[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie międzypostrzępionymi chmurami wybłysło słońce, deszcz nieco złagodniał.Minęło południe,wędrowcy bardzo już tęsknili do obiadu.Zatrzymali się pod wiązem; liście chociażwcześnie pożółkłe, były jeszcze gęste, dawały więc schronienie, tym lepsze, że ziemiapod nimi została prawie sucha.Zabierając się do posiłku, hobbici stwierdzili, że elfynapełniły im manierki przezroczystym złotawym trunkiem, który pachniał jak miódzbierany z różnych kwiatów i pokrzepiał cudownie.Wkrótce wszyscy trzej śmiali się,lekceważąco machając ręką na deszcz i na Czarnych Jezdzców.Nie wątpili, że prędkopokonają kilka ostatnich mil.Frodo oparł się plecami o pień wiązu i przymknął oczy.Sam i Pippin siedli tuż obok i zaczęli nucić, a potem śpiewać z cicha:Ho, ho, ho  i gul-gul-gul!By uleczyć serca ból.Deszcz niech pada, wiatr niech dmie,A iść trzeba  Bóg wie gdzie Wolę leżeć w cieniu drzewa,A wiatr chmury niech rozwiewa.- Ho! Ho! Ho!  podjęli głośniej.Ale urwali natychmiast.Frodo zerwał się na równe nogi.Z wiatrem doleciał ich uszu przeciągły skowyt, jakby krzyk jakiegoś złośliwego isamotnego stworzenia.Wzbił się wyżej, opadł i zakończył ostrą, przenikliwą nutą.Hobbici  czy który stał, czy siedział  zastygli jak lodem ścięci, a tymczasem drugiskowyt odpowiedział pierwszemu, cichszy, dalszy, lecz tak samo mrożący krew w żyłach.Potem zapadła cisza, której nie mąciło nic prócz szelestu wiatru wśród liści.- Jak wam się zdaje, co to było?  spytał wreszcie Pippin siląc się na lekki ton, chociażgłos drżał mu trochę. Może ptak, ale przyznam się, że nigdy w życiu nie słyszałemtakiego ćwierkania w Shire.- Nie był to ptak ani zwierzę  odparł Frodo  ale wołanie czy może sygnał.W tymkrzyku dzwięczały jakieś słowa, jakkolwiek nie zdołałem ich pojąć.W każdym razietakiego głosu nie dobyłby z siebie żaden hobbit.Więcej o tym nie mówili.Wszyscy trzej pomyśleli o jezdzcach, lecz nikt się nie odezwał.Wzdragali się teraz zarówno przed dalszym marszem, jak przed pozostaniem na miejscu.Wcześniej lub pózniej musieli wszakże przebyć otwartą przestrzeń dzielącą ich odpromu, a lepiej było zrobić to za dnia niż nocą.Toteż po krótkiej chwili załadowali workina plecy i ruszyli znowu.krótce stanęli niespodzianie na skraju lasu.Przed ich oczyma otwarły sięrozległe łąki.Teraz dopiero przekonali się, iż rzeczywiście zboczyli zanadto naWpołudnie.W dali, nad równiną majaczyło wzniesione za rzeką niskie wzgórze73 Buckleburg, nie na wprost jednak, lecz na lewo od miejsca, gdzie wyszli z lasu.Ostrożniewychynęli spod drzew i co sił w nogach pobiegli przez odsłonięty teren.Z początku ze strachem oddalali się od leśnego schronu.Daleko za nimi widniaławysoka polana, na której tego ranka jedli śniadanie.Frodo niemal spodziewał się, że najej krawędzi zobaczy małą z tej odległości na tle nieba sylwetkę jezdzca; lecz nie było jużpo nim ani śladu.Słońce zniżając się nad wzgórza, które wędrowcy zostawili już za sobą,wymknęło się spośród rozdartych chmur i świeciło znowu jasno.Hobbici pozbyli sięstrachu, ale niepokój ich nie opuszczał.Kraj jednak zdawał się coraz mniej dziki, corazlepiej zagospodarowany.Po jakimś czasie znalezli się wśród porządnie uprawionych pól iłąk, zobaczyli żywopłoty, furtki, groble i rowy odprowadzające wodę.Wszystko tutajtchnęło ładem i spokojem, jak w zwykłym, cichym zakątku Shire u.Z każdym krokiemnaprzód w serca wędrowców wstępowała otucha.Linia rzeki przybliżała się, CzarniJezdzcy wydawali się teraz widmami straszącymi w lasach, które zostały daleko w tyle.Skrajem ogromnego pola pieczarek doszli do potężnej bramy.Za nią ujrzeli bitądrogę biegnącą między nisko strzyżonymi żywopłotami ku odległej kępie drzew.Pippinstanął.- Poznaję te pola i tę bramę!  zawołał. Jesteśmy na terytorium Starego Maggota.Tam,gdzie te drzewa, kryje się jego zagroda.- Nowa bieda!  rzekł Frodo z miną tak przerażoną, jak gdyby Pippin oznajmił, żedróżka prowadzi do smoczej jamy.Towarzysze spojrzeli na niego zdumieni.- Co masz przeciwko Staremu Maggotowi?  spytał Pippin. To serdeczny przyjacielwszystkich Brandybucków.Oczywiście, jest postrachem dla natrętów i trzyma złe psy,ale to zrozumiałe: mieszkańcy pogranicza muszą się mieć na baczności.- Wiem  odparł Frodo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl