[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stąd wiedzieli o moichpoczynaniach, spryciarze!Przypomniał mi się jeszcze jeden znamienny epizod świadczący o winie Adama - jegoprzyjazd do uszkodzonego wehikułu.Zastanawiające było to, że nie okazał zdziwienia,ujrzawszy pod maską silnik astona martina.Znający się na samochodach osobnik powinienbył okazać zdziwienie.Lecz on dobrze wiedział, co ukrywa wehikuł pod maską.To onwłamał się wcześniej do samochodu i przeciął przewody paliwowe.Stąd widział ten silnik idlatego nie zareagował.Podobnie jak dozorca, z tym, że pan Edward nie znał się nasamochodach, w przeciwieństwie do Adama.Przy okazji wyjaśniła się sprawa dziwnej reakcjiNiuńka.Pies nie zaszczekał na intruza, gdyż dobrze go znał.- Zaraz, zaraz - zamyśliła się Alina.- Przecież w obecnej piwnicy należącej do Irenyswoje rzeczy trzymała Basia! Adam, wówczas jej chłopak, miał dostęp do pomieszczenia.Onczęsto nocował u Basi na zamku.Wszyscy o tym wiedzieli i nikt nic nie mówił.Wtedy tozaprzyjaznił się z dozorcą.Potem przyjechała na praktykę Dorota.- Odkrycie w piwnicy nastąpiło mniej więcej rok temu, bo talerz chciano sprzedać jużw zeszłym roku w Aodzi.Pięknie, pięknie.Adam pomagał nawet znieść szafę Irenki dopiwnicy, choć Basia nie była już wtedy kasjerką.Pewno to sobie jakoś załatwił , żeby mebelstanął we właściwym miejscu i zasłonił mur z płaskorzezbą.Musimy dokładnie sprawdzić tomiejsce, lecz sam nie dam rady odsunąć szafy.Poza tym to delikatna misja.Nasz przeciwniknie może się o tym dowiedzieć.Inaczej koniec ze Stefanem.Tak na marginesie, znowujesteście razem?- Przyjazniliśmy się - odpowiedziała nieco speszona.- I nadal się przyjaznimy.Wiesz,trochę mnie wkurzył z tym obrazem w galerii.Ale też robiłam mu trochę na złość.Taknaprawdę to Alegoria miłości mi się nie podobała.- Mnie też robiłaś na złość? - uśmiechnąłem się.- Zależy co masz na myśli.- Rozmowę o Picassie.Uśmiechnęła się tajemniczo, nie udzieliwszy odpowiedzi.Wnet ustaliliśmy, że bezpieczniej będzie stąd odjechać.Jednocześnie postanowiliśmyzakraść się pod dom Adama wieczorem.W dzień misja była niebezpieczna.Pod osłoną nocyłatwiej było bowiem podejść od strony łąki ów dom.Założyliśmy, że właśnie tutaj wWolborzu znajduje się kryjówka bandy i niewykluczone, że w niej przetrzymywano Stefana.Pewności jednak nie było.Zawróciłem z powrotem na rynek i wysadzaną drzewami alejką dojechaliśmy doautostrady.Po lewej minęliśmy białą bryłę pałacu biskupiego stojącego na rozległymdziedzińcu otoczonym soczystą zielenią parku.Jadąc autostradą w kierunku Piotrkowa zauważyłem we wstecznym lusterku białegoopla.Widok ten mnie zaniepokoił.Byliśmy śledzeni i jeśli tylko jego kierowcawspółpracował z Adamem, nasi przeciwnicy wiedzieli już o odkryciu przez nas ich kryjówki.A zatem Stefanowi groziło niebezpieczeństwo.Jakim cudem zdołali wyśledzić nasze ruchy?Czyżby śledzili nas od dłuższego czasu?Zwolniłem do czterdziestki i obserwowałem jadący sto metrów za nami samochód.- Co się stało? - zapytała Alina.- Coś się popsuło?Nie odpowiedziałem.Kierowca opla zorientował się, że go zauważyłem.Natychmiastskręcił w pierwszy lepszy zjazd.Nie mogliśmy pojechać za nim, gdyż ów zjazd minęliśmywcześniej od niego, więc szybko straciliśmy auto z oczu.Pojawienie się opla odebrałem jakoostrzeżenie.Musieliśmy teraz uważać na każdy swój krok.Pewnie znowu napisze do mnieL.L.z pogróżkami.Zajechaliśmy pod zamek w kiepskich nastrojach, choć czekała tam na nas cisza ispokój.Samochód kierownika stał zaparkowany w cieniu cyprysów i Alina poleciała zdobyćswoimi sposobami klucz do podziemi, nie wtajemniczając w sprawę zwierzchnika.Japoszedłem do biblioteki.Lisa Liethmal nie pisała.Z zamyślenia wyrwały mnie czyjeś kroki za moimi plecami.To była Irenka.- Cześć.Usłyszałam twój głos w korytarzu.Coś nowego?- Trochę - wyszedłem z nią przed zamek.- Stefana nie odnalezliśmy, bo nie wiemy,gdzie go szukać.Niestety, jechał za nami opel.Ten sam, który nie tak dawno uciekał przednami.Nie wiem, co o tym sądzić.Prawdopodobnie kierowca opla zauważył wehikuł wWolborzu.- W Wolborzu? Czego tam szukaliście?Opowiedziałem jej o celu naszej wizyty.- Czy mogłabyś sobie przypomnieć, jak było z tą twoją szafą? - poprosiłem.- Kto jązniósł do piwnicy? Twierdziłaś, że pan Edward, Adam i Mietek.Przypomnij sobie dokładnie.- Nie rozumiem.Dlaczego to takie ważne?- Ci, którzy znieśli mebel, musieli widzieć odsłonięty fragment muru z płaskorzezbą.Rozumiesz? Jeśli w trójkę znieśli szafę, to znaczy, że wszyscy widzieli pentagram.Możenawet współpracują ze sobą.Dozorca, Mietek i Adam.- Chwileczkę - złapała mnie za rękę.- A jakże! Pamiętam.Nie tak było! To Adamzałatwił kolegów.Pan Edward nie mógł wtedy dzwigać, ależ tak!- A Mietek?- Mietek miał im pomagać, ale ostatecznie uporali się bez niego.- A jednak Adam! - wyszeptałem triumfująco.- To znaczy, że nikt nie widziałpłaskorzezby oprócz niego i jego koleżków, którzy prawdopodobnie nie odróżniająpłaskorzezby pentagramu od zwykłego kranu.Po chwili przyszła Alina.Panie przywitały się chłodno, bez zbytniego entuzjazmu.Naszczęście posmak zagadki, unoszący się wokół zamku, ugasił wszelkie fochy.- Zdobyłam klucz - Alina podała mi go.Wsadziłem go do kieszonki.- Nawet się nie pytam, jak to zrobiłaś.- Każdy ma swoją piętę Achillesową - odparła z uśmiechem.- Wojciech to ma nawetdwie pięty.- Zaraz, a co wy chcecie zrobić? - zainteresowała się Irenka.- W twojej piwnicy jest skarb - odpowiedziała za mnie Alina.- W mojej piwnicy? - Irenka zdjęła z wrażenia okulary.- Chodzi o ten pentagram?- Chciałbym dokładnie go sobie obejrzeć.Dobrze byłoby przesunąć szafę, ale do tegopotrzeba kilku chłopa.Jest jeden szkopuł, musimy zrobić to po cichu i najlepiej w nocy.Lichonie śpi.Pod zamek zajechał żuk, z którego wysiadł Mietek.Szedł energicznie do zamku, niepatrząc na nas.To była dziwna reakcja.Już sam nie wiedziałem, jaka rolę odgrywał kierowcaw całej sprawie.Irenka twierdziła, że nie brał udziału w znoszeniu szafy na dół.Lecz niemusiało to automatycznie oznaczać, że był niewinny.Kto wie, mógł nie dzwigać z innegopowodu - mógł bowiem stać wyżej w hierarchii przestępczej.Kierowca wszedł do zamku i tyle go widzieliśmy.Irenka podała mi zaraz dyskietkę znagraniem wideo.- Wróciłeś cały i zdrowy, więc ci ją oddaję - powiedziała.- Chciałbym ją sobie jeszcze raz obejrzeć.- No to chodzmy - ruszyła do zamku Alina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]