[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz.mieli przecież ze sobą dzieciaki, nie jako regularny personel, ale raczej jako pensjonariuszy poddanych terapii antyagorafobicznej.Co więcej, wiadomo było, że Federacja pilnie potrzebuje transuranowców, po które ich tu wysłano.I znowu wydało się Kaiowi, że obecność młodzików i potrzeby energetyczne Federacji są wystarczającym argumentem, by zlekceważyć posępne przeczucia Gabera.Mimo że Kai i Gaber byli w stanie określić z wielką dokładnością, gdzie zagrzebany był wysyłający słabe sygnały czujnik, kosztowało ich sporo wysiłku, by przebić się przez gęste i niebezpieczne miecznik! i z mozołem wykopać przyrząd z ziemi.- Patrzcie, patrzcie.Toż to wygląda zupełnie jak nasze - powiedział Gaber ze zdziwieniem graniczącym z obrazą.- Wcale nie - odparł Kai, obracając w zamyśleniu urządzenie na wszystkie strony.- Ma pokaźniejszą kasetkę, krystaliczny opornik i pachnie antykiem.- Jak czujnik może pachnieć antykiem? Kaseta nie jest nawet zadraśnięta ani zmatowiała.- Potrzymaj przez chwilę.Czujesz ciężar? To zabytek - palnął Kai zniecierpliwiony, wciskając znalezisko Gaberowi.Serdecznie się ubawił, widząc, jak Gaber niepewnie poddaje oględzinom stary czujnik.Natychmiast zresztą zwrócił go Kaiowi.- Produkują je Thekowie, nieprawdaż? - spytał, kątem oka rzucając spojrzenie na Kaia.- Owszem, ale.Gaber, to nie ma sensu.- Nie rozumiesz, Kai? Thekowie wiedzą, że ktoś już był na tej planecie.Wrócili tu z sobie tylko znanego powodu.Wiesz przecież, jak uwielbiają nadzorować nowe, obiecujące kolonie.- Gaber! - Kai miał ochotę potrząsnąć starszym mężczyzną, wytrząsnąć z niego ten idiotyczny i niebezpieczny pomysł, że ekspedycja ma kolonizować Iretę.Spojrzał na ogarniętą skrajnym lękiem twarz kartografa i nagle zdał sobie sprawę, z jakim to żałosnym przypadkiem ma do czynienia.Gaber z pewnością miał świadomość, że to jego ostatnia misja i na próżno marzył, by ją przedłużyć.- Gaber - Kai potrząsnął nim lekko, uśmiechając się uprzejmie - słuchaj, doceniam, że podzieliłeś się ze mną swoimi obawami.Tak być powinno.Zdaję też sobie sprawę z tego, że opierasz je na istotnych podstawach.Ale, proszę, nie mów o tym nikomu więcej.Nie mam ochoty dostarczyć grawitantom pretekstu, by mogli wyśmiewać jednego z moich ludzi.- Wyśmiewać? - Gaber był wyraźnie zaskoczony i oburzony.- Obawiam się, że tak, Gaber.Cel naszej wyprawy został dostatecznie jasno określony w pierwotnych planach.Jest to najzwyklejsza ekspedycja wysłana na poszukiwanie zasobów energetycznych, ze szczyptą ksenobiologii dokooptowaną w ramach praktyk Varian.Wszystko po to, by nasi grawitanci nie wyszli czasem z formy, a dzieciaki miały się czym zająć, gdy szanowna BO będzie się uganiać za burzą kosmiczną.Żeby cię jednak ostatecznie uspokoić, w moim następnym komunikacie zażądam od BO informacji na temat słuszności twych podejrzeń.Jeśli jakimś nieprawdopodobnym cudem masz rację, powiedzą nam.W końcu teraz jesteśmy już na dole.Tymczasem zaś radziłbym ci, Gaber, zatrzymać swe teorie dla siebie.Zbyt wysoko cenię cię jako kartografa, by pozwolić grawitantom kpić z ciebie.- Kpić?- Wiesz przecież, jak lubią żartować sobie na nasz temat.Wolałbym, by nie żartowali na twój.Damy im jeden powód do śmiechu: Theków.- Kai podniósł czujnik wyżej.- Nasi kamienni przyjaciele nie są wcale nieomylni.Oczywiście, nie wypominam im, że uleciało im z pamięci wszystko, co dotyczy tej planety.Na przykład panujący tu fetor.- Grawitanci żartowaliby na mój temat? - Gaber miał chyba niejakie trudności, by pogodzić się w ogóle z taką możliwością, tymczasem Kai poczuł, że znalazł odpowiedni środek zaradczy, którym powstrzyma kartografa od rozsiewania wywrotowych plotek.- W obecnej sytuacji jak najbardziej, jeślibyś tylko wyjawił swoje przypuszczenia.Jak wspomniałem, mamy ze sobą dzieciaki.Nie sądzisz chyba, że trzecia oficer BO porzuciłaby własnego syna?- Nie, oczywiście, nie zrobiłaby tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]