[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po co? Bo głęboko wierzyliśmy, że w przekazywaniu tych informacji pośredniczył włoski wywiad.Skąd ta wiara? Bo jednostka polowa nie ma ani sprzętu, ani możliwości, ani zdolności organizacyjnych, ani gotówki, żeby przeprowadzić taką operację.Za to wywiad włoski wszystko to ma w wielkiej obfitości.- Wśród mnogości pytań niech znajdzie się i moje: dlaczego mówisz o gotówce, George? - zainteresował się Harrison.- Jest dokładnie tak, jak mówił Peter - odparł George ze smutkiem.- Nie znasz mentalności człowieka stąd, z Bałkanów.Skoro już o tym mowa wątpię, czy znasz choćby tę uniwersalną, ludzką mentalność.Cóż, agenci czetników - jak wszyscy inni agenci na całym świecie - nie działają wyłącznie z pobudek altruistycznych, patriotycznych, czy politycznych.Maleńkie trybiki w ich mózgach obracają się sprawnie tylko wtedy, gdy je dobrze smarować.A uniwersalnym smarowidłem są pieniądze.Są wysoko opłacani i rozważywszy to na chłodno, trzeba przyznać, że zasługują na to.Spójrz tylko, co przytrafiło się tym dwóm zdemaskowanym przez Petera.Petersen wstał, zbliżył się do okna i patrzył w dolinę opadającą łagodnym zboczem tuż za domkiem.Zdawało się, że stracił zainteresowanie rozmową.- Tak czy owak, mieliście pracowitą noc, panowie - skonstatował Harrison.- To jeszcze nie wszystko.Namierzyliśmy Cipriano.- Cipriano!- W rzeczy samej.Boże, Lorraine! Strasznie zbladłaś! Źle się czujesz?- Jest mi.jest mi słabo - odrzekła cicho.- Maraschino - zawyrokował George bez wahania.- Sava! - zawołał na jednego z żołnierzy, który natychmiast wstał i ruszył do barku.- No właśnie.Namierzyliśmy naszego majora we własnej osobie.- Ale jak, u licha.- zdumiał się Harrison.- Mamy swoje sposoby - zapewnił go George nie bez zadowolenia.- Jak wspomniał Peter, wszędzie są solidni, rzetelni Jugosłowianie.I możecie już zapomnieć o tym wszystkim, co wam naopowiadał o Cipriano - że niby pracuje ręka w rękę z partyzantami.Okrutnie oczernił tego biedaka, ale wtedy uważał za roztropne odwrócić od siebie ewentualne podejrzenia majorów Metrovicia i Rankovicia i skierować je w stronę kogoś nieobecnego.A nieobecny Cipriano był nam szalenie na rękę.Dobrze gra ten nasz Peter, co?- I dobrze kłamie - skomentowała Sarina.- Ajajaj.Znów zraniona duma.Jesteśmy obrażeni, bo i nas przy tej okazji wykiwał, tak? No cóż, Cipriano jest teraz w Imotski i bez wątpienia konferuje z generałami dywizji Murge, knując nowe diabelskie plany przeciwko biednym partyzantom.Oczywiście, nie muszę wam nic tłumaczyć, prawda? Ano.Nie zapomnieliście pewnie, jak na górze Prenj Peter mówił, że chce dopaść ich łącznika, Cipriano, bo Cipriano współpracuje z partyzantami.Chciał raczej powiedzieć, że musi go mieć, bo to śmiertelny wróg partyzantów, ale tego powiedzieć nie mógł, zgadza się? Nie przy Rankoviciu i Metroviciu.No, no, moje dziatki, jestem wami rozczarowany - straciliście całą noc, żeby wydedukować coś tak banalnie prostego.- George ziewnął zasłaniając usta ogromną dłonią.- Wybaczcie mi.Skorom już śniadał i skoro znów wrócił mi spokój ducha, mam zamiar was opuścić i odpocząć co nieco przez jakieś dwie, trzy godzinki.Ruszamy nie wcześniej niż po południu.Czekamy na pilny komunikat z Bihacia, ale zebranie i sprawdzenie informacji, o które nam chodzi, trochę potrwa.Tymczasem jak sobie zorganizujecie ranek? - Dodał głośniej.- Peter, wszyscy mogą chodzić, gdzie chcą, wychodzić i wracać jak im się żywnie podoba, tak?- Naturalnie - odrzekł Petersen.Kapitan Crni uśmiechnął się i zaproponował:- Zechciejcie państwo ubrać się, a oprowadzę was po naszym miasteczku.Nie ma tu specjalnie niczego do oglądania, więc spacer nie będzie długi i męczący.Ranek jest piękny, a ja wiem, gdzie dają najlepszą kawę w Bośni.O niebo lepszą od tej strasznej lury, którą dopiero co piliśmy.- I w ten sposób nadal nie będziecie spuszczać z nas oka, co? - zauważyła Sarina.Kapitan Crni skłonił się dwornie.- Z największą przyjemnością nie spuszczałbym oka ani z pani, ani z panny Chamberlain.Jeśli jednak wolicie panie pójść same, udać się do najbliższej komendantury włoskiej i zawiadomić ich, że jesteśmy partyzantami, oraz że mamy plany związane z osobą niejakiego majora Cipriano, to bardzo proszę.Możecie to śmiało uczynić.Ufamy wam aż do tego stopnia, panno von Karajan.- Przepraszam.- Impulsywnie wyciągnęła rękę i chwyciła go za ramię.- Wygaduję okropne rzeczy.Wystarczy dwa, trzy dni w tym kraju i okazuje się, że nie ufam nikomu, nawet samej sobie.- Uśmiechnęła się.- Poza tym jest pan jedyną osobą, która wie, gdzie jest ta kawiarnia.Wyszli wkrótce potem, - oprócz Giacomo, który postanowił zostać,- Ona rzeczywiście nikomu nie ufa - stwierdził Petersen znużonym głosem.- Bóg mi świadkiem, nie winię jej za to.Jestem obłudnym kłamcą, George.Nawet wtedy, kiedy nic nie mówię, jestem obłudnym kłamcą.- Rozumiem cię, Peter.Czasem jakiś cieniutki głosik dociera do mego sumienia -jeden Pan Bóg wie, jakim cudem w ogóle tam trafia - i mówi mi dokładnie to samo.Cóż, czasem głos trąbki wzywającej na służbę wydaje dość chrapliwe tony.Sava!- Tak, panie generale.- Stań przy oknie we frontowym pokoju i obserwuj drogę.Gdyby niespodziewanie wrócili, daj mi znać.Będę na górze.Zwolnię cię, jak mi już nie będziesz potrzebny.To kwestia kilku minut.Po obiedzie odświeżony Petersen - major uciął sobie czterogodzinną drzemkę - podszedł do ławy przy oknie, gdzie siedziały dziewczyny i powiedział:- Tylko się nie denerwuj, Lorraine, nie ma żadnej potrzeby.George i ja chcemy zamienić z tobą kilka słów.Lorraine zagryzła dolną wargę.- Wiedziałem - szepnęła.- Czy.Sarina może pójść ze mną?- Jak najbardziej.- Zerknął na Sarinę.- Pod warunkiem, że nie będziesz co chwilę wykrzykiwać różnych "ochów", "achów", ani "potworów", ani nie będziesz zaciskać pięści.Zgoda?- Zgoda.Zabrał je do pokoju na górze, gdzie za stołem, przed ogromnym kuflem, siedział George.U stóp miał skrzynkę piwa.Pewnie tak na wszelki wypadek.- George?- Nie dadzą się napić spragnionemu.- Pokręcił głową.- Zdawało mi się, że dość gruntownie ugasiłeś pragnienie już przy obiedzie.- Owszem, ale to jest poobiedni łyczek, mój chłopcze - odrzekł George z godnością.- Zaczynaj waść.- Krótko i bezboleśnie powiedział Petersen.- Ja nie jestem dentystą, a ty nie musisz kłamać.Jak się chyba domyśliłaś, wiemy o wszystkim.Obiecuję, co George potwierdzi, że nie spotka cię za to żadna kara, ani zemsta.Jesteś ofiarą, a nie winną zbrodni i działałaś pod presją szantażu.Poza tym nawet nie wiedziałaś, co robisz.Wszystkie wiadomości przekazywane były kodem, a ty nie rozumiesz słowa po serbsko-chorwacku.Opinia George'a ma ogromną wagę na posiedzeniach rady wojennej.W przypadkach zaś takich, jak ten, właściwie tylko jego zdanie się liczy.No, mnie też trochę słuchają.Nic nie stanie się też Carlosowi.Ani Mario.Kiwnęła głową.Była niemal zupełnie spokojna.- Wiecie już o naszym synku.- Tak.Kiedy go porwali?- Pół roku temu.- I nie domyślasz się, gdzie go mogą trzymać?- Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]