieże i innewspaniałości stolicy Troy. Co to za gówno? spytał grzecznie. To najlepszy plan, jaki kiedykolwiek. matematyk przełknął ślinę. Jest takipiękny dokończył znowu, kuląc się w sobie. Chcesz mi powiedzieć, że nie mamy mapy miasta?Matematyk podszedł do swojej skrzyni ustawionej pod ścianą.Wyjął z niej wojsko-wy schemat miejskich umocnień. No.to już może służyć do oceniania odległości.Jakoś tam, przynajmniej.Zafascynowany patrzył jak się używa liniału, trójkątnych kątowników, cyrkli oscy-lacyjnych i krokomierza.Rysiki w dłoni matematyka zdawały się drgać.Miasto zosta-306ło podzielone na kwadraty.Teraz trzeba było wybrać losowo niektóre z nich.Nie mielikości ani kart, więc matematyk wymyślił naprędce jakąś rewolucyjną metodę rzucalimonetą.Wymyślił jeszcze coś, żeby mogli się rozeznać w mrowiu budynków posta-nowił je numerować, zaczynając od skrzyżowania teraz mieli już same numery, samesuche liczby.Po wybraniu kwadratów stworzyli wzór formularza.Kilkanaście suchychpytań w rodzaju, skąd ludzie w danym domu mają wodę, jedzenie, z kim się spotykają(i kochają), czy w okolicy płoną ogniska, gdzie są odprowadzane odchody (tu matema-tyk się załamał przecież wiadomo, że do rynsztoka), skąd wieją wiatry w danej oko-licy (jedyne mądre pytanie w tym zestawie), ile osób zachorowało w rodzinie, kiedy po-jawiły się pierwsze objawy i tak dalej, i tak dalej.Wstawał świt, kiedy skończyli.Zaan wziął gotowy formularz i pobiegł do Wielkie-go Księcia Oriona prosić o pozwolenie przepytania ludności w wybranych kwadratachmiasta.Orion, obudzony przedwcześnie odmówił, nie przebierając w słowach.Zaan po-wlókł się do swojego pokoiku i usiłował się uchlać.Nic z tego nie wyszło.Poszedł doSiriusa, kazał mu się nauczyć przemowy na pamięć i wysłał do Wielkiego Księcia.Si-rius poszedł jak struty.Wrócił już po dwóch modlitwach opieprzony z góry na dół tak,że jeszcze długo po tym trzęsły mu się ręce.Jednak nie poddał się.Poszedł do swoichsióstr.Maghrea i Amaltea kochały swojego brata.Ziewając, jeszcze w nocnych koszu-lach, powlokły się do Oriona.Jedna, młodsza, usiadła mu na kolanach, druga gładzi-ła włosy i uśmiechała się promiennie.Obie nie bardzo wiedziały, o czym mówią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]