[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może pan się trochę przespać, jeśli ma pan ochotę, szefie.Będę miał oko na wszysto.- Nie, dzięki.Będę czuwał z tobą.- Nie uspokoił się jeszcze na tyle, aby zasnąć.- Co pan powie na buteleczkę piwa?- Dzięki, chętnie.Bruce sączył piwo, wpatrując się w ogniska wokół obozu.Zamieniały się w stosy czerwonych węgli.Wiedział, że Ruffy ma rację.Baluba nie powtórzą ataku tej nocy.- Więc jak ci się podoba wolność?- Że co, szefie?- Pytanie wprawiło Ruffy'ego w zakłopotanie i ze zdziwieniem zwrócił się do Bruce'a.- Jak ci się podoba to, że Belgowie wracają do domu?- To chyba dobrze.- A jeśli Tshombe będzie musiał ustąpić przed rządem centralnym?- Te cholerne Araby!- warknął Ruffy.- Chcą tylko naszej miedzi.Będą musieli wstawać wcześnie rano, aby ją dostać.My tu rządzimy.Wielki turniej kontynentu afrykańskiego.Ja tu rządzę, spróbuj mnie wysadzić z siodła! Jak we wszystkich sprawach dotyczących przetrwania, nie była to kwestia etyki i doktryny politycznej, choć obserwatorzy w Londynie, Moskwie, Waszyngtonie i Pekinie byli odmiennego zdania.„Nadchodzą ważkie dni- pomyślał Bruce.- Mój własny kraj, jeśli tylko zechce, spowoduje, że Algieria będzie wyglądała jak kółko starych szwaczek”.Rozdział 26Słońce stało już wysoko, rzucając długie cienie na polanę.Bruce, stojąc obok Forda, patrzył na osłonę z blachy falistej widniejącą na drugim brzegu.Rozluźnił się na chwilę i dał się ponieść myślom.Czy czegoś nie zaniedbał? Czy maksymalnie wykorzystał wszystko, aby zapewnić bezpieczny przejazd przez most?Hendry z dwunastoma żandarmami siedział w osłonie, gotów odeprzeć każdy atak z tamtej strony.Shermaine przejedzie Fordem pierwsza.Potem ciężarówki.Pojadą puste, aby zmniejszyć niebezpieczeństwo zapadnięcia się mostu i nie osłabiać jego konstrukcji przed przejazdem cysterny.Po przejeździe każdej ciężarówki Hendry przeniesie jej ładunek i przeprowadzi ludzi jadących na niej w osłonie, a potem zostawi wszystko pod bezpiecznym baldachimem z płótna.Ostatnia cię­żarówka przejedzie w pełni obciążona.Nie dało się tego uniknąć.Na końcu Bruce poprowadzi cysternę.Nie dlatego, że chciał być bohaterem- ponieważ była to najniebezpieczniejsza część przep­rawy- ale dlatego, że jeśli chodzi o to zadanie nie zaufałby nikomu innemu, nawet Ruffy'emu.Pięćset galonów paliwa było dla nich gwarancją szczęśliwego powrotu do domu.Na wszelki wypadek napełniono baki wszystkich pozostałych pojazdów, ale i tak nie wystarczyłoby tej benzyny na drogę do Elisabethville.Bruce spojrzał na Shermaine siedzącą za kierownicą Forda i powiedział:- Jedź jedynką, wolno, ale zdecydowanie.Cokolwiek się stanie, nie zatrzymuj się.- Dziewczyna skinęła głową i uśmiech­nęła się do niego.Była spokojna.Bruce poczuł dumę, patrząc na nią, taką drobną i śliczną istotę, która dzisiaj musiała wykonywać męską pracę.Po chwili ciągnął dalej:- Jak tylko znajdziesz się po drugiej stronie, wyślę za tobą pierwszą ciężarówkę.Hendry umieści w niej sześciu swoich ludzi i wróci po resztę.- Oui, monsieur Bonaparte.- Zapłacisz mi za to w nocy- zagroził Bruce.- No, zmykaj już stąd.Shermaine puściła sprzęgło i Ford ruszył, chwiejąc się na nierównym gruncie i powoli przyśpieszając.Bruce wstrzymał oddech, ale samochód zakołysal się tylko nieznacznie, przejeżdżając przez naprawioną część mostu.- Dzięki Ci Boże- szepnął, wypuszczając powietrze.Shermaine zatrzymała się obok osłony.- Allez!- krzyknął Bruce na maszynistę, który siedział za kierownicą pierwszej ciężarówki.Mężczyzna uśmiechnął się pogodnie, kiwnął ręką i ruszył naprzód.Obserwując niespokojnie jego przejazd przez most, Bruce zauważył, że nowe belki uginają się pod ciężarem pojazdu, skrzypiąc głośno.- Nie wygląda to dobrze- mruknął.- Nie- przytaknął Ruffy.- Szefie, dlaczego nie pozwoli pan jechać cysterną komu innemu?- Już to przerabialiśmy, Ruffy- odparł Bruce, nie odwracając głowy.Hendry umieszczał swoich ludzi na ciężarówce.Potem zaczęli przenosić osłonę na brzeg, gdzie stał Bruce.Curry zniecierpliwiony denerwował się okropnie przez cztery godziny, które były potrzebne na przejazd czterech ciężarówek.Dużo czasu pochłaniało przenoszenie osłony- jedna taka przeprawa wymagała co najmniej dziesięciu minut.W końcu na północnym brzegu została tylko ostatnia, piąta ciężarówka i cys­terna.Bruce zapalił silnik, wrzucił pierwszy bieg i zatrąbił.Kierowca stojącej przed nim ciężarówki machnął w odpowiedzi ręką i ruszył.Pojazd wtoczył się na most i dojechał do środkowej części.Był maksymalnie obciążony- na platformie było dwudziestu ludzi.Kiedy osiągnął odbudowany fragment mostu, zwolnił, niemal się zatrzymując.- Jedź dalej! Do cholery, jedź dalej!- krzyknął Bruce w bezradnym gniewie.Kierowca nie stosował się do jego rozkazów.Posuwał się mozolnie naprzód, podczas gdy most ugiął się niebezpiecznie pod pełnym obciążeniem.Plandeka ciężarówki kołysała się jak szalona.Mimo ryku silnika cysterny, Bruce słyszał wyraźnie skrzypienie drewna.- Co za głupiec, co za cholerny głupiec- szepnął.Nagle poczuł się opuszczony i samotny.W końcu puścił sprzęgło.Jadący przed nim kierowca wpadł w panikę.Silnik ciężarówki wył na wysokich obrotach, a tylne koła obracały się w miejscu, otoczone niebieskim dymem palonych opon.Jedna z belek stanowiących poszycie mostu odpadła.Po chwili pojazd skoczył do przodu i z rykiem wpadł na brzeg.Bruce zawahał się, hamując i zatrzymując się tuż przy wjeździe na most.Myślał szybko.Byłoby rozsądnie naprawić uszkodzenie przed niebezpiecznym przejazdem ciężką cysterną.Ale to ozna­czałoby kolejny dzień zwłoki.Nie jedli nic od poprzedniego ranka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl