[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On wie, że odrzuciliśmy ultimatum Guthwulfa i boi się, żeby Hernystirczycy nie zaatakowali go od tyłu, kiedy będzie zdobywał Naglimund.- Ale przecież tam jest jeszcze Gwythinn! - zawołała przestraszona Maegwin.- Tak, a co gorsza, ma ze sobą pięciuset naszych najlepszych ludzi -mruknął ze swego miejsca przy kominku stary Craobhan.Eolair zwrócił się w jej stronę i obdarzył ją uprzejmym i łaskawym - w jej mniemaniu - spojrzeniem.- Bez wątpienia twój brat jest o wiele bardziej bezpieczny za grubymi murami zamku Josui, niż byłby w Hernysadharc.Ufam też, że jeśli tylko dowie się o naszym losie i będzie mógł wyjechać z zamku, zaatakuje Skaliego od tyłu z pięćdziesięcioma ludźmi.Król Lluth przetarł oczy, jakby chciał się pozbyć grozy i trosk ostatniego dnia.- Sam nie wiem, Eolairze, sam nie wiem.Mam złe przeczucia.Nie trzeba jasnowidza, żeby zobaczyć, jaki zły jest ten rok, i to od samego początku.- Jestem tutaj, ojcze - odezwała się Maegwin, klękając u jego boku.-Zostanę z tobą.- Król poklepał ją po dłoni.Na te słowa Eolair uśmiechnął się, choć myślami był wciąż przy swych umie rających żołnierzach; nie mógł zapomnieć też o ogromnej fali Rimmersmenów, która płynęła z Frostmarch do Inniscrich - ogromna fala żywego żelaza.- Ci, którzy zostają, z pewnością nam nie podziękują - mruknął pod nosem Na zewnątrz miedziany kocioł wykrzykiwał nieustannie swe ostrzeżenie w stronę wzgórz poza Hernysadharc: Strzeżcie się., Strzeżcie się., Strzeżcie się.BARON Devasalles i jego niewielki oddział Nabbańczyków zdołał jakoś przysposobić przydzielone im pokoje pełnego przeciągów wschodniego skrzydła zamku tak, by choć trochę przypominały ich południowy dom.Wprawdzie było zbyt zimno, by zostawić okna otwarte - co zwykle czynili w ciepłym Nabbanie - lecz za to poobwieszali ściany jasnozielonymi i błękitnymi gobelinami i porozstawiali, gdzie tylko to było możliwe, zapalone świece i skwierczące lampy naftowe, aby rozświetlić pozbawione dziennego światła pomieszczenia.„W południe jest tutaj jaśniej niż na zewnątrz - pomyślał Isgrimnur.-Jest tak, jak mówił Jarnauga: nie pozbędą się innych rzeczy tak łatwo, jak zimowego mroku".Książę poruszał nozdrzami jak przestraszony koń.Devasalles porozstawiał wszędzie naczynia z pachnącymi olejami; w niektórych płonęły zapalone knoty, wypełniając pokój ciężką wonią korzeni z wyspy.- Ciekawe, czy chce stłumić woń strachu, jaki się wokół unosi, czy też tak bardzo nie lubi zapachu dobrego, solidnego żelaza? - mruknął pod nosem Isgrimnur i przysunął swe krzesło w stronę drzwi pokoju.Devasalles był bardzo zdziwiony nieoczekiwaną wizytą Isgrimnura i Josui, niemniej zaprosił ich szybko do swej komnaty, zbierając porozrzucane na krzesłach pstrokate szaty, tak by mogli usiąść.- Wybacz, baronie, że cię niepokoimy - powiedział Josua i wsparł się łokciami na kolanach - ale chciałem porozmawiać z tobą na osobności jeszcze przed końcową radą.- Oczywiście, mój książę - Devasalles skinął głową zachęcająco.Isgrimnur z pogardą przyglądał się jego lśniącym włosom i błyskotkom, jakie nosił na szyi oraz przegubach, i zastanawiał się, jak to możliwe, by taki dandys był tak świetnym szermierzem, jak powszechnie mówiono.„Przecież może zaczepić rękojeścią o swój własny naszyjnik i powiesić się!"Josua pośpiesznie wyjaśnił wydarzenia ostatnich dwóch dni, które były rzeczywistą przyczyną odłożenia rady.Devasalles, który dotąd, podobnie jak i wiekszość pozostałych lordów, wątpił w prawdziwość wymówki na temat złego zdrowia, uniósł brwi w zdziwieniu, lecz nic nie powiedział.- Nie mogłem mówić otwarcie; wciąż jeszcze nie mogę - wyjaśnił Josua.- Panuje tu straszliwy ruch.W takim zamieszaniu nietrudno byłoby szpiegowiEliasa wydostać się i poinformować go o naszym obawach i planach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]