[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spieszno mi do tego szczę-snego małżeństwa, spieszno do zobaczenia tego wspaniałego małżonka mego.Czemuż sięwaham, czemuż ociągam od spotkania z nim, co się urodził na zgubę całego świata?[35] Umilkła po tych słowach dziewczyna i pewnym już krokiem wmieszała się w uroczy-sty pochód tłumu, który ją odprowadzał.Idą na oznaczony szczyt stromej góry, na któregowierzchołek najwyższy dziewczynę prowadzą; tam ją wszyscy opuszczają i tam zostawiwszyłzami własnymi zagaszone pochodnie weselne, którymi sobie przyświecali, z głową spusz-czoną do powrotu się gotują.Nieszczęśni zasię jej rodziciele ciosem takim zmiażdżeni pogrą-żają się w mrokach zawartego na głucho domu, w nocy bez końca.Psyche zaś, drżąca i strwożona, na samiusieńkim szczycie skały, we łzach cała, czuje na-gle, że łagodny dech lekkiego zefiru w szatki jej ze stron wszystkich zawiewa i wydymając jeleciuchno, całą ją dzwiga i w spokojnym ciągu unosi tak, że powolutku, wzdłuż zboczy wy-niosłej skały się osuwając, miękko opada na łono kwietnej murawy w jakiejś dolinie.51KSIGA PITA[l] Psyche, lekko złożona w miłym i cienistym miejscu, spoczywała słodko na rośnymwezgłowiu trawnika, po takiej burzy serdecznej wreszcie ukojona.Tak snem się dostatecznieskrzepiwszy, zbudziła się rześka.Rozgląda się i widzi gaj zarosły wysokimi i rozłożystymidrzewami, widzi zródło przezroczyste jak kryształ.Nad jego zwierciadłem, w samiuteńkimśrodku gaju, stoi pałac królewski, i widno, że nie człecze ręce go tworzą, lecz że sztuką zbu-dowany bożą.Od wejścia już samego poznasz łacno, że patrzysz na zajazd rozkoszny i świet-ny boga jakowegoś.Bo oto kolumny złote dzwigają stropy drzewem cytrynowym i kością słoniową aż dziw! wykładane.Na ścianach wszystkich rozmaity zwierz dziki i inne takie stworzenie wszelakiew srebrze wyrzezane w oczy cię uderza, gdy wchodzisz.Dziwny to zaiste i ogromnej sztukiczłowiek czy półbóg chyba albo pewnikiem i bóg sam, co taką wielkiego kunsztu subtelno-ścią tak łudząco w srebrze wydał te dzikie zwierzęta.Na posadzkach zasię nawet drobniutkiekosztowne kamyczki układają się w obrazy rozmaite.O jakże szczęśni, po wielekroć razyszczęśni ci, co mogą stąpać po perłach i klejnotach! A i inne części pałacu ogromnego i sze-roko rozłożonego bezcenną mają cenę; calutkie tam ściany, złote na wskroś, własnym poły-skują światłem, że gdyby słońce zawiodło pałac sam światła dziennego dostarczyłby so-bie: tak się tam jarzą sypialnie, portyki, podwoje nawet.A temu przepychowi pałacu godnieodpowiadają i wszelkie inne jego dostatki, że zaiste, nie bez kozery pomyślałbyś, iż niebiań-ski dwór ten wielkiemu chyba zbudowany Jowiszowi na jego z ludzmi spotkania.[2] Cudnością taką tego miejsca zwabiona podchodzi Psyche bliżej i śmielej już próg prze-stępuje, a niedługo, pod czarem tych dziwów i piękności, już tu i ówdzie zagląda.Spostrzegaw innej znowu części pałacu przedziwnej budowy komory, skarbami wypełnione.Jestli rzecztaka, której by tam nie było? Od wszelakiej jednak cudowności tak niesłychanych bogactw tobyło jeszcze cudowniejsze, że całego tego skarbu nie strzegł nigdzie strażnik żaden ni za-mknięcia żadne i żaden rygiel.Gdy się tak temu wszystkiemu z okrutną uciechą dziwuje, głos ją jakiś dochodzi bezciele-sny zgoła: Przeczże się to cudujesz, pani, tym dostatkom? Twoje to wszystko.Do sypialni tedy sięudaj, w łóżeczku się po zmęczeniu pokrzep i łazni zażyj, jeśli-ć wola.My, których głosy sły-szysz, służki twoje, troskliwie ci usługiwać będziem; a kiedy se odpoczniesz, nie będzieszczekać długo na królewską ucztę.[3] Zrozumiała Psyche słysząc głosy bezcielesne, że jest, szczęsna, pod opieką boskiej ja-kiejś opatrzności i jej rozkazów, i naprzód snem, a potem kąpielą ze zmęczenia się pokrzepi-ła, a zoczywszy właśnie tuż obok półkoliste podwyższenie, po zastawie biesiadnej wraz wy-miarkowała, że to dla jej posiłku przyładzone, i legła tam co żywo.Za czym natychmiastwnosić się zaczynają jakby je wlew jakiś ino podsuwał, bo żywa dusza nie usługiwała wina, jak sam ten nektar, i sute dania potraw najrozmaitszych.I istotnie nikogo zobaczyć niemogła, a tylko słowa słyszała skądsiś się wymykające i ino te głosy służek.Po sutej uczciewszedł ktoś niewidoczny i śpiewał, ktoś zasię inny potrącał struny liry, niewidocznej jak i52muzykanci.Wtedy o uszy jej uderzył zwarty i harmonijny śpiew wielu głosów: oczywistebyło, choć człeka żadnego nie dojrzałeś, iż to chór śpiewa.[4] Kiedy się te rozrywki skończyły, poszła Psyche ile że wieczór nadchodził na spo-czynek.Noc już była głęboka, gdy odgłos jakiś łagodny ją zbudził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]