[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby nie te trzy ostatnie szybkie skoki, zostałby stra­towany przez tego warczącego potwora.Odprężył się, rozluźnił wszystkie mięśnie swego zmęczone­go długim i szybkim biegiem ciała.Mógł teraz myśleć, sprawdzać i szukać, jak nakazywała mu naturalna ciekawość.Wokół było życie; więcej, niż można było się spodziewać - dziwna planeta przepełniona rojącym się bez­ładnie życiem.Drobinki życia bez ruchu, bez myśli i inteligen­cji.Nic ponad to, że istniały.Inne były znowu niby pojedyncze okruszki inteligencji, niespokojne, czujne, przestraszone i w ciągłym ruchu - lecz ich myśl była tak słaba i uboga, że starcza­ła im tylko na świadomość swego życia i przeczuwanie.Coś biegło, poszukując łupu do schwytania, z myślami przepełnio­nymi chęcią zabijania, dzikie i rozszalałe, przeraźliwie głodne.Trzy inne formy życia skupiły się w jednym miejscu.Ukryte w bezpiecznej norce miały myśli spokojnych, zadowolonych z siebie istot.Było tych stworzeń wielkie mnóstwo, różnorodnych, lecz żałosnych w swym ubóstwie intelektualnym.Znikąd nie dochodził ostry, wyraźny i alarmujący sygnał obecności tych dwunogich istot zamieszkujących naziemne jaskinie.Poszukiwacz wydał jednoznaczny werdykt - to nieporządna planeta, pełna zamieszania i niepokoju.Wszystkiego tu za du­żo: wody, roślinności, życia, powietrze zbyt gęste i ciężkie, kli­mat za gorący.Nie było tu miejsca na odpoczynek ani tym bar­dziej ochrony przed niebezpieczeństwami.Tutaj trzeba było słuchać, patrzeć i czuwać, a i tak na głowę mógł spaść nagły, śmiertelny cios.Słyszał delikatny, cichy szum drzew i zastana­wiał się, czy to one są źródłem przyjemnego dźwięku, czy też wiatr wiejący wśród gałęzi.Kiedy tak leżał zadumany nad tajemnicami tej planety, coraz jaśniej rysował się przed nim obraz tego ogromu życia.Wie­dział, że dźwięk powstawał dzięki tarciu mas powietrza o mate­rię drzew, że tak rodził się szum liści i trzaski poruszanych wia­trem gałęzi.Drzewa nie mogły same wydawać dźwięków, tak jak wszystkie inne formy życia, w które obfitowała planeta zwana Ziemią - te organizmy żyły bez inteligencji i wrażliwych na bodźce zmysłów.Naziemne jaskinie były sztucznie wznie­sionymi budowlami, ich zaś mieszkańcy nie żyli w stadach, tyl­ko dobierali się z osobnikami przeciwnej płci i tworzyli małe grupy zwane rodzinami.Budynki, w których rodziny mieszkały na stałe, znane były pod nazwą domów.Ta wiedza spłynęła na niego nagle, runęła z siłą kłębiących się na skale nad przepaścią wód wodospadu, ogarnęła swą wiel­kością.Poszukiwacz ogromnie przeraził się tego intelektualne­go ataku, walczył z nim siłą swych myśli, aż wreszcie skończył się ten gwałt na jego mózgu.Ale wtedy już wiedział, że posiadł wszelką wiedzę o Ziemi, każdą cząstkę informacji, która dotych­czas była w wyłącznym posiadaniu Zmiennika.“Przepraszam - powiedział Zmiennik.- Nie było czasu na twoje powolne absorbowanie wiedzy.Pewnie chciałbyś rozsąd­nie i z namysłem poznać to wszystko, zrozumieć i poklasyfikować, ale to trwałoby zbyt długo.Przekazałem ci całą moją wiedzę za jednym zamachem i masz teraz rozumnie z niej korzystać.”Poszukiwacz wybrał część danych na próbę i sprawdził je w mgnieniu oka.Aż zadrżał na widok obrazu kłębiących się przypadkowych informacji, zakodowanych w jego pamięci.“Wiele danych już jest nieaktualnych - wyjaśnił Zmiennik.- Mnóstwa spraw ja sam nie znam.To, co ci przekazałem, jest ob­razem planety, którą znałem przed dwoma wiekami.Trochę go uzupełniłem po powrocie z kosmosu.Chcę, żebyś wiedział o tej cząstkowości danych i o bezużyteczności niektórych z nich.”Poszukiwacz przylgnął do ściany jaskini i położywszy się na skalistej podłodze, badał ciemności rozciągających się wokół lasów, wzmacniał i rozpościerał na wszystkie strony czułą sieć swego instynktu, intelektu i napiętej uwagi.Poczuł się w tej chwili oczekiwania na nieznane bardzo sa­motny, opuszczony nawet przez swych współbraci.Zatęsknił za planetą wirujących piasków i śniegów, do której nie było dla niego powrotu teraz, a może nawet już nigdy.Znalazł się w tym przepełnionym życiem miejscu, nie wiedząc, co robić i jak walczyć z grożącym mu niebezpieczeństwem.Ścigali go krwiożerczy panowie planety, straszliwsi i uzbrojeni lepiej, niż się spodzie­wał.Przebiegli, bezlitośni i nielogiczni, kierowani uprzedzeniami i nienawiścią, posłuszni swym morderczym instynktom.“Zmienniku, a gdzie jest moje drugie ciało? - zapytał Poszu­kiwacz.- To, które miałem, zanim przyszli ludzie.Pamiętam, że je złapałeś.Co z nim zrobiłeś?”“To nie ja! Nie złapałem go i nie podejrzewaj, że ja coś z nim zrobiłem.”“Nie próbuj na mnie swych sztuczek z gładką wymową.Nie uciekaj się do semantyki, żeby mnie oszukać.Może to zrobiłeś nie sam, nie osobiście, ale to nie zmienia.”“Poszukiwaczu - powiedział Myśliciel - nie przybieraj ta­kiego tonu podczas wymiany myśli.Wszyscy trzej jesteśmy złapani w te same sidła - jeżeli tu w ogóle można myśleć o pułapkach.Ja jestem skłonny uważać, że to nie jest celowo zastawioną pułapka, tylko bardzo specyficzna, bezprecedensowa sy­tuacja, która może dać nam wiele korzyści.Mamy jedno ciało, a nasze umysły są tak blisko, jak to się nigdy przedtem w histo­rii życia nie zdarzyło.Nie możemy się kłócić, nie możemy so­bie pozwolić na sprzeczności.Zawsze musimy pracować ra­zem, łącząc harmonijnie siły.Jeśli się nie zgadzamy w jakiejś sprawie, musimy to wyjaśniać od razu, i nie możemy pozwolić, by nasze nieporozumienia narastały.”“Dokładnie to robię - powiedział Poszukiwacz.- Jest prob­lem, który mnie niepokoi.Chcę wiedzieć, co stało się z moim pier­wszym ciałem.”“Twoje pierwsze ciało - powiedział Zmiennik - zostało prze­badane biologicznie, rozebrane na molekuły i zanalizowane cząstka po cząstce.Nie było sposobu, żeby je złożyć z powro­tem.”“To znaczy, że mnie zamordowałeś.”“Można to i tak nazwać.”“Czy Myśliciela także zamordowałeś?”“Tak, jego też.On był pierwszy.”“Myślicielu, czy cię to nie oburza?” - zapytał Poszukiwacz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl