[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mrugałam oczami, próbując po-wstrzymać napływ tych strasznych obrazów.Skręciłam w swoją nowąprzecznicę trochę zbyt gwałtownie i cała zawartość torebki rozsypała siępo podłodze auta dostawczego.Auto dostawcze? Tak, bo przez nasz pośpiech w tworzeniu historii narynku nieruchomości obydwoje nie pomyśleliśmy o tym, jak będę dojeż-dżała do miasta.Mogłam korzystać z promu, jasne.Tylko zabrakło miczasu, żeby sprawdzić rozkład jego kursów, a nie miałam już dostępu do251/332sportowego mercedesa Jillian.Dlatego podkradłam firmową półciężarów-kę.Kiedy parkowałam przed starym wiktoriańskim budynkiem, który te-raz był moim nowym domem, szminki turlały mi się pod stopami.Wes-tchnęłam ciężko i wyłączyłam silnik.Popatrzyłam na budynek przezprzednią szybę.Od razu dało się wyczuć jego melancholijną atmosferę i to, że jest nie-co podniszczony.Wiem, że niedługo się to zmieni.Może to ja czułam siętrochę zdewastowana? Dzisiejszy dzień wyssał ze mnie energię.Chciałamzapoznać się z nowym domem, wziąć gorący prysznic i położyć się do łóż-ka.Aóżka na podłodze.A cholera, mam to gdzieś.Ważne, że jest łóżko.Zatrzasnęłam drzwisamochodu, które wydały lekkie piśnięcie, co skojarzyło mi się z łóżkiemCory ego Weinsteina, kiedy maltretował mnie (a dokładnie moją muszel-kę) swoim małym.Skuliłam się w sobie.Idąc w stronę wejścia, przez duże frontowe okno zobaczyłam Simona.Przesuwał pudła.Poczułam, jak spływa ze mnie napięcie.Za to zaczęłoprzychodzić co innego.To był mój nowy dom i dzieliłam go z Simonem.Cały trud tego dnia zniknął jak ręką odjął.Nie mogłam się doczekać, ażznajdę się w domu i będę słodko kochać się z moim mężczyzną.I ostro.I w każdy inny sposób.Otworzyłam drzwi i pośród fioletoworóżowych tapet, różowej wykła-dziny, odklejających się listew przypodłogowych, ościeży z odciśniętymiśladami palców i wszystkich naszych pudeł zobaczyłam mojego chłopaka.Wysokiego, silnego i dobrze zbudowanego przystojniaka.Obrócił sięw moją stronę i obdarzył diabelskim uśmiechem. Cześć, kotku.252/332 Witaj odpowiedziałam.Rzuciłam torebkę na podłogę i ruszyłamprzez róże w jego kierunku. Czekałem z zamówieniem jedzenia, aż wrócisz do domu.Co powieszna tajskie żarełko? Wspaniale, mój ty wielki i przystojny Wallbangerze mówiłam roz-kosznie, a Simon zerknął na mnie znad ulotki restauracyjnej.Z uśmie-chem patrzył, jak idę w jego stronę, więc bardziej rozkołysałam biodra. Co w ciebie wstąpiło? Nic.Przynajmniej jeszcze nic. Puściłam do niego oczko. To gdziejest nasze nadmuchiwane łóżko? Trzeba ochrzcić tę kupę cegieł.Przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam, wplatając palcew jego włosy.Od razu oddał pocałunek, w którym czułam żądzę.Całowa-łam go po twarzy i po policzkach, lizałam skórę jego szyi.Jak zawsze sma-kował cudownie.Usłyszałam jego ciche jęknięcie. Cholera, zapomniałem je kupić. Cooo? spytałam, nie odrywając ust od jego ciała. Przepraszam.Miałem tak wariackie popołudnie, że zupełnie wylecia-ło mi to z głowy.Odsunęłam się od niego. To gdzie będziemy spać? Aaa! Odskoczyłam do tyłu, bo coś włocha-tego otarło się o moje nogi. Co to było, do cholery?Wyobraznia podsunęła mi wizję wojowniczych myszy, które chcą wy-swobodzić dom spod władania ludzi.Ale to nie była mysz.To był Clive.Przestraszony i nastroszony.Terazocierał się o moje kostki, witając się ze swoją pańcią.Popatrzyłam na nie-253/332go, a potem na Simona, który zachował odrobinę przyzwoitości i udawałwinnego. Nie mogłem go tam zostawić.Wołali na niego Clyde!W dwie minuty obiegłam cały dom, zamykając każde drzwi prowadzą-ce do pokoi, które nie były jeszcze przygotowane na obecność kota.Tro-chę czasu zajęło mi także uspokojenie się.Wróciłam do salonu, gdzie Simon zaznajamiał Clive a z szafą napłaszcze. Niewiarygodne, Simon żachnęłam się i przeszłam oburzona obokniego, żeby podnieść moją torebkę z podłogi. Oj, daj spokój.Nic się nie stało.Gwałtownie obróciłam się w jego stronę. Dużo się stało, bo to było już postanowione.Nie mam dziś siły nabieganie po tym pieprzonym domu, żeby upewnić się, czy nie ma tu żad-nych pułapek na kota. Wydaje mi się, że trochę przesadzasz.Pewnie dzisiaj będzie się trzy-mał blisko.Przyjdzie się w nas wtulić, jak robi to zawsze. Wtulić w nas? Simon, ale gdzie? Do dmuchanego łóżka, którego niemamy? Gdzie, do diabła, będziemy dziś spali?Clive rozsądnie wyszedł do jadalni i udawał, że interesuje go ławeczkaw wykuszowym oknie.Tak naprawdę słuchał naszej kłótni. Zapomniałem! To nie koniec świata! Za chwilę pojadę i kupię tenmaterac.%7ładen problem warknął i idąc w stronę drzwi, sięgnął po kurt-kę.Stanęłam mu na drodze, kiedy dobiegł do mnie dzwięk tłuczonegoszkła.Obróciłam się w stronę jadalni i zobaczyłam Clive a częściowo wy-stającego za okno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]