[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie omawiali przedtem kwestii ubrania, byłoby to zbyt trywialne.Jedyna uwaga na ten temat padła z ust Wasilija, kiedy przybył do pokoju hotelowego i zdejmował swój niezbyt dopasowany płaszcz.- Muszę wziąć adres twojego krawca - zauważył.Teraz spojrzał na Braya, gdy ten podszedł do stołu.- Za Great Dunmow pojedziemy na wschód w kierunku Cogges Hall po drodze do Nayland.Notabene, na południe od Hadleigh jest lotnisko, z którego mogą startować nawet niewielkie odrzutowce.Może się nam przydać za kilka dni.- Masz rację.- Ponadto - dodał z wyraźną niechęcią Rosjanin - droga ta prze­jeżdża przez rzekę Blackwater, w miejscu gdzie jest gęsty las.To dobra okazja, żeby pozbyć się.balastu.- Czyli bezimiennego ciała, tak? - powiedział Scofield.- Oddaj mu sprawiedliwość.Nazywa się Roger Symonds, jest prawym człowie­kiem i nienawidzę tego przeklętego świata.- Nie chciałbym narażać się na śmieszność, ale pragnę zauważyć, czy może założyć, że to, co dziś zrobisz, dobrze przysłuży się temu smutnemu światu, na którym obaj przez tak długo czyniliśmy tyle zła.- Wolę, żebyś nic nie zauważał ani nie zakładał.- Bray spojrzał na zegarek.- Symonds zaraz zadzwoni.Toni zejdzie wtedy do hallu i zapłaci rachunek pana Edmontona, czyli mój.Wróci na górę z chło­pcem hotelowym i weźmie nasze bagaże i teczkę do samochodu, który wynajęliśmy na nazwisko Edmonton, po czym pojedzie prosto do Colchester.Będzie czekać w restauracji “Bonner's” do jedenastej trzydzieści.Jeśli nastąpią jakieś zmiany planów albo będziemy cze­goś od niej potrzebować, to tam ją zastaniemy.Jeśli nie, to pojedzie prosto do Nayland, do gospody “Pod podwójną koroną”, gdzie ma zarezerwowany pokój na nazwisko Vickery.Taleniekow podniósł się od stołu.- Mojej teczki nie wolno otwierać - powiedział.- Może wybuch­nąć w rękach.- Moja też - odparł Scofield.- Jeszcze jakieś pytania?Zadzwonił telefon; wszyscy troje spojrzeli na aparat, wiedząc, że nadszedł zasadniczy moment.Przy drugim dzwonku Bray podszedł i wziął słuchawkę.Nic na świecie, żadne słowa, informacje czy instrukcje nie mogły go przygotować na to, co usłyszał.Głos Symondsa był krzykiem z głębi otchłani cierpienia i bólu ponad ludzką miarę.- Wszyscy nie żyją! To była masakra.Waverly, jego żona, dzieci, troje służących.nie żyją! Co ty im zrobiłeś?- O mój Boże! - Scofield usiłował opanować gonitwę myśli, ostrożnie dobierając słowa.- Roger, posłuchaj.Ja temu właśnie usiłowałem zapobiec! - Przykrył słuchawkę dłonią, patrząc na Taleniekowa.- Waverly nie żyje, wszyscy w domu zostali zabici.- W jaki sposób? - odkrzyknął Rosjanin.- Znamiona na ciałach, broń! Dowiedz się wszystkiego!Bray potrząsnął głową.- Później.- Zdjął rękę z słuchawki; Symonds mówił szybko, nie­mal histerycznie.- To straszne.O Boże, to przerażające! Zostali zabici.jak zwierzęta!- Roger! Weź się w garść! Posłuchaj.To część całości.Waverly wiedział o tym.Wiedział za dużo, dlatego go zabito.Nie mogłem wcześniej się z nim skontaktować.- Nie mogłeś.? Na miłość boską! Dlaczego nic mi nie powiedzia­łeś?! Był ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii! Czy masz pojęcie, jakie to wywoła reperkusje, jakie.O mój Boże, co za tragedia! Katastrofa! Zamordowany! - Symonds urwał.Kiedy się znów odezwał, było widać, że bierze w nim górę zawodowiec, który usiłuje zapanować nad sytuacją.- Chcę cię widzieć natychmiast w moim biurze.Uważaj się za zatrzymanego przez rząd Wielkiej Brytanii.- Nie mogę się temu podporządkować.Nie proś mnie o to.- Ja cię nie proszę, Scofield! Daję ci wyraźny rozkaz w imieniu najwyższych władz tego kraju! Nie wyjdziesz z hotelu.Zanim doj­dziesz do windy, wszystkie wyjścia będą odcięte, każda klatka scho­dowa i drzwi pod zbrojną strażą.- Dobrze, dobrze.Przyjadę do MI-6 - skłamał Bray.- Przyjedziesz pod strażą! Zostań w swoim pokoju.- Nie wygłupiaj się, Roger - powiedział Scofield, szukając słów, które mogłyby zażegnać kryzys.- Muszę się z tobą zobaczyć, ale nie w MI-6.- Chyba mnie nie dosłyszałeś!- Postaw straż przed drzwiami, odetnij wszystkie wyjścia, zrób, co chcesz, ale muszę spotkać się z tobą tutaj! Schodzę do baru, do najciemniejszego kąta i czekam.- Powtarzam.- Powtarzaj sobie, co chcesz, ale jeśli nie przyjedziesz tu i mnie nie wysłuchasz, będą inne zabójstwa - właśnie tak, Roger! Zabój­stwa! I nie skończą się na ministrze spraw zagranicznych i sekreta­rzu stanu.ale na prezydencie czy sekretarzu generalnym.- O mój.Boże! - szepnął Symonds.- Tego właśnie nie mogłem ci wczoraj powiedzieć.Oto powód, którego szukałeś.Ale nie zeznam nic oficjalnie, działam na własną rękę.To ci powinno wystarczyć.Przyjedź tutaj, Roger.- Bray za­mknął oczy, wstrzymał oddech: wóz albo przewóz.- Będę za dziesięć minut - powiedział Symonds załamującym się głosem.Scofield odłożył słuchawkę, spojrzał najpierw na Antonię, potem na Taleniekowa.- Jedzie tutaj.- Zaaresztuje cię! - krzyknął Rosjanin.- Nie sądzę.Zna mnie dość dobrze, żeby wiedzieć, że jeśli nie chcę zeznawać, to nie będę.I nie marzy o tym, żeby zostać z całym tym klopsem na głowie.Bray podszedł do krzesła, na które rzucił swój płaszcz i torbę podróżną.- Jestem pewien jednego: spotka się ze mną w barze i da mi szansę.Jeśli się dogadamy, wrócę w ciągu godziny.Jeśli nie.zabiję go.Rozpiął torbę i wyjął pochwę z długim nożem myśliwskim.Miała jeszcze przyczepioną metkę z ceną od Harrodsa.Spojrzał na Toni: jej oczy powiedziały mu, że rozumie.Zarówno konieczność jak i jego rozpacz.Symonds usiadł naprzeciwko Braya w ciemnym kącie sali.Przy­ćmione światło nie kryło bladości jego twarzy; był człowiekiem zmuszonym do podjęcia decyzji tak ważkich, że na samą myśl o tym czul się chory - fizycznie chory a psychicznie wyczerpany.Rozmawiali przez niemal czterdzieści minut.Scofield, jak posta­nowił, powiedział mu część prawdy - o wiele więcej niż chciał, ale to było konieczne.Teraz miał prosić Rogera o ostatnią przysługę i obaj mężczyźni o tym wiedzieli.Symonds czuł wielki ciężar odpowiedzialności i widać to było w jego oczach.Bray czuł ciężar noża przy pasku, a straszna decyzja, że w razie konieczności go użyje, zatykała mu oddech w piersiach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl