[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Załoga, przerażona myślą o powolnej agonii z braku powietrza w żelaznym grobowcu na dnie oceanu, miała nadzieję, że nadwerężony kadłub zostanie zgnieciony i nastąpi natychmiastowy, jak cios łaski, zgon.Gdziekolwiek płynął „Ulisses", tam szła śmierć.Lecz jego nie imała się.Miał szczęście.Szczęśliwy okręt, okręt widmo, którego domem był Ocean Lodowaty.Owa widmowość to oczywiście złudzenie, lecz złudzenie przygotowane.„Ulisses" był bowiem specjalnie przystosowany do określonego zadania, przeznaczony na jeden ocean, i specjaliści od maskowania dokonali wspaniałego dzieła.Dzięki specjalnemu arktycznemu kamuflażowi, połamanym, skośnym, białym i szarym pasom, spłowiałemu błękitowi, pięknie, niedostrzegalnie wtapiał się w równie szare i białe, niewyraźne cienie, w zimny a ponury mrok pustynnych mórz północnych.Kamuflaż był jedynie zewnętrzną, powierzchowną cechą jego kwalifikacji do walki na morzach północnych.Jeśli chodzi o stronę techniczną, „Ulisses" był lekkim krążownikiem.Jedynym w swej klasie zmodyfikowanym typem słynnego „Dido" o wyporności pięciu i pół tysiąca ton, poprzednikiem klasy „Black Prince".Miał pięćset dziesięć stóp1 długości, był wąski przy swoich pięćdziesięciu stopach szerokości, ze skośnie ściętym ku wodzie dziobem i prostokątną rufą krążownika, z przednim pokładem długim na przeszło dwieście stóp, sięgającym daleko poza mostek.Wykryj - wstąp do walki - zniszcz! - oto trzy zadania, jakie stawia się przed okrętem podczas wojny.„Ulisses" był doskonale wyposażony, aby wykonać każde z nich jak najszybciej i najskuteczniej.Na przykład zdolność wykrywania wroga.Oczywiście czynnika ludzkiego nie da się niczym zastąpić i Vallery był zbyt doświadczonym i znającym się na wojnie dowódcą, aby nie doceniać znaczenia nieustannej czujności obserwatorów i sygnalistów.Oko ludzkie w przeciwieństwie do urządzeń technicznych nie psuje się wskutek przerwania prądu elektrycznego, technicznych wstrząsów czy awarii.Naturalnie znaczenie miały również meldunki radiowe i azdyk - jedyna obrona przeciwko łodziom podwodnym.Lecz zasadnicza zdolność wykrywania wroga opierała się na czymś innym.„Ulisses" był pierwszym na świecie okrętem posiadającym całkowite wyposażenie radarowe.Dzień i noc bez przerwy na przednim i głównym maszcie obracały się anteny radarowe, omiatając pełny krąg trzystu sześćdziesięciu stopni, lustrując horyzont, szukały, szukały, szukały.Pod pokładem, w ośmiu kabinach radarowych, wyćwiczone, wyczulone na najlżejszą niedokładność oczy ani na chwilę nie odrywały się od świecących ekranów.Dokładność i zasięg radaru były fantastyczne.Producenci sądzili, że bardzo optymistycznie określają skuteczny zasięg urządzeń na czterdzieści do czterdziestu pięciu mil2.A „Ulisses" podczas pierwszych prób wykrył condora - którego później zestrzelił blenheim - w odległości sześćdziesięciu pięciu mil.Wstąp do walki - to drugi krok.Czasem nieprzyjaciel sam nadchodził, lecz najczęściej trzeba było go tropić.A wówczas liczyło się jedno - szybkość.„Ulisses" był nadzwyczaj szybki.Cztery potężne turbiny Persona z pojedynczym reduktorem, umieszczone w dwóch maszynowniach (przedniej i tylnej), dawały czterem śrubom moc, o jakiej stare pancerniki nie mogły nawet marzyć.Teoretycznie mógł rozwinąć szybkość 33,5 węzła1.Podczas próby maszyn w pobliżu Arran2, idąc pełną parą (uniósł wysoko dziób, zarył się rufą w wodę jak ślizgacz, wibrował każdym nitem; woda u burt wrzała, kłębiła się, spieniona z dziesięć stóp wyżej niż pokład rufowy), osiągnął na dystansie mili pomiarowej zawrotną szybkość 39,5 węzła, co odpowiada 71,154 kilometra na godzinę.„Dude" - komandor inżynier Dodson uśmiechał się tajemniczo i twierdził, że nie wykorzystał nawet połowy możliwości.- Poczekajcie tylko na „Abdiel" i „Manxman", a wówczas zobaczycie, co potrafię!Wiadomo było, że obydwa krążowniki stawiacze min mogły wyciągnąć 44 węzły, i oficerowie lekceważyli przechwałki Dodsona, wyczuwając w nich zawodową zazdrość.Nie zdradzając się z tym, byli równie dumni z potężnych maszyn jak Dodson.Wykryj - wstąp do walki - zniszcz.Zniszczenie.To jest podstawowe, ostateczne zadanie.Wziąć przeciwnika na cel i zniszczyć.Również i do tego „Ulisses" był wyposażony należycie.Na przednim i tylnym pokładzie na wieżach stały podwójne armaty kalibru 5,25 cala - szybkostrzelne, uniwersalne, nadające się zarówno do walki z celami powietrznymi, jak i nawodnymi.Ustawiano je z wież centralnych celowników, z których główna umieszczona była w przedniej części okrętu, nieco w tyle nad mostkiem, i pomocnicza - bliżej rufy.Z tych wież podawano do centrali przeliczników niezbędne dane, jak: namiar celu, szybkość wiatru, dryf, odległość, szybkość własną i nieprzyjaciela, kąty kursowe.Wielkie przeliczniki elektronowe w centrali umieszczonej dość niezwykle we „wnętrznościach" okrętu, nisko pod linią wody, przekazywały do wież artyleryjskich proste składowe - kąt pionowy i poziomy.Oczywiście obie baterie mogły prowadzić ogień niezależnie.Takie było główne uzbrojenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]