[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widzę, że także dowiedziałeś się o jej ukryciu, bo prowadzisz oddział żołnierzy, by ją schwytać.- Kane z niepokojem zastanawiał się, jak wnikliwe badanie wytrzyma jego wypowiedziana bez zająknienia historyjka.- Nie, prowadzę mych ludzi do Kranor-Rill, by zapoznać się z rosnącym niepokojem wzdłuż południowej granicy i o ile możliwe, uciszyć go.Nieustannie dochodzą do nas wieści o dziwacznie błyszczących światłach, emanujących w nocy z bagiennych mgieł, a także, że Rillyti budują jakąś drogę przez kurzawkę.No, ty też je słyszałeś.- Dribeck popatrzył badawczo i z namysłem na Kane'a.Prawdę powiedziawszy na pierwszy rzut oka wszystko zdawało się potwierdzać zdumiewającą opowieść Kane'a.- Dribeck, jeśli jeszcze przez chwilę będziesz wierzył kłamstwom tego złoczyńcy, zasłużysz na zgubę, jaką planuje dla nas wszystkich! - warknęła Teres, która wreszcie odzyskała dość tchu, by przemówić.Przez twarz Kane'a przemknął błysk cierpienia, nim zdążył przybrać swą zwykłą maskę.Dribeck to zauważył.Teraz Kane miał minę uważnego rozbawienia.- Co te brednie oznaczają? - spytał Dribeck.- Jej język jest jadowity jak zawsze - zauważył Kane.- Po tygodniach samotnego ukrywania się zdolna jest zadziwić nasze uszy długo gromadzoną trucizną.Teres kontynuowała uparcie.- Wierzysz, że Kane jest twoim zaufanym dowódcą, prawda, Dribeck? Otóż nie jesteś jedynym głupcem na Ziemiach Południowych; Malchion uważa, że Kane jest jego najbardziej pomysłowym szpiegiem.A ten wąż na naszych piersiach ukąsił nas oboje.Kane, wygrywając nas wzajemnie przeciw sobie, pozostawał panem własnej gry! W Arellarti odkrył jakąś monstrualną siłę, którą ma nadzieję opanować.Złą siłę, która zniewoli cały rodzaj ludzki, jeśli uda mu się ją wypuścić! A my mamy być pierwszą zdobyczą jego podboju!- Otóż i zabawny pomysł - skomentował sardonicznie Kane.- Zwrócić swych wrogów jednego przeciw drugiemu, czy o to chodzi, Teres? Twoje kłamstwa są dowodem wielkiej imaginacji, ale wymyśliłaś je zbyt szybko.i zbyt są ekstrawaganckie, by w nie uwierzyć.Lepiej by ci się udało, gdybyś uczyniła swe fantazje prostszymi, mniej pretensjonalnymi.Ale już zwątpienie szeptało mu do ucha: Jeśli to pociągnie się dalej.- Jestem zdumiony, że dziewczyna może opowiadać tak nieprawdopodobne baśnie - zauważył uszczypliwie Dribeck.- Chyba że przyjmiemy, iż jej niespójne oskarżenia zawierają jakieś ziarno prawdy.- Tylko rozpacz i sprawną imaginację - wtrącił się pośpiesznie Kane.- Twoje opowiadanie o widmowym zielonym promieniowaniu i tym podobnych zjawiskach dały jej podstawę do pośpiesznych zmyśleń.- Zdemaskuję nikczemnego kłamcę! - Teres zaklęła, wstając niepewnie na nogi.- Ten szczególny pierścień, jaki nosi.Używa go do sterowania Krwawnikiem, a przynajmniej w to wierzy! Ale pierścień jest wtopiony w jego ciało, a jego dusza jest złączona z Krwawnikiem! Rozkaż, by Kane zdjął pierścień i wręczył tobie! Wtedy zobaczysz, jak gładki jest jego język!- Sprawa jest więc łatwa do rozstrzygnięcia.Kane, podaj mi ten dziwny pierścień, jaki nosisz.Kiwnąwszy potwierdzająco głową, Kane pociągnął za pierścień.- Do diabła! Jest bardzo ciasny od chwili, gdy poleciłem jubilerowi go dopasować.Dlatego tak rzadko go zdejmuję.A więc, jak widzisz, nie jest to nic więcej, niż dziwnego kształtu pierścień, który mi się spodobał.- Wyciągnął dłoń, pokazując klejnot.- A teraz, dość już pobłażałeś kaprysom naszego jeńca.- On nie może zdjąć pierścienia! - upierała się Teres.- Pierścień jest zrośnięty z jego ciałem! Niech ci to pokaże!- Daj mi obejrzeć pierścień, Kane.Podaj mi dłoń, jeśli pierścień nie chce ci się prześlizgnąć przez kłykieć - zdecydowanym głosem rozkazał Dribeck.- Milordzie - zaczął Kane czując, że przegrywa pojedynek - wydaje mi się bezsensowne dalsze uleganie mało pomysłowym oszczerstwom twego więźnia.Z pewnością przypominasz sobie, jak luźny był, nim poleciłem jubilerowi, by się nim zajął.zbyt gorliwie, jak się okazuje.Dribeck nie odwrócił wzroku.Wielu żołnierzy stojących za nim położyło dłonie na rękojeściach mieczy.Teraz lord przypomniał sobie znaczący fakt, że zmiana w pierścieniu nastąpiła w czasie, gdy Kane rzekomo błądził w Kranor-Rill.Kane uśmiechnął się słabo, widocznie uświadamiając sobie przegraną.A potem jego twarz skurczyła się od innej emocji.- Jeśli żądasz, dam ci ja mój pierścień! - ryknął.Wyciągnął lewą dłoń z zaciśniętą pięścią, z której krwawnik spoglądał jak mściwe oko.Jakiś strzęp wspomnień oraz instynkt ostrzegł Teres.Wrzasnęła, dała susa w bok i uderzyła konia Dribecka.Wierzchowiec spłoszył się i odskoczył.Z krwawnika wystrzelił skrzący się promień energii, szmaragdowego światła z czerwonymi żyłkami i trzasnął w miejsce, gdzie przed chwilą się znajdowali.Za nimi ktoś zakrzyczał w agonii, ludzie wyli ze strachu.Zaplątawszy się we własne kończyny, żołnierz zwalił się na twarz z ciałem poczerniałym jak od trafienia piorunu.W powietrzu rozległ się smród ozonu i spalonego mięsa.Kane zaklął z furią.Teraz wszystko potoczyło się szybko.Kane zwrócił się do Teres i Dribecka.Dwaj konni gwardziści zaszarżowali na niego z wyciągniętymi mieczami, odwracając jego uwagę ku nowemu zagrożeniu.Znów piorun energii wytrysnął z pierścienia i gwardziści skręcili się w dymiący, bezładny kłąb.Najbliżsi z rębaczy Dribecka przyskoczyli do niego i zginęli okropną śmiercią od błyszczącej włóczni energii.Dribeck nie był tak głupi, by stawić czoło temu, czego nie mógł zwalczyć.W tych kilku sekundach, które dało mu odwrócenie uwagi Kane'a, wciągnął Teres na siodło i dawszy koniowi ostrogi popędził w las.Gdy tylko opuścili drogę, śmiercionośny promień błysnął koło ich głów, roztrzaskując drzewo na płonące drzazgi.Koń, popędzany strachem, rzucił się pod zwisające gałęzie.- Schyl się! - krzyknął niepotrzebnie Dribeck.Ogier ledwie unikał zderzenia z przelatującymi obok pniami.Znów strzelił za nimi promień energii, niszcząc szereg drzew.Ale spudłował.Kane zgubił ich w lesie.Na gościńcu nieludzka śmierć bezlitośnie pożerała ofiary.Gdy szaleńczy atak na samotnego demona zniszczenia obrócił połowę z nich w poczerniałe trupy, Selonaryjczycy złamali szeregi i zaczęli się cofać.Kane przeczesywał las swą morderczą bronią, obracając ich wycofywanie się w bezładną ucieczkę.Kosiła ich straszliwa broń.Ale gdy zniknęli, jego morderczy szał zgasł.Poczuwszy nagłą słabość zaprzestał rzezi i zaczął cofać się w stronę koła pochylonych kamieni, skąd Krwawnik mógł przenieść go znów do Arellarti.Samotnego.Maska opadła.Kraj powstał przeciw Kane'owi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]