[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czas na lunch - powiedział.- Zechce pan być moim gościem?Przez “lunch" rozumiał typową śródziemnomorską sjestę - zamknięcie biura na trzy godziny i powrót do domu.Pojechaliśmy elektryczną kolejką obwodową; drążek sterowniczy dzierżył sam wielki człowiek.Wielki człowiek mieszkał w jednym z tych obrzydliwych bloków, jak każdy zwykły obywatel - miał do dyspozycji cztery skromne pokoiki na czwartym piętrze.- Chciałbym przedstawić panu moją żonę - powiedział.- Katrina, ten pan jest amerykańskim dziennikarzem.Nazywa się Jud Elliott.Chce napisać coś o mojej karierze.Spojrzałem na babcię.Babcia spojrzała na mnie.Westchnąłem.Babcia westchnęła dokładnie w tym samym momencie.Oboje przeraźliwie się zdumieliśmy.29.Była piękna urodą dziewcząt na minojskich freskach.Brunetka o oliwkowej cerze i czarnych oczach.Biła z niej wieśniacza siła.Katrina nie obnażała piersi wzorem modnej wąsatej recepcjonistki, ale cienka bluzka ukrywała doprawdy niewiele - były one okrągłe, jędrne, wysokie.Miała szerokie biodra.Jej wiek oceniałem na dwadzieścia trzy lata.Pożądanie narodziło się we mnie od pierwszego wejrzenia.Jej uroda, jej prostota, jej ciepło ujęło mnie i zniewoliło natychmiast.Poczułem znajomy dreszcz jąder, znajome ciągnięcie skóry na udach.Pragnąłem zerwać z niej ubranie tu, teraz, natychmiast, pragnąłem natychmiast się w niej zanurzyć.Nie miało to nic wspólnego z kazirodczymi ciągotami Metaxasa, wszystko zaś z niewinnym, zwierzęcym instynktem.Ogarnięty żądzą nie myślałem nawet o niej jako o mojej babce, lecz wyłącznie jako o młodej, wyjątkowo pociągającej dziewczynie.W kilka chwil później w pełni zdałem sobie sprawę, kim naprawdę jest, i to, co twarde, natychmiast mi zmiękło.Była babcią Passilidis.A ja dobrze pamiętałem babcię Passilidis.Babcię Passilidis odwiedzałem w osiedlu dla starców koło Tampy.Zmarła, kiedy miałem czternaście lat, w 2049 roku i choć miała wówczas zaledwie siedemdziesiąt lat, mnie wydawała się straszliwie stara i niedołężna; chuda, wyniszczona, skurczona, zawsze ubrana na czarno.Tylko jej oczy - na miłość boską, właśnie te ciemne, ciepłe, lśniące oczy! - zdradzały, że była kiedyś normalnym, zdrowym człowiekiem.Babcia Passilidis cierpiała na wszystkie choroby świata, przede wszystkim kobiece - mięśniaki macicy czy czego tam dostają kobiety - potem zawiodły nerki, a po nerkach cała reszta.Przeszła kilkanaście przeszczepów, nic jej jednak nie pomogło i jako dziecko byłem milczącym świadkiem jej nieuchronnego zamierania.Biedna staruszka, bezustannie opowiadano przy mnie o jakiejś nowej przeszkodzie na jej spokojnej drodze do grobu.A teraz, cud nad cudami, staruszka ta objawiła się przede mną pozbawiona ciężaru lat.A ja już, przynajmniej w pragnieniach, wślizgnąłem się między nogi mej babci! Mój Boże, jakże straszna duma tkwi w człowieku, że może podróżować pod prąd i snuć takie myśli!Reakcja młodej pani Passilidis na mój widok była równie silna, choć nie miała nic wspólnego z żądzą.Dla niej seks zaczynał się i kończył na małym pana burmistrza.Patrzyła na mnie z jedynym uczuciem w oczach - uczuciem niebotycznego zdumienia, a po chwili wykrztusiła:- Konstantyn, przecież on wygląda dokładnie tak jak ty!- Doprawdy? - zdziwił się jej mąż.Wcześniej nawet nie przyszło mu to do głowy.Jego żona popchnęła nas w stronę wiszącego w dużym pokoju lustra.Była bardzo podniecona, chichotała niepowstrzymanie.Ślicznym biustem otarła się o mnie, aż się spociłem.- Popatrzcie! - krzyknęła.- Tylko popatrzcie! Przecież jesteście jak bracia.- Zdumiewające - zgodził się burmistrz.- Co za niezwykły przypadek - powiedziałem.- Ma pan nieco gęstsze włosy, a ja jestem odrobinę wyższy, ale poza tym.- Tak! Tak! - Dziadek z uciechy klasnął w dłonie.- Czy to możliwe, że jesteśmy spokrewnieni?- Wykluczone - stwierdziłem poważnie.- Moja rodzina po chodzi z Bostonu.Stary nowoangielski ród
[ Pobierz całość w formacie PDF ]