[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedź do hotelu i obserwuj go.jak się gdzieś ruszy, to ty za nim.Nie możemy go teraz zgubić.- Z przyjemnością - u§miechnął się Lacabro.- Tylko żadnej przemocy - ostrzegł Czerda.- Dobra, już dobra - Lacabro nagle posmutniał.- Tylko że ja nie mam pojęcia, jak on wygląda.Ciemnych i masywnych będzie w Arles parę setek.- Myślę, że widziałem go w hotelu.Jeśli to ten sam, o którym mówił El Brocador, to będzie z dziewczyną przebraną za Cygankę - wyjaśnił Searl.- Jej nie przeoczysz: ładna, młoda, ciemna, ubrana w zieleń i złoto z czterema złotymi bransoletkami na lewym przegubie.Cecile właśnie odsunęła pusty talerz, gdy Bowman wrócił do stolika.- Nie spieszyłeś się - zauważyła.84- I się nie obijałem.Byłem na zakupach.- Nie widziałam, żebyś wychodził.- Ten hotel ma tylne wyjście - wyjaśnił.- I co teraz?- Teraz mam pewną nie cierpiącą zwłoki sprawę do załatwienia.- Na przykład siedzenie tutaj.- Zanim się nią zajmę, muszę załatwić inną, jeszcze bardziej nie cierpiącą zwłoki, która wymaga siedzenia tutaj.Wiesz, że w Arles prze­bywają bardzo wścibscy Chińczycy?- O czym ty mówisz, na litość boską?- Oparze siedzącej w pobliżu naszego Romea i Julii.Tylko im się teraz nie przyglądaj.Facet, jak na Chińczyka, jest postawny, około czterdziestki; trudno określić wiek Azjatów.Kobieta to pół-Azjatka, młodsza od niego i bardzo przystojna.Oboje mają okulary przeciw­słoneczne - lustrzanki, przez które z zewnątrz nic nie widać.Cecile uniosła filiżankę z kawą i obojętnie rozejrzała się po patio.- Teraz ich widzę - przyznała po chwili.- Nigdy nie ufaj ludziom, noszącym takie okulary.Chińczyk wyraź­nie zwraca uwagę na księcia.- To z powodu jego wyglądu.- Możliwe - mruknął Bowman.Spojrzał na Chińczyków, potem na wiellciego księcia i na końcu znów przyjrzał się chińskiej parze.- Mo­żemy iść.- A ta.nie cierpiąca zwłoki sprawa? - spytała zaskoczona Cecile.- Ta pierwsza, mam na myśli.- Załatwiona.Przyprowadzę wóz przed wejście - oznajmił Bowman i wyszedł.Obserwujący ich odejście wielki książę łaskawie poinformował dzie­wczynę:- Za mniej więcej godzinę spotkamy się z naszym tematem.- Z kim?- Z Cyganami, drogie dziecko.Najpierw jednak muszę ułożyć ko­lejny rozdział mojej książki.- Mam przynieść papier i pióro? - Nie ma potrzeby, moja droga.- Chcesz mi powiedzieć, że to wszystko robisz w pamięci? To nie­możliwe, Charles.Poklepał ją uspokajająco po ręce i uśmiechnął się z wyrozumiałością.85- Możesz mi natomiast zamówić z litr piwa.Robi się nieznośnie gorąco.Lila bez słowa poszła poszukać kelnera.De Croytor odprowadził ją wzrokiem i zauważył, że mijając Cygankę, która wcześniej wróżyła jej z ręki, uśmiechnęła się i zamieniła z nią parę słów.Odwrócił się w stro­nę Chińczyków siedzących przy sąsiednim stoliku i przyjrzał się im uważnie.Po chwili zobaczył Cecile wsiadającą do białego samochodu, którym Bowman podjechał przed wejście do hotelu, a za moment do­strzegł inny pojazd, ruszający w kilka sekund po ich odjeździe.Cecile ze zdumieniem rozglądała się po wnętrzu białej simci.- A to skąd się wzięło? - spytała w końcu.- Istnieje taki wynalazek, który zwie się telefon - wyjaśnił spokoj­nie Bowman.- Załatwiłem wypożyczenie auta, gdy ty jadłaś śniadanie.A właściwie załatwiłem dwa.- Dwa co?- Dwa samochody.Nigdy nie wiadomo, kiedy takie coś może czło­wiekowi odmówić posłuszeństwa.- Ale.w tak błyskawicznym tempie?- Garaż jest niedaleko hotelu; przysłali kogoś, żeby sprawdził - za­szeleścił plikiem banknotów zabranych Czerdzie.- To zależy wyłącz­nie od wysokości kaucji.- Jesteś po prostu amoralny - w głosie Cecile zabrzmiał prawie podziw.- O co znowu chodzi?- O to, że szastasz cudzymi pieniędzmi.- Życie jest po to, by go używać, a pieniądze po to, by je wydawać - stwierdził sentencjonalnie Bowman.- Przynajmniej nikt nie może mi zarzucić, że mam węża w kieszeni.- Jesteś beznadziejnym przypadkiem - stwierdziła.- A po co nam ten samochód, tak na marginesie?- A po co strój, który tak wdzięcznie nosisz?- Który co.? Aha, naturalnie.Peugeot jest im znany.nie pomyś­lałam o tym - przyznała, obrzucając go zdziwionym spojrzeniem, gdy skręcił przy drogowskazie za napisem “Nimes".- Czy wiesz dokąd jedziesz?- Tak na sto procent to nie bardzo.Szukam miejsca, w którym moż­na by spokojnie pogawędzić.- Ze mną? 86- Nie bój się, na rozmowy z tobą będę miał całą resztę życia.Kiedy jeszcze byliśmy na patio, przez dobre dziesięć minut obserwował nas poobijany Cygan w poobijanym renaulcie.Jedzie mniej więcej sto met­rów za nami, i to od chwili opuszczenia hotelu.Mam ochotę porozma­wiać z nim.- Och!- Właśnie “Och!".Zastanawia mnie, jakim cudem pomagierzy Gaiu­se'a Strome'a namierzyli nas tak szybko - odparł Bowman, obrzucając ją uważnym spojrzeniem.- Spoglądasz na mnie w szczególny sposób, je§li można to tak nazwać.- Myślę.- Nad czym?- Skoro nas śledzą, to po co traciłeś czas na zmianę samochodu?- Kiedy wynajmowałem ten wóz, nie wiedziałem, że nas śledzą ­wyjaśniał cierpliwie.- A teraz znowu masz zamiar narazić mnie na niebezpieczeństwo? Choćby nawet potencjalne.- Mam nadzieję, że nie.Jeśli stanie się inaczej, to przepraszam.Choć, z drugiej strony, jeśli rozpoznali mnie, to rozpoznali także czaru­jącą Cygankę, z którą jadłem śniadanie.Nie zapominaj, że ten ksiądz, którego spotkał nieszczęśliwy wypadek w szczęśliwym momencie, śle­dził właśnie ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl