[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ze skrzypnięciem otworzyło się okienko wycięte w bramie.Za kratą ukazała się twarz.Z kim jesteście? - zapytał strażnik.Jetem Dor z Xanth.Przybyłem, by zobaczyć się z Królem Xanth, Trentem, który tu - jak sądzę - przebywa,Kto?Król Trent, kretynie - warknęła jedna ze sztab.Zdumiony strażnik szarpnął głową w tył.Co?!Masz w uchu kartofel, czy co? - spytała sztaba.Przestań - szepnął kracie Dor.Przedwczesne ujawnianie magicznego talentu było ostatnią rzeczą, jakiej pragnął.Potem szybko dodał głośniej: - Pragniemy ujrzeć Króla Trenta.Poczekajcie - odparł strażnik i zatrzasnął okienko.Smash, utrudzony dwudniowym mozołem, był skory do gniewu.Nic z tego, niewdzięczny kolego! - ryknął i.zanim Dor zorientował się, co się dzieje - łupnął potężną pięścią w bramę.Drewno pękło.Uderzył pięścią w potężną szczelinę, złapał paluchami brzeg wrót i gwałtownie szarpnął.Puściły rygle i zawiasy.Włożył drugą dłoń w małe, zakratowane okienko i uniósł bramę ponad głowę, a pozostali szybko się uchylili.Spójrz, co uczyniłeś, ty niedorozwinięty umysłowo brutalu - powiedział Arnold.Centaur nie wyglądał mimo to na niezadowolo­nego.Jego także podróż znużyła i rozdrażniła, a powitanie w Zamku Onesti nie było zbyt uprzejme.Strażnik stał wewnątrz, patrząc jak ogr ciska wielkie wrota ze zbocza góry,Prowadź nas do swego dowódcy - powiedział spokojnie Dor, jakby nie wydarzyło się nic takiego.Wszystko, co mógł teraz robić, to starać się wybrnąć jak najlepiej z trudnej sytuacji, a spokój bardzo był w tym przydatny.Nie chcielibyśmy, by nasz przyjaciel się zniecierpliwił.Otumaniony strażnik zawrócił i poprowadził ich do wnętrza zamku.Pojawili się inni strażnicy, zwabieni tumultem, wyciągając miecze.Smash łypnął ku nim i szybko się wycofali, chowając miecze do pochew.Wkrótce dotarli do wielkiej sali bankietowej, gdzie znajdował się tron Króla Onesti.Siedział on u szczytu olbrzymiego, drewnianego stołu, zastawionego puddingami.Powstał gniewnie, ukazując nad stołem potężne brzuszysko, gdy Dor zbliżył się do niego.H cdlzmc sn jmnv sgd Idzmhmf ne sghr hmsqtrhm? - zapytał, a jego tłusta twarz poczerwieniała.Potem zadziałało magiczne pole centaura i słowa Króla stały się zrozumiałe.zanim wrzucę was do lochu!Cześć - powiedział chłopak.- Jestem Dor, tymczasowy Król Xanth, na czas nieobecności Króla Trenta.Przybył on tu z misją handlową jakiś miesiąc temu, jak sądzę, i nie powrócił.Musiałem więc przybyć tu za nim.Co się stało?Król nachmurzył się gniewnie.Dor nagle zdał sobie sprawę, że to wszystko nie tak, że Król Trent tu nie przybył, że mieszkańcy Onesti nic o nim nie wiedzieli.To jedna wielka pomyłka.Jestem Oary, Król Onesti - rzekł z gniewem Król.– Nigdy nie widziałem tego waszego Króla Trencha.Precz z mego Królestwa!Dora ogarnęła rozpacz, ale stojący za nim Arnold wyszeptał:Sądzę, że ten człowiek mija się z prawdą.Po prostu łże - dodała Iren.Kłamstwa-cygaństwa - wmieszał się Smash.Łagodnie oparł potężną dłoń o bankietowy stół.Misy z puddingiem podskoczyły i zatrzęsły się.Król Oary przyjrzał się ogrowi.Jego czerstwa twarz pobladła.Sprawiedliwy gniew przerodził się w niespokojną przebiegłość.Być może mam o nim jakieś wieści - powiedział, już nie tak wojowniczo.- Przyłączcie się do uczty, a ja wypytam me sługi.Nie spodobało się to Dorowi.Król Oary nie wywarł na nim dobrego wrażenia, nie miał ochoty dzielić z nim posiłku.Jednak puddingi wyglądały smakowicie, no i pragnął się dowiedzieć czegoś o Królu Trencie.Zgodził się wiec niechętnie.Służący podsunęli krzesła Dorowi, Iren i Smashowi.Grundy, zbytmały, by siedzieć na krześle, przycupnął na brzegu stołu.Arnold po prostu stał obok.Wniesiono więcej puddingów i dzbanów z napojami.Zaczęli jeść.Pudding był gęsty, z owocami, zadziwiająco smaczny.Dor wkrótce odczuł pragnienie, bo pudding był ostro przyprawiony, więc napił się - i stwierdził, że ów napój to coś pośredniego pomiędzy słodkim piwem z piwobaryłowca a ostrym winem z winowca.Nie wiedział, że takie drzewa rosną w Mundanii.Pewno tu nie rosły zresztą.Ale napój był mocny i dobry, kiedy się już do niego przyzwyczaiło.Pozostali również zajadali ze smakiem.Porządnie zgłodnieli podczas podróży w górę górskiej rzeki, a nie zatrzymywali się przecież na posiłek przed dotarciem do zamku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl