[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywiązywano mu też bęben w pasie i tak po komediancku ubrany niedoszły uciekinier, bijąc w bębenek , odbywał swój ostatni marsz na ziemi, wśród kolegów, stojących w szeregach na apelu - ku uciesze naigrawających się “piesków” lagru.Bloki, wyrównane na apelu, przyjmowały tę makabryczną komedię głuchym milczeniem.Zanim jednak znaleziono takiego delikwenta, bloki stawały na “stójce”.Kilka setek więźniów pod przewodnictwem zgrai kapów i zgrai psów szło na poszukiwanie zbiega (zbiegów), który krył się przeważnie gdzieś w rejonie pomiędzy małym a wielkim łańcuchem wart, jeśli wielkiego łańcucha wart nie zdołał przekroczyć.Posterunki stojące na wieżyczkach wielkiego łańcucha wart zdejmowane były dopiero wtedy, gdy stan więźniów na apelu wieczornym zgadzał się ze stanem więźniów w obozie na dzień bieżący.Kiedyś na wieczornym apelu w dzień wyjątkowo zimny i dżdżysty, kiedy padał deszcz na przemian ze śniegiem, rozległa się przeraźliwa syrena - złowieszcza zapowiedź “stójki”.Stwierdzono brak dwóch więźniów.Zarządzono karną “stójkę” do czasu odnalezienia zbiegów, którzy musieli ukryć się gdzieś na “Industriehof II”.Kapów, psy i parę setek więźniów wysłano wtedy na poszukiwania, które trwały długo.Śnieg, deszcz, zmęczenie pracą, niedostateczne ubranie więźniów, wykańczały nas w tym dniu dotkliwie na stójce.Wreszcie gongiem ogłoszono znalezienie zbiegów.Do obozu wróciły już tylko bezwładne ciała tych nieszczęśliwców.Któryś z drabów, wściekły na przedłużenie dnia pracy, przebił od tyłu jednego z nich wąską, spiczastą deską na wylot przez nerki i żołądek, i tak omdlałego, z siną, wykrzywioną twarzą przyniosło czterech drabów do lagru.Tak, tym zbiegom ucieczka nie opłacała się i była aktem wielkiego egoizmu, gdyż stójka tysięcy kolegów na zimnie przyniosła w skutkach ponad setkę trupów.Zginęli wprost z zimna, utracili swe siły do życia.Innych zabrano do szpitala, gdzie przez noc zmarli.Czasami, choć nikt nie uciekł z obozu, a była wstrętna pogoda, trzymano nas na apelu długo - kilka godzin, nie mogąc się niby doliczyć stanu.Władze szły gdzieś pod dach, rzekomo robić zwykły rachunek - nas wykańczał chłód, deszcz, czy też śnieg i ten przymus stania w miejscu bez ruchu.Trzeba się było bronić całym organizmem, naprężać mięśnie i zwalniać, a przez to wytworzyć trochę ciepła do ratowania życia.Na apelach raport od blokowego przyjmował esesman-“Blockführer”.Po odebraniu raportów z paru bloków, esesman szedł przed pulpit “Rapportführera”, którym był SS-Obersturmführer Gerhard Palitzsch, którego sami esesmani bali się jak ognia.Za byle co karał ich bunkrem, na skutek też jego meldunku esesman szedł na front.Toteż był on postrachem wszystkich.Gdy Palitzsch się zjawiał, zalegała cisza.Na stanowiska blokowych zaczęli windować się ludzie, których niegdyś miałem za Polaków, lecz którzy tutaj w wielkim procesie zaparli się polskości - byli to Ślązacy.Mając poprzednio o nich jak najlepsze zdanie - tu się oczom wierzyć nie chciało.Kończyli Polaków, za swoich ich nie uważając; sami się mieli za szczep jakiś niemiecki.Kiedyś zwróciłem uwagę jednemu Vorarbeiterowi, pochodzącemu ze Śląska: “Po co go bijesz? Przecież to jest Polak”.A on mi na to odpowiedział: “Ale ja Polakiem nie jest - jam jest Ślązak.Rodzice moi Polakiem mnie chcieli zrobić, ale Ślązak to Niemcy.Polak to w Warszawie mieszkać musi, a nie na Śląsku.” I bił tamtego kijem w dalszym ciągu.Było dwóch blokowych-Ślązaków: Skrzypek i Bednarek, którzy byli bodaj gorsi od najgorszego Niemca.Kończyli kijem tak wielką ilość więźniów, że i “Krwawy Alojz”, który zresztą trochę już wziął na “wstrzymanie”, nie mógł tym drabom dorównać.Codziennie, stojąc na wieczornym apelu, można było widzieć na lewym skrzydle bloków, u tych oprawców, stojące taczki ze zwłokami więźniów.Robotą swoją chwalili się esesmanom, u których składali raport ze stanu.Uogólnić jednak tego nie można, bo jak wszędzie, tak i tutaj w tej regule były wyjątki.Rzadko był tu Ślązak, który był dobrym Polakiem, lecz gdy już się taki zdarzył, mogłeś mu swoje życie spokojnie zawierzyć.Wierny to był przyjaciel.Był taki Ślązak - blokowy Alfred Włodarczyk i był Smyczek; byli też Ślązacy i w naszych piątkach, o czym napiszę później.“Krwawy Alojz”, o którym wspomniałem, przestał już być blokowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl