[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To będzie ogromnie kosztowne - zauważył Jasper O'Higgins, minister finansów.- Prowadzimy wojnę - odparł chłodno Roger - a wojna zawsze jest kosztowna.Zresztąwiększość tych drogich okrętów za dwa lata i tak będzie latającym po kosmosie złomem,panie O'Higgins.Chodzi o to, żeby je mieć, a potem wykorzystać najrozsądniej jak tylko sięda.Ale najpierw trzeba je mieć, a więc musimy powstrzymać naszych wrogów tak długo,żeby mocje zbudować.- Będą rozważnie używane - powiedział Helmut.- Znam Gajelisa; on wierzy w zasadęwiększego młotka. Ilość to jakość sama w sobie".Byłbym zaskoczony, gdybyśmy nie zadalimu strat w stosunku przynajmniej dwa do jednego.Przyznaję, to są straszliwe liczby.Wielunaszych chłopców i dziewczyn zginie, ale.Drobny admirał wzruszył ramionami, a Cesarzowa skrzywiła się.- Adoula ma własne stocznie - powiedziała ze złością.- Chętnie udusiłabym własnegoojca za to, że pozwolił je zbudować poza światami centralnymi, zwłaszcza na podwórkuAdouli!- Zawsze możemy.wysłać do Adouli poselstwo - zaproponował premier, aleprzerwał mu syk Pieszczury.- Leżeć! - rozkazał Roger, a potem spojrzał na Yanga.- Mam wrażenie, że mojemuulubieńcowi nie spodobała się pańska sugestia, panie premierze.Mnie też nie.- Sam pan przed chwilą powiedział, że musimy zyskać trochę czasu, Wasza Wysokość- powiedział chłodno premier.- Negocjacje, a zwłaszcza negocjacje, które do niczego nieprowadzą, mogłyby być jednym ze sposobów, by ten czas kupić.A gdyby się okazało, żefaktycznie można dojść do jakiejś ugody, jakiegoś modus vivendi, dlaczego.- Teraz już wiem, co mi się w tym nie podoba - powiedział Roger głosem o kilkastopni chłodniejszym niż głos premiera.- Mnie też nie.- Głos Alexandry nie był aż tak zimny jak jej syna, ale bez wątpieniabył lodowaty.- Adoula wywołał rebelię.Jeśli uda mu się na stałe oderwać albo choćbystworzyć wrażenie, że odniósł tymczasowy sukces, inni będą próbowali robić to samo.Nieminie dużo czasu, a Imperium zamieni się w grupę zwaśnionych światów, a nam zostanienajwyżej kilka układów.I to za olbrzymią cenę.Nie, Roger ma słuszność - zakończyła,patrząc na syna z niechęcią.- Możemy blefować, ale nie podejmiemy żadnego kroku, którymógłby choć sugerować, że traktujemy Adoulę jak głowę państwa.Zamiast tego wyślemy.Nie mogę się już doczekać Zwięta Imperium, kochanie.Jej głos nagle się zmienił i spojrzała na Rogera rozmarzonym wzrokiem.- Ja też - odparł.Jego twarz stężała w stalową maskę, a oblicze Cesarzowej rozjaśniłouwielbienie.- Chyba już pora, prawda?- O tak, kochanie - zamruczała Cesarzowa.- Co na siebie włożysz? Chcę miećpewność, że będziemy najpiękniejszą parą.- Jeszcze nie wiem - przerwał jej łagodnie Roger.- Myślę, Alexandro, że to spotkanietrwa już wystarczająco długo, nie sądzisz? - Machnął ręką do jednego ze strażników przydrzwiach. Wezwę twoje damy, będziesz mogła się odświeżyć - dodał, zerkając z ukosa naCatrone'a, który kiwnął lekko głową.Kiedy wyprowadzono potulną Cesarzową z sali, Roger wstał i omiótł wciąż siedzących przystole ludzi lodowatym spojrzeniem swoich zielonych oczu.- Ani słowa - powiedział.- Ani jednego, kurwa, słowa.Narada odroczona.* * *- No i jak? - spytał Roger, podnosząc wzrok znad jednego z niekończących sięraportów, które przesuwały się na holograficznym wyświetlaczu nad jego biurkiem.Ktośmusiał podejmować decyzje, więc on je podejmował, mimo że matka jeszcze nie określiłazakresu jego uprawnień.Nikt jednak nie poruszał tego tematu.- Jest zle - powiedział Catrone.Twarz miał ściągniętą, wzrok zatroskany; na zaproszenie Rogera usiadł ciężko na jednym zlewitujących foteli.- Bardzo zle.Ona się.zmienia.Nie pyta już tak często o Adoulę, odkąd oczyściliśmyjej organizm z najcięższych środków chemicznych i powiedzieliśmy jej, że na jakiś czaswrócił do swojego sektora.Chce się widzieć z Nowym Madrytem.- Catrone przełknął ślinę iporuszył mięśniami szczęk - ale też już nie tak często.- Co się stało?- Chryste, Wasza Wysokość - powiedział Catrone udręczonym głosem, kryjąc twarz wdłoniach.- Ona mnie podrywa!- Kurwa.- Roger sięgnął za głowę i złapał za kucyk.Przez kilka chwil patrzył na mężczyznę, potem wziął głęboki oddech.- Tomcat, wiem, jakie to dla pana trudne, ale musi pan z nią zostać.Musi pan zostać znami!- Zostanę.- Catrone uniósł głowę; po jego twarzy spływały łzy.- Kto wie, co ona wymyśli, jeśli odejdę? Ale, Roger, tak mi ciężko!- Niech pan będzie jej paladynem, Tomcat - powiedział Roger z zaciętą miną.- Jeślitrzeba będzie, nawet kimś więcej niż jej paladynem.- Roger!- Sam pan przed chwilą powiedział, że jeśli nie pan, to będzie ktoś inny.Ktoś, kto niejest tak dobrym człowiekiem jak pan.Ktoś, komu nie będę mógł zaufać tak jak panu.Ktoś,komu ona nie będzie mogła zaufać.Wytrwa pan na tym posterunku, dopóki pana nie zwolnię,sierżancie.Zrozumiano? I zrobicie wszystko, co trzeba, żeby go utrzymać, żołnierzu.Jasne?- Jasne - zgrzytnął zębami Catrone.- Rozkaz przyjęty i zrozumiany.Wykonam go, tybękarcie.- Jestem bękartem.- Roger lekko się uśmiechnął.- Dosłownie i w przenośni.Ostatnimbękartem.Przenieśliśmy flagę Osobistego Pułku Basik przez dwa kontynenty i przynieśliśmyją na Starą Ziemię, do tego przeklętego Pałacu.Zrobimy wszystko, by wykonać nasze zadaniedo końca.Witamy w Pułku.Teraz już pan wie, co to znaczy być jednym z nas.* * *- Myślę, że powinnam poinformować panią Tompkins, że będę potrzebowała nowejsukni, nie sądzisz? - spytała cicho Alexandra.- Tak, Wasza Wysokość - zgodziła się lady Russel.Siedziały na balkonie, patrząc, jak zimny deszcz spływa po polu siłowym.Lady Russellwyszywała z wprawą tapiserię, podczas gdy Cesarzowa męczyła się nad wyszywankąprzedstawiającą szczeniaka w koszyku.- Nigdy nie zrozumiem, jakim cudem tak świetnie ci to wychodzi - powiedziałaAlexandra, uśmiechając się uprzejmie.- Lata praktyki, Wasza Wysokość.- Będę miała wiele lat na praktykę.w układzie Marduka - powiedziała Cesarzowa zsurową miną.- Biorąc pod uwagę to, co Roger powiedział o.Przerwała i rozejrzała się, marszcząc brwi.- Gdzie ja jestem? - spytała głosem, który nagle zabrzmiał martwo.- Na balkonie, Wasza Wysokość - odparła lady Russell i popatrzyła na nią z obawą.-Dobrze się pani czuje?- Byłam w sali konferencyjnej - powiedziała sztywno Alexandra.- Byłam na naradzie!Zwieciło słońce! Gdzie jest narada? Gdzie są wszyscy? Dlaczego pada deszcz?- To.- Lady Russell przełknęła ślinę.- Wasza Wysokość, to było dwa dni temu.- O mój Boże - szepnęła Alexandra i spojrzała na wyszywankę na swoich kolanach.-Co to jest?- Wyszywanka.- Lady Russell niepostrzeżenie sięgnęła po komunikator.- To jakieś cholerne paskudztwo! - Alexandra cisnęła bębenek za poręcz balkonu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]