[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie gniewaj się, kochanie, ale chyba nie będzie przesady, jeżeli powiem, że wiem o sprawach życia i śmierci, to znaczy: gwałtownej śmierci, trochę więcej niż ty.Poza tym zostawiłaś w kabinie sukienkę.Oczywiście, możesz wrócić do domu w kostiumie kąpielowym, ale to byłoby trochę niecodzienne, prawda?— O Boże! — Karolina wskoczyła na pokład i po chwili ukazała się w sukience.Ruszyli z wolna pod górę nie kończącym się szeregiem kamiennych stopni.Po kilkunastu minutach znaleźli się przed domem.Było bardzo cicho, słońce popołudnia nie docierało już do klombu poprzez korony drzew.Róże przygasły.Wielki hall był także opustoszały.— Wszyscy zapewne śpią albo pracują.— szepnęła Karolina rozglądając się.Joe także zniżył mimowolnie głos.— Twój dziadek powiedział, zdaje się, że po południu sypia dwie godziny.Czy obudził się już, jak myślisz? Chciałem go o coś zapytać.— Dziadek John nigdy nie sypia.— uśmiechnęła się.— To znaczy nigdy nie sypia naprawdę.Kładzie się w fotelu i z nogami okrytymi kocem drzemie, ale to chyba nie jest prawdziwa drzemka.Mam wrażenie, że myśli wtedy.Zawsze ma obok fotela notatnik, często otwiera oczy i chwyta za ołówek.Możemy zresztą zobaczyć, bo taras jest z tamtej strony, obok gabinetu dziadka, na wprost oranżerii.Hall, który był zapewne przerobiony przed laty z dawnej rozległej sieni, do której wjeżdżały powozy, biegł na przestrzał domu.Wyszli na taras oszklonymi, ozdobionymi misterną kratą drzwiami.Naprzeciw biegły ku linii krzewów kwietniki.Z boku, wybudowany z białego kamienia, stał niski, długi budynek, całkowicie niemal oszklony.Otaczały go karłowate drzewa pomarańczowe i cytrynowe w olbrzymich drewnianych donicach.Na niektórych błyskały nawet dojrzewające owoce.— To oranżeria.— Karolina wskazała dłonią.— Te pomarańcze i cytryny na drzewach to jedno z najbardziej wstrząsających wspomnień mojego dzieciństwa.— uśmiechnęła się.— Na zimę wracają oczywiście pod dach — rozejrzała się.— Nie ma tu już dziadka.Podeszli do wyplatanego, wyłożonego poduszkami fotela, obok którego stał niski, także wyplatany stolik i pusta filiżanka po kawie.— Zajrzę do gabinetu i zobaczę, czy jest tam.— ruszyła ku drzwiom, ale Joe położył jej szybko dłoń na ramieniu.Spoza otwartego okna nie opodal dobiegł ich donośny, skrzekliwy głos, który nieomylnie należał do Johna Somerville’a.— Nie interesują mnie pańskie prywatne sprawy, rozumie pan! Ani pana miłości, ani nienawiści! Nie wynająłem pana dlatego, żeby pan za moje pieniądze robił głupstwa i przeszkadzał mi w pracy, ale po to, żeby mi pan pomógł w tym jakże skromnym zakresie, w jakim może pan komukolwiek pomóc! To wszystko!— Pan nie może tak mówić!.— Zdaje się, że to nasz młody przyjaciel Cowley.— szepnął Alex.— Pan nie może tak mówić, panie generale! Przyjechałem tu, żeby uczciwie i solidnie wykonać to wszystko, czego się podjąłem.Ale w umowie nie było wzmianki o tym, że będę musiał przebywać całymi dniami pod jednym dachem z cynicznym łotrem i że będę z nim związany pracą! Gdybym wiedział, że coś takiego może nastąpić, nigdy bym się nie zgodził.Nigdy!— Ale pan wiedział, a w umowie naszej nie ma ani słowa o tym, że ludzie, z którymi pan będzie pracował, mają posiadać psychikę i ugrzecznienie fordanserów albo ekspedientów w sklepach z obuwiem.Jest tam natomiast paragraf, że jeśli z własnej winy, bez podania dostatecznych powodów, nie wykona pan swojej pracy lub nie ukończy jej, wówczas będę mógł dochodzić na panu moich strat.A straty moje, jeżeli nie skończę tej książki, będą wielkie: zarówno moralne, jak i materialne.I niech pan nie przypuszcza, młody człowieku, że natychmiast nie wniosę powództwa sądowego przeciw panu, albo że sąd nie uzna słuszności mojej skargi.Otrzymał pan zaliczkę, niewielką na szczęście, i doskonałe warunki pracy! Zadanie, które panu powierzyłem, nie przekroczyło ram naszej umowy.I jeśli chce pan odejść na kilka dni przed zakończeniem, proszę bardzo, żyjemy w wolnym kraju i może pan robić, co się panu podoba! Ale nie zapłacę panu ani szylinga! Wezmę zastępcę na pański koszt i będę dochodził moich strat w sądzie.— Ale to jest.to jest.— Cowley urwał.— Chce pan powiedzieć: szantaż, co?! — generał zachichotał głośno.— A ultimatum, z jakim przychodzi pan do mnie, dziewięćdziesięcioletniego człowieka, który mógłby być pańskim pradziadkiem, żeby powiedzieć mi, że o ile nie usunę z mojego domu pana Jowetta, to pan się usunie, nie jest szantażem według pana?! Młody człowieku, proszę mi wierzyć, że z przyjemnością uczyniłbym zadość pana prośbie i wyrzuciłbym pana w tej chwili za drzwi, ale nie zrobię tego przed upływem dwóch tygodni, bo książka moja jest dla mnie ważniejsza, niż pan, pan Jowett i ta smarkata Meryl.warta zresztą dziesięć razy więcej niż wy obaj razem wzięci!— Czy to ostatnie słowo pana generała?— Ostatnie.— głos Somerville’a stał się nieco cichszy.— A teraz, bez względu na to, co pan postanowi, proszę już iść.Zmęczył mnie pan.Jestem starym człowiekiem.— Ja.ja nie jestem bogaty.— powiedział Cowley cicho.— Zostanę przez dwa tygodnie i skończę to.jeżeli wytrzymam z nim.— Głos mu zadrżał i stał się donośniejszy: — Pan nie zdaje sobie może sprawy, panie generale, ale on dzisiaj w mojej obecności zaproponował jej, żeby mu w najbliższych dniach pozowała do aktu!!! Do „Diany XX wieku”! Tak powiedział!Nastała chwila ciszy.Alex uśmiechnął się i zerknął na Karolinę, która stała z wyrazem napięcia w rysach.— Do aktu? — generał zachichotał.— I cóż w tym złego? Sądzi pan, że Meryl Perry jest tak nieciekawie zbudowana, że nie mogłaby służyć jako model Diany? Mam już nieco krótki wzrok, to prawda, ale sam kilka razy musiałem zatrzymać oko na tej dziewczynie! Wspaniała figura! I cóż ona? Zgodziła się?— Panna Perry odrzuciła tę propozycją natychmiast! — powiedział Cowley lodowatym tonem, a Joe znowu uśmiechnął się, wyobraziwszy sobie jego minę.— Idiotka! — powiedział generał dobitnie.— Jowett to doskonały artysta, chociaż utracjusz i pokerzysta.Ale gdyby nie ta jego słabostka, nie miałbym jednego z najlepszych artystów Anglii do dyspozycji przez ten krótki okres czasu.Być modelką Jowetta może oznaczać, że kiedyś ciało panny Perry przejdzie do historii.A jakież inne sposoby ma kobieta, żeby utrwalić swoje przelotne istnienie? Przecież umysł kobiecy nie nadaje się ani do projektowania wspaniałych gmachów, ani do pisania ksiąg, ani do malowania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]