[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tomek, czekając na wodę do picia, siadł w cieniu palm i zapalił fajkę.Nie opodal Cubeowie pętali konie i muły, żeby nie mogły odejść dalej.Wilson i Wilmowski powrócili znad rzeki, przysiedli obok Tomka.Zaczęli nabijać fajki tytoniem.- Nie ruszajcie się, zarośla niepokoją Dinga.- naraz półgłosem odezwał się Wilmowski.- Podkradnę się od tyłu.- szepnął Tomek, po czym pykając z fajki powstał i zawołał: - Dingo, do nogi!Razem z psem ruszył ku Cubeom, którzy ponownie poili wierzchowce.- Haboku, ktoś się czai w krzewach za namiotem - oznajmił Tomek.-Dingo ostrzega.Bądźcie w pogotowiu, ale zachowujcie się, jak gdyby nigdy nic.Podejdę z odwrotnej strony do krzewów.Haboku nieznacznie skinął głową; Tomek, zakreślając spory łuk, zbliżył się do podejrzanego miejsca.- Dingo! Szukaj! Szukaj! - rozkazał.Dingo rzucił się w zarośla, w których zaraz rozbrzmiało jego chrapliwe warczenie i krzyk kobiety.Tomek z koltem w ręku skoczył za psem.Dingo szczerzył kły i nie pozwalał podnieść się przewróconej na ziemię Indiance.- Spokój, Dingo! Zostaw! - zawołał Tomek, dając znak dziewczynie, żeby się podniosła.W tej chwili obok niego, jak spod ziemi, pojawili się Cubeowie z karabinami gotowymi do strzału.Na widok Indian dziewczyna poszarzała na twarzy.- Haboku, sprawdźcie, czy jeszcze ktoś jest w pobliżu - polecił Tomek.Ujął dziewczynę za ramię i poprowadził na biwak.- To ona czaiła się w krzewach - oznajmił.- Cubeowie przetrząsają okolicę.Natka, opatrz jej ranę na ramieniu.Indianka była niemal naga.Kawałek bawełnianego samodziału okrywał tylko jej biodra.Natasza zaraz przyniosła podręczną apteczkę.- Kto ty jesteś? - po hiszpańsku zapytał Wilmowski.Łagodny głos i budzący zaufanie wygląd poważnego białego człowieka trochę uspokoił dziewczynę.- Lengua! Lengua! - odezwała się pokazując palcem na siebie.- Kto cię zranił? - pytał dalej Wilmowski po hiszpańsku.Dziewczyna jednak spoglądała bezradnie.Nie rozumiała, co do niej mówił.Wilmowski na migi ponowił pytanie.- Payagua! - zawołała dziewczyna, po czym zaczęła opowiadać gestami rąk.Obydwaj Wilmowscy podczas wypraw łowieckich często porozumiewali się z krajowcami na migi, Tomek ponadto podczas pobytu w Arizonie poznał trochę mowę gestów Indian Ameryki Północnej.Toteż teraz uważnie śledził ruchy rąk dziewczyny.Wkrótce włączył się do rozmowy na migi.- Dziwne rzeczy opowiada ta Indianka! - odezwał się po chwili.- Jacyś Payaguanie przypłynęli na łodziach i napadli na ich obozowisko.Mordują mężczyzn, grabią i zamierzają uprowadzić kobiety!- Udało się jej uciec, zobaczyła dym naszego ogniska, przybiegła prosić o pomoc - dodał Wilmowski.- Rana na ramieniu powierzchowna - wtrąciła Natasza kończąc nakładanie opatrunku.Łzy płynęły po twarzy dziewczyny, rękami wskazywała na konie i karabiny.- Tak, tak, ona prosi o pomoc! - zawołał Wilson.- Co robimy?! W tej chwili Cubeowie powrócili ze zwiadu.- Nie ma nikogo więcej, tylko ona - poinformował Haboku.- Co robimy?! - ponaglił Wilson.- Nigdy dotąd nie odmówiłem pomocy komuś znajdującemu się w opresji - oświadczył Wilmowski.- Tomku, obejmuj komendę!- Haboku, kulbaczcie konie! - krótko rozkazał Tomek.- Ojcze, proszę cię zostań ze Zbyszkiem przy kobietach! Pan Wilson, Wu Meng i Cubeowie jadą ze mną! Brać broń i na konie!W przeciągu kilku minut dosiedli wierzchowców.Wilmowski pomógł dziewczynie siąść na konia za plecami Tomka.Miała wskazywać drogę.- Bądź rozważny, synu! - ostrzegł Wilmowski.- Wiem, tatusiu, o co ci chodzi! Piąte przykazanie! Pamiętam!.- uspokoił go Tomek, po czym zawołał: - Ruszamy!Szybko jechali skrajem lasu według wskazówek dziewczyny.Falista sawanna, upstrzona kępami akacji, palm i kaktusów, pozwalała niepostrzeżenie zbliżyć się do napadniętego koczowiska.Wkrótce też ujrzeli smugi dymu unoszącego się ku niebu.Nagle z wysokiej trawy powstało kilku mężczyzn.Niektórzy mieli łuki, inni pałki lub dzidy.Wołali coś do dziewczyny siedzącej za Tomkiem na koniu.- Lengua, Lengua! - krzyknęła dotykając dłonią ramienia Tomka.Tomek powściągnął wierzchowca, inni uczynili to samo.Dziewczyna zeskoczyła na ziemię, podbiegła do grupki mężczyzn.Po pospiesznej rozmowie mężczyźni podeszli do Tomka, który tymczasem zsiadł z konia.- Źli Payaguanie napadli nas! - odezwał się jeden z mężczyzn łamaną hiszpańszczyzną.- Mordują, grabią.- Czy walka jeszcze trwa? - zapytał Tomek.- Zaskoczyli nas, pobili, mają strzelby.Kto mógł, uciekł tak jak my!- Czy są jeszcze w waszym toldzie? - dopytywał się Tomek.- Są, pakują łupy, żeby zabrać do łodzi.Powiązali mężczyzn, młode kobiety, żeby zabrać i sprzedać.- Ilu jest tych Payaguan? - pytał Tomek.- Dużo, dużo! - mówiąc podnosił dwukrotnie palce obydwóch dłoni.- Może więcej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]