[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Hirsz obudził się z łupaniem w głowie.Skutek uboczny nocnej próby znieczulenia się zapomocą wina.Zwlókł się z pościeli, podszedł do zwierciadła i zdjął koszulę.Przez chwilę przypatrywał się swej nagiej sylwetce.Patrzył na niego trzydziestoparoletni,umięśniony mężczyzna o ciele poznaczonym bliznami.Ubiegłej nocy zdobył kolejną do kolekcji.Odgiął opatrunek i obejrzał ranę.Wezwany przez Jakuba w nocy cyrulik potwierdził, iż rana jestpowierzchowna.Hirsz wiedział to i bez studiów, kierując się empirycznym, wieloletnimdoświadczeniem w tej materii.Rozległo się pukanie do drzwi.Hirsz spojrzał w okno.Sądząc po świetle, zbliżało się już południe.Zapewne Horst ze strawą.- Wejść - krzyknął i począł się rozglądać za spodniami.Leżały za oparciem fotela.Pochylił się, żeby je podnieść.W pół ruchu zatrzymał go szelest satynowej sukni i trzaskzamykanych drzwi.Hirsz zamarł na dwa oddechy, świadom, w jak niekorzystnej pozycji się znalazł.Jednak wszelkiegwałtowne ruchy tylko jeszcze bardziej by go ośmieszyły.Zostawił spodnie na podłodze, wyprostował się i bezwstydnie spojrzał Annie w oczy.W lazurowych zrenicach nie dostrzegł ni śladu zmieszania czy choćby udawanej nieśmiałości.Wdówka obdarzyła go pięknym uśmiechem i nie krępując się zbytnio, zerknęła w dół.- Pan Jakub powiedział mi, żeż został poturbowany przez opryszków.Przyszłam zapytać, czywaszmość opieki nie potrzebujesz.Nijakiego jednak szwanku u ciebie nie widzę.Podobna śmiałość u damy zbiłaby z pantałyku większość szlachetnych kawalerów.Jednakofałszywa szlachetność wobec niewiast nie należała do przywar porucznika.Podszedł do niej, chwycił ją w talii i pocałował w szyję.Poddała się jego woli.Uniosła lekko brodę, przechyliła głowę i westchnęła.Hirsz wciągnął wnozdrza zapach jej skóry.Pachniała jaśminem.Lewą dłonią błądził po wypukłościach kobiecego ciała.Palce prawej walczyły z zapinkamisukni.Anna przesunęła paznokciami po jego muskularnej piersi.Usta kochanków złączyły się wnamiętnym pocałunku, głodne siebie języki spotkały się w pół drogi.Dłoń Anny podążyła w dół,sięgnęła ku nabrzmiałemu członkowi, objęła go, masując posuwistymi ruchami.Hirsz zacisnął dłoń na materiale i szarpnął.Rozległ się trzask zrywanych zapinek.Roześmiała się ochryple.Pozwoliła sukni opaść na podłogę.On pochylił głowę, muskając ustami twardniejące sutki.Przesunął dłonią po delikatnej skórze,zacisnął palce i podniósł jej prawe udo.Pozbawiona równowagi, przylgnęła całym ciałem dokochanka, natarczywie szukając jego ust.Objął ją wolną ręką, gładząc kark, plecy, schodząc niżej kukrągłym pośladkom.Znalazł się w gorącej przestrzeni dzielącej dwie półkule.Delikatnie pocierał torozgrzane miejsce, sięgając najgłębszych zakamarków.Po ciele Anny przebiegł dreszcz.Ostrepaznokcie wbiły się w kark Joachima.Oparł jej udo o swe biodro, chwycił pod kolano i dzwignął do góry.Anna oplotła go długiminogami.Jednocześnie uniosła ręce nad głowę, chwyciła wystający ze ściany hak na lampę.Hirsz wpił palce w jędrne pośladki, uniósł ją nieco wyżej.Pomogła mu, po czym opadłapowoli, przywierając do jego brzucha.Wsunął się w wilgotne ciepło.Poruszali się gwałtownie, gnani rozkoszą.Joachim zacisnął palce w złocistych włosach, przywarłtwarzą do szyi Anny, pieszcząc językiem i wargami pachnącą skórę.Ona wygięła się w tył,odchyliła głowę i z jej rozwartych ust popłynął długi, rwany jęk."Leżeli na łożu, wtuleni w siebie.Palce Joachima leniwie błądziły po gładkiej skórze bioderkochanki.Nie mówili nic.Niektórych doznań nie należy psuć zbędnymi słowami.- Duszno tu - przerwała wreszcie ciszę.Rzeczywiście powietrze przesycał zapach miłości i potu.Jednak nie było to niemiłe doznanie.Przynajmniej dla niego.Anna wstała z łoża i podeszła do okna.Zdawała się nie krępować faktem, że on obserwuje ją wświetle dnia.Joachim z przyjemnością przypatrywał się linii pleców schodzącej ku kształtnymbiodrom, sprężystym pośladkom, długim nogom.Otworzyła okno i wróciła do niego.Przytuliła się jeszcze na moment, a potem pocałowała gonamiętnie w usta.Hirsz poczuł właśnie, że ma ochotę na więcej.Zaczął pieścić językiem jej sutki.Anna odsunęłago łagodnym, lecz stanowczym gestem.- Muszę już iść, bo ktoś zauważy.Jestem tu zbyt długo.- Cóż z tego?- Kobieta musi dbać o swoją reputację.Zwłaszcza kobieta samotna.Poza tym Klara jestniezwykle purytańska w tych sprawach.- Przyjdziesz w nocy?Uśmiechnęła się pięknie.- Zobaczymy.Patrzył, jak kochanka zakłada na siebie kolejne warstwy garderoby, a potem wymyka się nakorytarz.Gdy został sam, poczuł, że musi się napić.Wino smakowało mu jak rzadko.Piękna kobieta i dobry rocznik reńskiego.W takich chwilachczuł radość z życia, które prowadził.Spojrzał w lustro i uśmiechnął się do siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]