[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważ, że wszystkie w tej grupie są połączone rowami łącznikowymi, które mogłypowstać również pod koniec drugiej wojny światowej, kiedy zbudowano nadbrzeżny pierścieńobronny.Popatrz - wyjąłem mapę - znajdujemy się w najwęższym miejscu jeziora Buwełno.Dlatego Niemcy tu postawili fortyfikacje.Zatroskany Piotr kopał czubkiem buta piach zryty krowimi kopytami.Nad nami wpień sosny uderzał dzięcioł.- Idziemy - zadecydował po chwili.Jeszcze obejrzeliśmy zrujnowane wnętrze dużego schronu i spacerkiem wróciliśmy doobozu.Było już ciemno.- Jak rekonesans? - nagle padło z mroku pytanie.Jak należało się spodziewać, to Kakadu sterroryzowała część harcerzy i zmusiła ich,by razem z nią czekali na nasz powrót.Reszta druhów wspólnie z Galindami siedziała wświetlicy pensjonatu i oglądała mecz polskiej reprezentacji.- Słabo, znalezliśmy tylko niemieckie bunkry - odparł Piotr.Odpowiedz ta wywołała żywą reakcję harcerzy, którzy wywiedzieli się, gdzie ichnależy szukać.Zmęczeni po marszu postanowiliśmy jeszcze chwilę posiedzieć na miękkichfotelach w świetlicy i w spokoju obejrzeć mecz.Po pierwszej połowie meczu poszedłem dokuchni, gdzie rządziła Krysia.- Dobry wieczór - przywitałem ją.- Zrobiłabyś mi glomzdy?- Dużo chcesz?- Oj dużo, na przyjęcie dla kilkunastu osób.Czarne oczy Krysi zalśniły.- Idziesz jutro do Franza? - domyśliła się.- Tak - przyznałem się.- Czemu chcesz, żebym zrobiła ci ser?- Starzy Mazurzy chwalili twoje talenty kulinarne.- Przyjaciele taty? - roześmiała się.- Za grosz nie znają się na gotowaniu.- O nie, twój tata świetnie wędzi ryby, a pan Henryk przygotował świetnegoszczupaka.Krysia śmiała się w głos.- Mazurzy umieją łowić ryby, bo co zrobią, jak ich baba z domu wyrzuci? Najpierwwraca taki z targu z pieniędzmi, zajeżdża do karczmy i wydaje pieniądze.Potem cały dzieńsiedzi nad jeziorem i ryby łowi, że niby je kupił, albo wraca do domu tylko po to, żeby zabraćciepłą kapotę i czymś musi się żywić, jak śpi w polu.Też roześmiałem się z tego tłumaczenia.W tym momencie do kuchni weszłaMarpezja.Zobaczyła nas roześmianych i z naburmuszoną miną wyszła.Krysia dostrzegłamoją minę i nieco zmartwiła się.- Będziesz przepraszał, to będzie lepsza dla ciebie - powiedziała cicho.- Jakzazdrosna, to znaczy, że kocha.Gorzej, jak zechce się mścić, zranić cię.Zrobi to tak, żebyciebie i ją bolało.Uznałem, że na razie nie ma sensu gonić za Marpezją i z Krysią przygotowałemtwaróg.Najpierw pokruszyliśmy dwie kilogramowe kostki.Potem Krysia dodała gęstej,ręcznie urobionej śmietany.Na koniec przyprawialiśmy twaróg solą, pieprzem, świeżościętym szczypiorkiem i mieszanką ziół z półki Krysi.Mazurka na koniec zawinęła rękawykoszuli i włożyła dłonie w twaróg.Urabiała go ręcznie na jednolitą masę.Jednocześnieżartowała, uśmiechała się do mnie.Wiedziałem, dlaczego wszyscy chłopcy w okolicy stracilidla niej głowę.Nie dość, że była śliczna jak marzenie, to jeszcze okazała się świetnąkucharką, o czym mogłem się przekonać próbując jej glomzdy.Była niebiańska.- Dziękuję ci - ucałowałem usmarowaną twarogiem dłoń Krysi.