[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Jakiś posługacz ukradł jajko? — zapytał Harfiarz, jak gdyby nie wierzył własnym uszom.— Tak, jeżeli już musisz wiedzieć — zaczął Hittet, wciąż jeszcze piorunując wzrokiem niedyskretnego uzdrowiciela.— Lord Meron otrzymał ostatnio kilka jajek jaszczurek ognistych, z których jedno wyglądało na jajko królewskie.Naturalnie otaczał takie skarby jak najlepszą opieką, trzymał je na swoim własnym kominku.Widzisz, on ma wiele doświadczenia z jaszczurkami ognistymi.Rozdanie tych jajek ludziom, którzy na to zasłużyli, miało być szczytowym momentem w czasie Uczty Zgromadzeniowej.Kiedy jego pokoje odświeżano, jeden z kuchennych posługaczy miał czelność ukraść to królewskie jajko.Jak, tego jeszcze nie wiemy.Ale nie ma go, a ten niegodziwy chłopak znajduje się gdzieś na terenie Warowni.— Ton Hitteta nie wróżył Piemurowi nic dobrego, kiedy go znajdą.Żaden z Nabolczyków nie zwrócił uwagi na Piękną, Zaira i Kimi, które oderwały się od napowietrznej eskorty i wyleciały przez otwarte okno, kiedy grupa przechodziła przez Główną Salę.Sebell pocieszająco uścisnął rękę Menolly.Nie podniosła na niego oczu, ale jej wargi wygięły się lekko w uśmiechu ulgi.— Możecie wyobrazić sobie, jak wyprowadzony z równowagi był Lord Meron, kiedy odkryto tę kradzież i obawiam się, że to, jak również nasze naciski, by wyznaczył swojego następcę, spowodowały w rezultacie tę zapaść — mówił Hittet do Mistrza Robintona.— Zapaść? — Mistrz Oldive spojrzał surowo na Berdine'a, któremu natychmiast język się zaplątał, kiedy próbował usprawiedliwić się przed Mistrzem Cechu.Mistrz Oldive przepchnął się teraz obok Hitteta i Robintona i pobiegł w górę schodami bez żadnych względów dla swojego kalectwa czy godności.Za nim podążył ciągle przepraszający Berdine.Mistrz Robinton również przyspieszył kroku, tak że gruby Hittet aż musiał biec, żeby nie zostać w tyle.Sebell i Menolly rozmyślnie zwolnili, żeby dać swoim jaszczurkom ognistym szansę na przeszukanie Warowni i odnalezienie Piemura.— Gdybyście wiedzieli, jak dobrze jest zobaczyć przyjazną twarz — powiedział Candler.Z wielką chęcią dostosował do nich swój krok i już razem opieszale sunęli do pokojów Lorda.Jeżeli ktokolwiek potrafi doprowadzić tego okropnego człowieka do rozsądku, to tylko Mistrz Robinton.Lord Meron nie chce wyznaczyć następcy.Dlatego miał tę zapaść, nie chciał wybierać.Nie ulega wątpliwości, że był wściekły z powodu kradzieży jajka, ale kiedy prowadzili poszukiwania wrócił już niemal do siebie.to znaczy był całkowicie niesympatyczny i planował wszelkiego rodzaju diabelskie kary dla tego posługacza, jak go znajdą.Szczerze mówiąc, Sebellu, on chce, żeby o tę Warownię rozgorzała walka.Wiesz sam, jak nienawidzi Bendenu.A teraz i Candler gorzko się zaśmiał — żaden z krewnych, którzy zadręczali go, żeby któregoś z nich wyznaczył, nie chce być jego dziedzicem.Nie wiem dlaczego.Nagle zmienili zdanie, dziś rano.I dobrze.— Candler parsknął z niesmakiem.— Każdy z nich bezzwłocznie narobiłby zamieszania.— Zmienili zdanie dziś rano, czy tak? — powiedział Sebell szeroko się uśmiechając do Menolly.— Tak, i nie mogę się połapać dlaczego.Dotąd każdy z nich robił, co mógł, żeby sobie zapewnić tę nominację.A teraz.— Słyszałem, że Deckter to uczciwy człowiek.— Deckter? — Candler odwrócił się zdumiony do Sebella.Och, ten woźnica.— Roześmiał się niewesoło.— Przypuszczam, że można go uznać za dziedzica, czyż nie? Syn bratanka czy coś takiego.Zapomniałem o nim.Prawdopodobnie postarał się o to on sam.Deckter.Powiedział, że więcej zarobi na przewożeniu, niż na kierowaniu Warownią.Ma prawdopodobnie rację.Skąd się o nim dowiedziałeś?— Zajrzałem do spisu rodowego Nabolu.Piękna wpadła z powrotem do budynku, niemalże musnąwszy Candlera w locie, tak że harfiarz uchylił się.Skałka, Zair i Kimi przylecieli za nią i wszystkie trajkotały ze zmartwienia.Wszystkie przyniosły tę samą wiadomość: Piemura nie było w Warowni.Sebell i Menolly wymienili spojrzenia.— Czy mógł się ukryć gdzieś na zewnątrz? — zapytała Menolly.Sebell pospiesznie potrząsnął głową.— Kimi nie udało się go znaleźć.— Skałka i Piękna były dużo bardziej zżyte z Piemurem niż Kimi.— Nie zaszkodzi spróbować!— Piemur? — zapytał Candler, nie rozumiejąc tej tajemniczej wymiany zdań.— Mamy powody sądzić, że tej kradzieży dokonał Piemur powiedział Sebell.Oboje z Menolly wydali jaszczurkom ognistym nowe polecenia i patrzyli, jak pędem wylatują przez drzwi.— Piemur? Ależ ja pamiętam Piemura.Ten chłopiec ze wspaniałym sopranem.Nigdzie go nie widziałem.— Candler urwał i wskazał na Sebella.— Ty byłeś tam, kiedy Lord Meron spacerował po Zgromadzeniu.Ten bardzo pijany pastuch.Tak mi się zdawało, że jest w nim coś znajomego.To byłeś ty! No, no.A Piemur też tutaj? W sprawach harfiarzy? Tak myślałem, że to dziwne, że jeden z posługaczy Merona wykazał tyle inicjatywy.Jedno wam powiem, Piemura nie ma w tej Warowni.— No to jak on się stąd wydostał? — zapytał Sebell.— Przez całą noc siedziałem tuż przy podjeździe.Gdybym nawet go nie zauważył, dostrzegłaby go Kimi.Tymczasem doszli już do apartamentów Lorda i Candler otworzył drzwi, gestem zapraszając, żeby weszli przed nim.— Co to za zapach? — zapytała cicho Menolly, krzywiąc się z niesmakiem.— Zapach? Och, człowiek się do niego przyzwyczaja.Obrzydliwy, wiem, ale ma to coś wspólnego z chorobą Lorda Merona.Usiłujemy go maskować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]