- Nie ma za co, w końcu robiłam to dla Franza - odpowiedziała.- Mówi się, że możnatrafić przez żołądek do serca mężczyzny.Gdy podniosłem wzrok, w drzwiach kuchni ponownie zobaczyłem Marpezję.- Chciałam zapytać, czy można prosić o herbatę w dzbanku - powiedziała.- Paweł ci przyniesie - odparła Krysia.- Nie wątpię, że chciałby już tu gospodarzyć - mruknęła Marpezja.Krysi zrobiło się głupio i sama zaniosła gościom herbatę.Dołączyłem do towarzystwaw świetlicy i obserwowałem, jak Marpezja przysiadła się do Arka i po chwili już obojechichotali i szeptali sobie na uszko.Marpezja chciała mnie zranić i zrobiła to, chociaż nie miała powodu.Zmęczony tymwszystkim poszedłem spać.Po północy obudził mnie Horst szarpiąc moją stopę.- Paweł, wstawaj! - szeptał.- Córkę mi porwali.ROZDZIAA JEDENASTYPOSZUKIWANIA KRYSI " WYJE%7łD%7łAMY NA MIEJSCE SCHADZKI "ZWODZ PANA FRANCISZKA " MAZURSKIE PRZESADY "RELACJE O ZMIERCI ZWITEGO BRUNONA " WIZYTA WKARCZMIE W RYDZEWIEChociaż Horst starał się zachować dyskrecję, to jednak zaraz obudzili się Piotr, papużki i harcerze.- Trzeba zawiadomić policję - zdecydowała Kakadu i już sięgała po telefonkomórkowy.- Policja nie przyjmie zgłoszenia, jeżeli od chwili zaginięcia osoby dorosłej nie minęłydwadzieścia cztery godziny - studziłem jej zapał.- Panie Horst, niech pan powie, jak to sięstało?Mazur zamyślił się, podrapał się po brodzie, przestąpił z nogi na nogę.- Nie wiem - przyznał.- Po prostu jej nie ma.- bezradnie rozłożył ręce.- Piotrze, masz latarkę? - zapytałem przyjaciela i lekko pchnąłem go do jego namiotu.Weszliśmy tam obaj i wtedy szybko szeptem wydałem mu pewne polecenie.- Druhowie, bierzcie latarki - rozkazałem.Tola i jej dwaj przyboczni szybko zorganizowali grupę.Przyłączyły się do nich papużki.- Idziemy obejrzeć miejsce zbrodni - powiedziałem i poprowadziłem całą gromadę dopensjonatu.Horst własnym kluczem otworzył pokój córki, a potem włączył światło.Cała naszagrupa wtłoczyła się do niedużej sypialni, harcerze i papużki przetrząsali łazienkę, szafy,zaglądali pod łóżko.Wyjrzałem przez otwarte okno na trawnik, półtora metra niżej.Zaświeciłem latarką i ujrzałem dwa głębokie odciski sportowych butów.- Na co pan tam tak patrzy? - zapytała Ara, zaglądając mi przez ramię.Bez słowa wskazałem jej ślady.Zrobiłem przy tym wielce tajemniczą minę.Onaudała, że rozumie, o co mi chodzi, lecz po chwili zreflektowała się.- Co to pana zdaniem znaczy? - dopytywała się.- Porywacz był jeden i niósł dziewczynę, stąd tak głęboki odcisk w ziemi - oznajmiłemz powagą.- Trzeba sprawdzić na zewnątrz.Ara zaraz podchwyciła pomysł.- Idziemy na dwór! - krzyczała do harcerzy.- Mamy trop złoczyńcy.Sami, bez policjigo złapiemy.Wypychała młodzież.Horst miał wielce zmartwioną minę, więc gdy przechodziłemobok niego szepnąłem mu, żeby trzymał się blisko mnie.Obeszliśmy budynek, gdzie wposzukiwaniu śladów, wszyscy skutecznie zadeptali prawdziwe odciski.Na piasku podjazduznalazłem kolejne odciski, a potem na przydrożnym żwirze mokry ślad.- Wsiedli do samochodu, który jechał na bagna - oświadczyłem.- Skąd pan wie, że na bagna? - dziwił się Kijanka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]